W pogoni za miłością i bogactwem. „Manon” w Operze Wrocławskiej

„Manon” to opera niejednoznaczna, a to ze względu na emocje, które pokazuje i które budzi w widzach tytułowa bohaterka. Z jednej strony szaleńczo pragnąca wolności i miłości, z drugiej jednak – zakochana bezrozumnie w przepychu i bogactwie. W Operze Wrocławskiej na zakończenie sezonu 2021/2022 możemy podziwiać właśnie tę operę, której polska premiera miała miejsce w 1888 roku w Warszawie.
Sceny grupowe to niewątpliwie jedna z wielu mocnych stron tej adaptacji. Od takiej właśnie sceny rozpoczyna się całe widowisko; na scenie karoca, tłum ludzi z bagażami, a wśród nich nieco zagubiona, choć zafascynowana otoczeniem młodziutka Manon. Hanna Sosnowska-Bill w tej roli zachwyca, urzeka i przyciąga, a swoim głosem zdecydowanie czaruje. Siedemnastoletni kawaler des Grieux (w tej roli równie doskonały Eric Fennell, świetnie oddający swą grą bijące od postaci dobro i prostoduszność) przypadkiem spotyka Manon w chwili, gdy ta ma zostać odesłana przez rodzinę do klasztoru, i zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, zresztą z wzajemnością. Postanawiają razem uciec do Paryża i rozpocząć wspólne życie.

Fot. Tomasz Golla, źródło: www.facebook.com/operawroclawska
NASZA JEST MIŁOŚĆ I RÓŻE, NASZE JEST ZŁOTO
Z początku wszystko wydaje się być jak z bajki: zakochani cieszą się sobą i pielęgnują miłość. Jednak pociąg młodej Manon do bogactw, luksusów i przepychu (których to rzeczy szlachetny, acz pozbawiony rodzinnych pieniędzy des Grieux nie może jej zapewnić) sprawia, że ta wyrzeka się miłości w okrutny sposób.
Zraniony i cierpiący des Grieux postanawia zostać księdzem, podczas gdy Manon króluje na salonach i czerpie radość z życia oraz poczucia niezależności, a także satysfakcję z faktu bycia podziwianą za swą niezwykłą urodę. Gdy tak opływa w luksusy, w pewnej chwili orientuje się jednak, że brakuje jej w tym czegoś – a tym czymś jest miłość des Grieux. Wraca więc do niego i wciąga go w swój świat, mami go, a des Grieux, zaślepiony uczuciem, które nie wygasło, usiłuje zaspokoić wszystkie jej potrzeby, nawet w nie do końca uczciwy sposób.
MOJE SERCE BYŁO ZMIENNE I PŁOCHLIWE
Manon jest płocha, rozdarta i nieuchwytna. Gdy coś ją porywa i zachwyca, to robi to bez reszty. Jej postać to opowieść o sercu niezdecydowanym i niekonsekwentnym, które ostatecznie samo na siebie sprowadza zgubę. „Manon” Julesa Masseneta to opowieść o silnym pożądaniu, zakazanej miłości i nieokiełznanej młodości. To także opowieść o przeciwstawianiu się społecznym konwenansom, które w tamtych czasach często silnie dawały o sobie znać.

Fot. Tomasz Golla, źródło: www.facebook.com/operawroclawska
Oprócz warstwy znaczeniowej w Operze Wrocławskiej na scenie zachwyca również scenografia i kostiumy (odpowiednio: Waldemar Zawodziński, Maria Balcerek); zdobne, kunsztownie wykonane dekoracje, mnogość barw i efektowność całej scenerii sprawia, że widz z zachwytem chłonie wzrokiem kolejne akty opery. Choreografia i ruch sceniczny (Janina Niesobska), szczególnie w scenach grupowych, stanowią cudownie bogate tło dla rozgrywających się wydarzeń. Nie sposób oczywiście nie wspomnieć tutaj również orkiestry i chóru Opery Wrocławskiej (kierownictwo muzyczne i dyrygent: Bassem Akiki): muzyka podbija emocje i prowadzi akcję płynnie i zjawiskowo. Świetnie wypadły również role drugoplanowe, chociażby Mariusz Godlewski jako Lescaut, Jakub Michalski w roli hrabi des Grieux czy Jędrzej Tomczyk jako Guillot de Morfontaine.
„Manon” to dzieło złożone, a dzięki temu tak fascynujące i zdecydowanie zasługujące na uwagę.
Zapraszamy do Opery Wrocławskiej jeszcze 1, 2 i 3 lipca 2022: więcej informacji TUTAJ.