„Bowie w Warszawie” D. Masłowskiej w Teatrze Studio

fot. Natalia Kabanow

Krótka wizyta Davida Bowiego w Warszawie stała się niemal wydarzeniem mitycznym, czymś na kształt miejskiej legendy. Nikt nie zrobił mu zdjęcia, pewnie mało kto nawet wiedział, że taka sława może odwiedzić smutną i szarą stolicę socjalistycznego państwa. Pewnie część z czytelników zastanawia się, co tak wielka sława robiła w Warszawie. Powody tej wizyty (a w zasadzie spaceru) są bardzo prozaiczne.

fot. Natalia Kabanow

W 1976 roku Bowie jechał z Moskwy do Berlina Zachodniego. Pociąg, którym podróżował, zatrzymał się na stacji Warszawa Gdańska. Korzystając z okazji, artysta wybrał się na krótką przechadzkę po mieście. Dotarł na plac Komuny Paryskiej (obecnie plac Wilsona), gdzie wszedł do jednej z księgarń i kupił kilka winylowych płyt – wśród nich płytę Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Owocem tego krótkiego spaceru jest utwór „Warszawa”, który znalazł się na albumie „Low”.

O tym, że Dorota Masłowska wzięła na swój warsztat to krótkie wydarzenie, mówiło się już od jakiegoś czasu. Przed wydaniem książkowym dramat trafił na deski teatru. Spektakl w reżyserii Marcina Libera miał swoją premier kilka dni temu w warszawskim Teatrze Studio.

Akcja dramatu dzieje się w warszawie lat 70. Regina (w tej roli Maja Pankiewicz) właśnie ma zacząć pracę w księgarni. Jej życie wydaje się być idealnie zaplanowane przez matkę – miała dalej się uczyć i wyjść za mąż za biznesmena, który dorobił się na hodowli pieczarek. Dziewczyna zaczyna jednak odkrywać swoją seksualność.

„Bowie w Warszawie” to opowieść o niespełnionej lesbijskiej miłości z historią kryminalną w tle: po Mokotowie grasuje tajemniczy Dusidamek, którego ofiarą padają kobiety. Śledztwo prowadzi milicjant (Marcin Pempuś), który reprezentuje wszystkie absurdy PRL-u w pigułce. W niemal każdej scenie pojawia się tajemnicza postać ubrana na złoto (w tej roli Bartosz Porczyk). Kim jest ta tajemnicza robotyczna postać? Przekonajcie się sami.

fot. Natalia Kabanow

Bohaterowie najnowszego dramatu laureatki Nagrody Nike chcą żyć pełnią życia, ale tylko udają, że żyją. Cały świat jest jakby parodią marzeń, groteską istnienia. Trudno nawet o jakąkolwiek nadzieję. Chyba nawet jej nie ma, nie przejdzie nikomu przez myśl. Do tego szarego świata na chwilę wkracza David Bowie…

Dorota Masłowska rzadko kiedy trzyma się jednego gatunku literackiego. Podobnie jest w przypadku „Bowiego w Warszawie” – w dramacie możemy znaleźć elementy tragikomedii, kryminału milicyjnego i musicalu. Taka mieszanka może wydawać się niespójna, szczególnie jeśli chodzi o elementy musicalowe. Ku mojemu zaskoczeniu tym razem wszystko ze sobą grało, było wspólne, a wplatane elementy muzyczne nie psuły fabuły i odbioru dzieła. Wprowadzały za to elementy humorystyczne i niesamowity klimat lat 70.

Jednak jak zawsze u Doroty Masłowskiej najważniejszy jest sam język. W „Bowiem w Warszawie” można znaleźć bardzo dużo gier językowych i komizmu. Styl mowy bohaterów naprawdę przypomina ten, który można usłyszeć w filmach sprzed 40-50 lat. Jednak trzeba przyznać, że fabuła dramatu jest raczej symboliczna – najważniejsza jest warstwa językowa.

„Bowie w Warszawie” to dramat obowiązkowy dla wszystkich miłośników tekstów Doroty Masłowskiej. Świetna reżyseria, niesamowita gra zespołu aktorów, interesująca scenografia, a przede wszystkim wspaniały tekst… Życzę wszystkim samych tak dobrych spektakli. Koniecznie odwiedźcie Teatr Studio i obejrzyjcie „Bowiego w Warszawie”!

Książkowa wersja dramatu ukaże się już 12 stycznia 2022 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego. Ilustracje do książki stworzył Mariusz Wilczyński, autor filmu animowanego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”.

Teatr Studio

Marcin Mieteń

kocha języki obce, podróże i książki, zainteresowany współczesną literaturą polską i kulturą arabską, a od niedawna także reportażem

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.