Kres czasu

Czy można świąteczny felieton napisać, w nastroju świątecznym nie będąc? Czy brak świątecznego nastroju z braku śniegu się bierze? W radiu jakaś wigilijna piosenka Perfectu leci, ale chciałoby się Autobiografii posłuchać. Czy to normalne? Czym są święta? Karpiem? Zupą grzybową? Złamaniem opłatka? Opłatkiem? Może w odwrotnej kolejności? O co chodzi z tymi wszystkimi ozdobami? Na choinkach, na dachach, na gankach, krużgankach, na wieżach i sklepach, w pocie czoła wieszanych? I niech jeszcze te lampki na baterie będą, takie AA na przykład, co się wyładują i nigdzie nie znajdziesz. Nigdzie nie znajdziesz, bo w delikatesach są tylko AAA, a gość od elektrycznego już zamknął i pojechał. Na święta pojechał.
I o co chodzi z tymi piernikami? I o co z tymi kolędami chodzi? W radiu takim na przykład. Włączasz jakąś lewicową stację i tam śpiewają o Jezusie. Raz w roku, ale śpiewają. Włączasz prawicową i tam też śpiewają, ale inaczej niż zwykle śpiewają. I ten Jezus cały czas tam jest i leci. Raz jest już w kołysce, a raz się rodzi dopiero. I nie wiesz, czy to już powinieneś świętować, czy jeszcze nie. Czy się wstrzymali z porodem, czy może…
Pies wyje za oknem, wtórując Apelowi Jasnogórskiemu z pobliskiemu kościoła. Znak, że 21:00. Trzy godziny do pasterki.
Wracając do tematu. Chyba już się urodził. Ale on tak co roku się chyba rodzi, co nie? Tak co roku jest to lepienie uszek, te ozdoby na drzewie i krzewie, to latanie po baterie AA, te SMS-y z życzeniami, co to myślisz, że ktoś pamięta, że ktoś cię lubi, a to InPost tylko albo inny Media Expert, albo ten kolega mało znany, co to rozsyła „Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku” do wszystkich swoich kontaktów. I człowieka to denerwuje, bo Nowy Rok pisany z wielkich liter to jest 1 stycznia jedynie. Czyli co, tylko 1 stycznia ma być szczęśliwy, a reszty umowa nie obejmowała? W takim razie już wie człowiek, skąd potem takie buble w naszej ponurej, szarej rzeczywistości zachodzą. Dzięki, kolego.
I to wszystko co roku takie samo jest. Tylko bałwana już nie ma, bo globalne ocieplenie. I karpia jakby mniej, bo inflacja 6%. I tak się człowiek wyrywa z tej ponurej rzeczywistości, żeby się do tych świąt przygotować. I ma czuć ten magiczny czas, bo przecież wszyscy o tym magicznym czasie od września trąbią. Magiczny czas! Taki dzień, ciepły, choć grudniowy. I potem człowiek jest taki napompowany, pracuje, przygotowuje się, kupuje prezenty i myśli: „24 będzie relaks”. A potem co? Siada do laptopa po wigilii, chce coś napisać sensownego, więc wyłącza zakładki z Wikipedii o Stalinie i Dzierżyńskim (bo jeszcze wczoraj na studia jakieś mało wartościowe wypracowanie pisał), włącza Worda i… irytacja? Pustka? Nie wiadomo, co ma napisać. Co tu pozytywnego wymyślić. A ludzie oczekują czegoś pozytywnego przecież. Bo święta w końcu!
I się tak człowiek denerwuje bardziej jeszcze, bo mu te niby magiczne chwile uciekają. Mógłby napisać coś mało wymagającego, coś taniego, co się sprzeda łatwo, albo w ogóle nie pisać i byłby spokój. A tak, to już jest 22:00, dwie godziny do pasterki, a zamiast porodówki mamy dom pogrzebowy. I znowu w radiu słyszy: „Chodźcie tu, chodźcie do ognia, w sercach nam płonie pochodnia”. Jaka pochodnia do jasnej ciasnej?! Może jak ktoś sobie strzeli Tennessee Fire do reklamy Polsatu, to będzie miał pochodnię. Tu tej pochodni nie ma. Może to kwestia czyjejś abstynencji?
Ale mamy 22:40. Godzina dwadzieścia do pasterki i człowiek jakby spokojniejszy, już się tak nie denerwuje. W przerwie między zdaniami poszedł sobie makówek dołożyć, co mu smak świąt od lat przypominają. Zjadł, zapił Coca Colą (co droga teraz jest, więc lepiej smakuje) i mu się dobrze zrobiło. Napisał, co miał napisać. Po drodze w Messengera zajrzał i też odpisał, bo ktoś mu życzenia na jego życzenia złożył. Pomyślał, że może tak ma być. Że czasami gorzej musi być, żeby potem lepiej było. A że to gorzej na wigilię wypadło, to zdarza się czasami. A że cały następny rok jak wigilia ma być to głupie gadanie tylko.
I się uśmiechnął, i o 23:10 skończył. Laptopa jeszcze zamknie, ale musi to zdanie skończyć. I to też. Na tytuł tych bazgrołów pomysłu nie miał, to jakąś frazę z piosenki co mu się spodobała wrzucił. I dobre. I jeszcze życzenia dobrych świąt wszystkim złoży. I teraz na pasterkę pójdzie. Może Jezusa tam znajdzie, a jak nie tam, to może gdzieś po drodze.
Śpiewajcie i grajcie Mu. Amen.