Kradzież, morderstwa i kłamstwa „Ludzi Putina” – recenzja książki Catherine Belton

Książka Catherine Belton została wydana w Wielkiej Brytanii dwa lata temu i dwa lata później wciąż jest przerażająco aktualna. Ludzie Putina. Jak KGB odzyskało Rosję i zwróciło się przeciwko Zachodowi jest po pierwsze opowieścią o długotrwałym procesie przekazania władzy Władimirowi Władimirowiczowi Putinowi z rąk prozachodniego polityka, jakim wydawał się Borys Jelcyn – w latach 1991-1999 prezydent Federacji Rosyjskiej. Po drugie opisuje karierę „od zera do bohatera”, która stała się udziałem Władimira Putina – niegdyś agenta radzieckiego wywiadu, następnie petersburskiego urzędnika, a w końcu wyciągniętego „znikąd” kandydata na prezydenta Rosji, który zdobywa władzę i wbrew oczekiwaniom wielu ludzi nie zamierza nikomu jej oddawać.
Mogłoby się wydawać, że Borys Jelcyn zrobił rzecz absolutnie oczywistą namaszczając na swojego następce obecnego prezydenta naszych sąsiadów ze wschodu. Jest to jednak myślenie post factum albowiem pod koniec poprzedniego tysiąclecia Putin był postacią z cienia – niezbyt znany w ojczyźnie sprawiał w świadomości rodaków wrażenie „nowej miotły” w rosyjskiej polityce. Stojąc w opozycji do ludzi znanych z koneksji z komunistami, służbami bezpieczeństwa i skompromitowanymi politykami jawił się jako nowa nadzieja na zbliżenie z Zachodem, podniesienie z kolan rosyjskiej gospodarki i wprowadzenie Federacji z sukcesem w XXI wiek.
Będący przed pięćdziesiątką nowy prezydent musiał zmierzyć się z całą plagą zaskakujących i trudnych wydarzeń: od zatopienia Kurska i wojnę w Czeczenii, po świat naznaczony 11 września i międzynarodowym terroryzmem. W oczach zwykłych obywateli po chwilowym kryzysie (zwłaszcza w przypadku Kurska) stawał się bohaterem, który stanowczo reaguje na zagrożenie czeczeńskim terroryzmem prowadząc na terytorium Czeczenii działania wojenne, a także przyczyniając się do wzrostu zamożności i ogólnego poziomu życia w Rosji. Okazuje się człowiekiem, który rządzi twardą ręką i rozprawia się z bandytami oraz oligarchami, którym pokazuje miejsce w szeregu, oskarża o kradzież narodowego majątku i działanie na szkodę państwa – stawia przed sądem nawet takiego bogacza jak Michaił Chodorkowski (nowobogacki miliarder, który zbił fortunę podczas transformacji ustrojowej i którego 1/100 majątku była nie tylko poza możliwościami zarobienia przez Rosjan, ale wręcz była poza granicami ich wyobraźni).
W tym portrecie rodem z Russia Today od dawna pojawiały się rysy – często bardzo głębokie. To właśnie tym skazom przygląda się autorka książki. Wzięty pod lupę Władimir Władimirowicz pokazuje nam się jako człowiek, którego obecny status wcale nie jest dziełem przypadku. Za jego karierą stali „bezpieczniacy”, czyli ludzie z dawnego KGB, a obecnego FSB – na jaw wychodzą koneksje z petersburskim półświatkiem i interesy robione przy udziale tamtejszej brutalnej mafii. Interesy naznaczone krwią oraz cierpieniem ludzi, którzy chcieli żyć uczciwie i w miejscu, które uczciwe życie umożliwia. Dowiadujemy się sporo o przeszłości tego dawnego kagiebisty. Jako prezydent Federacji Rosyjskiej staje się przykładem dla swych podwładnych: prania brudnych pieniędzy, układania się z przestępcami, gromadzenia pieniędzy na osobistych kontach za pomocą wszelkich dostępnych opcji – włącznie z przejmowaniem spółek i ich drenowaniem. Nieruchomości budowane na jego zlecenie wskazują, że jego prawdziwy majątek mógłby umieścić go w czołówce najbogatszych ludzi świata – a przy okazji powiększania go nie cofa się przed niczym. Dzięki Catherine Belton poznajemy szczegółowo koneksje Putina i wszystkich jego „przyjaciół” – struktura zbudowana przez niego przy udziale byłych funkcjonariuszy KGB wyklucza udział ludzi, którzy mogliby mu się sprzeciwić, gdyż wtedy byliby przeciw wszystkim należącym do obszaku. Bohaterstwo w walce z terroryzmem okazuje się źródłem wielu wątpliwości i trudnych pytań. Na tyle niewygodnych, że stały się przyczyną śmierci Aleksandra Litwinienki. Władimir Putin nigdy nie pogodził się z rozpadem ZSRR uznając, że odpowiedzią na prozachodnią politykę poprzednika będzie syndrom oblężonej twierdzy, w którym Rosja staje się ofiarą spisków USA i ostatnim sprawiedliwym w walce o tradycyjne wartości. Pojawia się tu wątek Ukrainy, która według „cara Rosji”, jak często określa się tego człowieka, zafascynowanego okresem carskim, była integralną częścią imperium i próba usamodzielnienia się stanowi nieuleczalną zadrę w sercu wszystkich tych, którzy chcieliby, aby wciąż znajdowała się pod butem Moskwy.
Publikacja ta jest lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy zechcą spróbować zrozumieć atak Rosji na Ukrainę oraz sposób myślenia i działania Władimira Putina. Na koniec dodam jeszcze, że jest to też oskarżenie skierowane w stronę zwłaszcza europejskich polityków (chociaż dostaje się też trzem ostatnim amerykańskim prezydentom) – pieniądze transferowane poprzez czarne rynki prane były w Londynie (prześmiewczo nazwanym tu Londyngradem w tytule jednego z rozdziałów), będącym miejscem działania rosyjskiej agentury, skoligaconych z Putinem oligarchów, a także miastem zamieszkania ich rodzin – tak samo jak rosyjskich polityków. Na kartach książki „brylują” zwłaszcza politycy z Niemiec i Włoch udowadniając, że dzisiejsza, dość uległa wobec Rosji postawa nie jest dziełem przypadku czy dbania o interesy własnych obywateli, a efektem wieloletnich działań rosyjskich agentów wpływu i umiejętności właściwego wydawania pieniędzy. Serdecznie polecam.