Słowo o 4 sezonie Stranger Things

27 maja 2022 roku na platformie Netflix zadebiutowała pierwsza część 4 sezonu Stranger Things, która liczy w sobie 7 epizodów.
Opóźnienie spowodowane pandemią Covid-19 wyszło serialowi na dobre. To zdecydowanie najlepszy i najbardziej dopracowany sezon ze wszystkich wcześniej wydanych, który pokazuje poświęcenie nastolatków i ogromną siłę do pokonywania przeszkód.
Twórcy serialu niespodziewanie postanowili wydłużyć niektóre odcinki, zamieniając je w typowy film. Tym razem trudno jest zaliczyć cały sezon w jeden dzień, ponieważ każdy z odcinków trwa około 80 minut. Zwłaszcza jeśli zwrócimy uwagę na sam początek, gdzie twórcy starają się poskładać stare wątki – może nam się to dłużyć.
Nie zmienia to faktu, że serial wciąga po pierwszych minutach, choć od 3 sezonu dużo się zmieniło. Joyce (Winona Ryder) wraz z Jedenstką (el) (Millie Bobby Brown) oraz resztą rodziny przeprowadzają się do Kalifornii. Nastka pozbawiona swoich mocy doświadcza w szkole przykrości ze strony rówieśników i staje się obiektem drwin i ofiarą nękania. Okłamuje jednak swojego chłopaka Mike’a (Finn Wolfhard), który pozostał w miasteczku Hawkins, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tymczasem w tym mieście, które było głównym rozgrywającym akcję miejscem w ostatnich sezonach, zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a drzwi do mrocznego wymiaru okazują się nie do końca zamknięte.
Bardzo dobrze nam znana paczka przyjaciół, nie jest aż tak przywiązana do siebie jak kiedyś. Nie da się zapomnieć, że Dustin (Gaten Matarazzo) i wspomniany wcześniej Mike byli fanami gry D&D od której wszystko się zaczęło. O ile dalej pielęgnują swoją nerdowską pasję – Lucas (Caleb McLaughlin) zostaje jedną z gwiazd szkolnej drużyny koszykarskiej. Bohater cieszy się, że pomogło mu to zdobyć akceptację rówieśników, którzy nie widzą w nim już tylko dzieciaka bawiącego sie bez celu figurkami.
Wielka przemiana nastąpiła także w życiu Max (Sadie Sink), która musi się zmierzyć ze śmiercią swojego przyrodniego brata Billie’ego (Dacre Montgomery) z poprzedniego sezonu. Max odgrywa ważną rolę w tym sezonie, co pozwala jej przejąć kontrolę nad swoim losem oraz całego Hawkins.
Zwróćmy również uwagę na nową postać. Eddie (Joseph Quinn), kolega Dustina, oskarżony zostaje o makabryczne morderstwo, którego nie popełnił. Zostaje bez szansy na wytłumaczenie się. Grupa przyjaciół znów musi połączyć siły, żeby pomóc koledze. Rozpoczynają więc kolejną rundę niezrównanej walki z demonicznym wrogiem.
Ten serial kłębi w sobie wiele wątków, ale na tym nie koniec. Nie możemy zapomnieć o drugiej grupie przyjaciół – Nancy (Natalia Dyer), Steve (Joey Kerry), Jonathan (Charlie Heaton) i Robin (Maya Hawke), którzy wyruszają na drugą stronę i mierzą się ze strasznymi i niebezpiecznymi stworzeniami narażając na to swoje życie.
Dodajmy do tego Hoppera znanego nam z poprzednich części (David Harbour), który po wydarzeniach z 3 sezonu obudził sie w ZSRR, przeżywając tam swój największy koszmar. Bohater nie ma pojęcia, że w Hawkins został wyprawiony jego pogrzeb a cała jego rodzina, przyjaciele, jak i całe miasto mają go za prawdziwego bohatera. Czeka na ratunek ze strony Joyce i przyjaciela rodziny (Brett Gelman), którzy trafiają na trop po otrzymaniu tajemniczej paczki z laleczką.
Twórcy serialu zdradzają nam także mroczną przeszłość Jedenastki, o którą podejrzewam, że wszyscy byli najbardziej ciekawi. Dowiadujemy się skąd pojawiła się główna demoniczna postać tworząca zamęt i siejąca grozę, zabijając przy tym niewinnych ludzi.
Jednym z najciekawszych wątków jest historia Jedenastki, która wraca do laboratorium. Szuka odpowiedzi na zasadnicze pytanie „czy jestem potworem czy bohaterem?”, ktore prowadzi ją z powrotem do tajemniczego doktora i eksperymentów z jej udziałem, w których brała udział w przeszłości. Pozna tam nowego dla nas wszystkich bohatera Henry’ego (jedynkę) (Jamie Campbell Bower), który jest kluczową postacią prowadzącą do zakończenia.
4 sezon przyprawia nas o ciarki, ponieważ znane nam dobrze demogorgony z poprzednich części, z którymi nasi bohaterowie musieli się zmierzyć są tylko pionkami szybko odkrywającej sie przed nami Vecny. Sceny z potworem, który dość szybko zdradza nam swoje oblicze, ze względu na metody w jakim dopada swoje ofiary, potrafią naprawdę zaszokować i zatrzymać bicie serca na moment.
1 lipca 2022 roku mogliśmy doczekać się ostatnich dwóch finałowych odcinków trwających sumarycznie blisko 240 minut. Są zakończeniem tego rozdziału, który zostawia na samym końcu niedokończone losy bohaterów, które wyjaśnią się dopiero w 5 sezonie. Pochylanie się nad ich fabułą, mogłoby poskutkować dużą falą spoilerów – czego chcę uniknąć. Siódmy odcinek serii pokazał nam, że nadchodzi wielka bitwa, która jest gotowa pochłonąć wiele ofiar. Wciąż rozdzieleni po rożnych miejscach bohaterowie, starają się jak mogą, by wydostać się z obecnych tarapatów i zapobiec zagładzie Hawkins.
Finał sezonu ciągnie jeszcze za soba jedną frustrację (spoiler w tekście)
Wiąże się ona mianowicie ze śmiercią. Nie da się ukryć, że właśnie nadszedł idealny moment, by podbić poczucie zagrożenia i zderzenia się światów, poświęcając na to kogoś z ekipy.
Jeśli więc jesteście fanami serialu, myślę, że to by wystarczyło. Produkcja trzyma w napięciu jest doskonale dopracowana i pełna wielu wątków. Potrafi wzruszyć – ukazuje głębokie emocje (miłość, strach, cierpienie, radość), przy których na pewno uroni się niejedna łza. Kiedy dochodzi do przełomowych momentów, zapominamy o wszystkim i wspólnie przeżywamy dramaty naszych ulubieńców. Możemy odczuwać, że przez niedociągnięcia z poprzedniej części w zakończeniu roi się od wad i będziemy w następnym sezonie musieli to wszystko przechodzić jeszcze raz. Ale może to i lepiej!