,,Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie wg Szewców Witkacego” – recenzja z Teatru STU

Plakat premierowy, autor Dorota Ogonowska.

     Balansujcie dopóki się̨ da, a gdy się̨ już̇ nie da, podpalcie świat!

– Józef Piłsudski

Czegokolwiek bym nie napisał o spektaklu ,,Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie wg Szewców Witkacego” to podejrzewam, że mogłoby to być zdecydowanie za mało. Nie wiem doprawdy, co najlepiej zagrało podczas przedpremierowego pokazu, który obejrzałem w dniu 19.02. Wydaje mi się, że wszystko, ale może zacznę po kolei.

Łukasz Rybarski jako Prokurator Scurvy

Beata Rybotycka jako Sajetana

Najpierw obsada, tutaj nie będę się silił na zbyt wyszukane komentarze – krakowski widz, który pojawia się  w Teatrze STU zawsze może liczyć na wysoką jakość rzemiosła podnoszonego do rangi artyzmu. Dalej scenografia i więcej interesujących elementów. Pomimo, że jak zwykle była raczej minimalistyczna to jej surowość i mroczna twardość zdecydowanie wpasowały się w niezbyt optymistyczny wydźwięk historii stworzonej przez Witkiewicza, a zaadaptowanej na potrzeby naszej współczesności przez Krzysztofa Jasińskiego. I to zderzenie jest przerażające tak bardzo, że śmieszy. Dotarliśmy już do takiego stanu surrealizmu naszej rzeczywistości, że z najstraszniejszych rzeczy musimy się śmiać, by nie oszaleć. W zachowaniu zdrowego umysłu i jako takiej równowagi ten spektakl wybitnie pomaga.

Moja sąsiadka w teatrze słusznie zauważyła półgłosem, że w zasadzie brakowało tylko kota, a moglibyśmy oglądać tę sztukę jako reportaż fabularyzowany. Naturalnie nieco przesadzam, ale takie właśnie wrażenie odnosiłem obserwując Beatę Rybotycką oraz Łukasza Rybarskiego jako Sajetanę i Prokuratora Scurvy’ego. Te dwie postacie (zwłaszcza w drugim akcie) toczyły niby przyjacielską pogawędkę, która jednak przerywana jest okrzykami gniewu i łzami rozpaczy.

Daria Polasik-Bułka jako Czeladnik I

Anna Graczyk jako Czeladnik II

Marcin Zacharzewski jako ,,Księżna''

Marcin Zacharzewski jako ,,Księżna”

Katarzyna Cichosz jako Fierdusieńka

I jeszcze jeden szalenie istotny element, o którego wadze czasem w teatrze się zapomina, to kostiumy, za które odpowiedzialna jest Anna Franczyk-Witkowska. Stanowiły one piękne dopełnienie całości, jak urzekające opakowanie dla długo oczekiwanego prezentu – w zasadzie można by się obyć bez kolorowego papieru i wstążki, ale podarunek straciłby wtedy wiele ze swojej wyjątkowości i tajemniczości.

 

 

Premiera spektaklu ukoronowała 56-lecie Teatru STU, zatem teatrowi, dyrekcji i wszystkim pracownikom życzę z całego serca STU lat (bynajmniej nie samotności).

Mateusz Leon Rychlak

Karol Bernacki jako Hiperrobociarz

 

 

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.