Kruk z Tower – prosto nad przepaść

Po obejrzeniu sztuki pt. „Kruk z Tower” w Teatrze Dramatycznym w Warszawie można na jakiś czas zupełnie zaniemówić – tak wielką siłę oddziaływania ma ten spektakl, doskonale zrealizowany i zagrany przez dwoje fantastycznych aktorów. Katarzyna Herman w roli matki pokazuje nam szczyty możliwości aktorskich kogoś obdarzonego wielkim talentem. Postać, w którą się wciela powoduje, że zaciskamy pięści i wbijamy sobie paznokcie w skórę, żeby nie zeskoczyć z widowni na scenę i nie przemówić jej do rozumu. Jest tak realistyczna krocząc po niebezpiecznej ścieżce prowadzącej prosto nad przepaść, tak bardzo zaślepiona miłością do syna, którą w końcu zamienia w coś chorobliwego. Partnerujący jej Konrad Szymański staje w pełni na wysokości zadania i swoją grą sięga poziomu wyznaczonego przez Herman. Jego Kostia wzrusza nas i bawi, jesteśmy w stanie w pełni zrozumieć jego stan ducha i nawet go usprawiedliwić. Jego buntownicza postawa wydaje nam się czymś zupełnie naturalnym i niegroźnym, chociaż budzi pewne obawy o to, że blisko od niej do stanu depresji. Ten niezwykły duet na scenie w każdym momencie jest dla nas całkowicie wiarygodny. A spektakl grany w małej sali, przy niewielkiej widowni, kameralny – bez zbędnych rekwizytów, przy niezwykłej oprawie multimedialnej, która stanowi nie zakłócające odbioru tło tej historii – jest małym arcydziełem.
Nie ma żadnego sensu streszczać fabuły sztuki. Ten spektakl trzeba obejrzeć i „przerobić” samemu. Historię relacji pomiędzy matką, a synem można odczytać jako bezpośredni przekaz dotyczący rodzicielstwa. Można też jednak doszukać się głębiej ukrytych treści związanych z relacjami z drugą, bliską osobą. Dobrze wiemy, że czasami do najbliższych nam osób najtrudniej jest nam dotrzeć. Pozbawieni obiektywizmu, pewnej perspektywy spojrzenia na osobę, która żyje tuż obok nas, zupełnie nie widzimy jej prawdziwego obrazu, tylko czasami całkowicie zakrzywiony. Z drugiej strony my sami potrafimy czasami zabarykadować się w swoim mentalnym odosobnieniu przed najbliższymi nam osobami do tego stopnia, że już potem nie wiemy jak się stamtąd wydostać.
Łatwo jest powiedzieć komuś: porozmawiajcie ze sobą, wyjaśnijcie sobie wszystko. Czy łatwo jest rozmawiać? Zwłaszcza w sytuacji, kiedy jedną i drugą stronę wypełniają tak silne emocje, że nie da się znaleźć dla nich upustu lub znajduje się go tylko w przejawach agresji słownej i fizycznej. Jeśli przez lata, miesiące, a nawet tygodnie z kimś się nie rozmawiało, jak można zacząć to robić? I od czego zacząć?
W sztuce pt. „Kruk z Tower” – która pełna jest ważnych znaczeń i przesłań i warto jest znaleźć te, które są dla nas najważniejsze – trzy rzeczy uderzają mocno i warto je przemyśleć. Pierwsza to taka, jak dużą rolę w relacji z drugą osobą grają – niepotrzebnie – właśnie zgromadzone w nas emocje, których nie potrafimy uciszyć. Zakładamy złe intencje drugiej strony, nie potrafimy oddzielić tego, co nas wzburza, od zwykłej codziennej sytuacji, której to zupełnie nie dotyczy. Nie potrafimy pozbyć się oczekiwań i pewnych założeń, które przesłaniają nam kompletnie prawdziwe uczucia drugiej osoby. Trudno jest nam pozbyć się pewnych obciążeń związanych z naszym wyobrażeniem tego, jak wygląda jej myślenie i jak chcielibyśmy, by wyglądało. A wystarczyłoby zrobić jedną prostą rzecz – prostą w teorii oczywiście – całkowicie otworzyć się na drugiego człowieka. Nic nie zakładać i nie oczekiwać. Szanować w pełni jego osobność.
Druga rzecz, która uderza i na którą warto zwrócić uwagę to niesamowite podobieństwo matki i syna. Jakże wiele mają sobie do powiedzenie i zaoferowania, kiedy matka podejmuje rozmowę z Kostią jako Toffi. Jak szybko znajdują wspólny język. A to oznacza, że wcale nie są z dwóch aż tak różnych planet. Wręcz odwrotnie. Być może mogliby łatwo znaleźć drogę do siebie w codziennej relacji matka – syn, tylko blokuje ich pewien skrypt, w który ją wpisali. Jakże nam tego szkoda. Jak bardzo boli ten zmarnowany wspólny czas, zmarnowane, „nieprzegadane” całe lata wspólnego życia.
W relacji Kostii z matką prawdziwie przeraża całkowita krótkowzroczność matki, dla której najważniejsze jest to, czy syn nie ma „niewłaściwej” orientacji seksualnej i jej małostkowość wobec faktu, że syn wkracza właśnie w dojrzałość – pełen niepokoju, niepewności i wielkiej wrażliwości. Wrażliwości przykrywanej skrzętnie obojętnością i ignorowaniem świata zewnętrznego, co łatwo jest ocenić, kiedy znalazło się z nim „sam na sam” w świecie online – w którym jest posępnym Krukiem z Tower, piszącym niezwykłe, pełne mocy i bólu wiersze . Jednak matka, skupiona maksymalnie na sobie i swoim samopoczuciu po odnalezieniu tego zupełnie nowego rodzaju bliskości z synem, ignoruje to kompletnie. Pojawia się paradoks: matka odnajdując bliskość z synem, oddala się właśnie od niego tak bardzo, jak to tylko możliwe i znajduje na ścieżce, z której nie będzie odwrotu. I tu mamy trzecią rzecz, która w „Kruku z Tower” objawia się na każdym kroku. To całkowite skupienie się na sobie i swoich uczuciach, które przesłaniają nam drugą stronę relacji. Zamknięci w świecie własnego cierpienia, samotności, zagubienia nie potrafimy już dostrzec tego, co czuje druga osoba i w gruncie rzeczy wcale nie chcemy. Zależy nam tylko na tym, żeby złagodzić własny ból, żeby nam było trochę lepiej, zapominając, że nasze „lepiej” nie oznacza poprawy nastroju drugiej strony. A bywa, że znacznie go pogarsza.
Sztukę pt. „Kruk z Tower” nie tylko warto, ale po prostu trzeba zobaczyć. Katarzyna Herman i Konrad Szymański, którzy zbierają zupełnie zasłużone owacje na stojąco za swoje kreacje, z wielkim wyczuciem i talentem tworzą obraz, który wypełnia nam głowy niepokojem i na długo pozostaje w pamięci, drażniąc nasze poczucie zadowolenia z siebie w rolach, które na co dzień wypełniamy. Bo uświadamiamy sobie, jak zarazem silna i ulotna jest więź między dwojgiem ludzi, między rodzicem a dzieckiem, i jak łatwo jest zniszczyć ją doszczętnie bez żadnej możliwości naprawienia tego, co się zniszczyło. Jak łatwo jest przegapić moment, w którym można było jeszcze wszystko sobie wyjaśnić.
Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Dramatycznego w Warszawie
Kruk z Tower, Teatr Dramatyczny w Warszawie
Reżyseria: Aldona Figura
W rolach głównych: Katarzyna Herman, Konrad Szymański
Katarzyna Herman za rolę Matki otrzymała PIERWSZĄ NAGRODĘ AKTORSKĄ na 61. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych – Festiwalu Sztuki Aktorskiej oraz została Naj-Bogusławską aktorką w plebiscycie publiczności.
Konrad Szymański za rolę Syna otrzymał TRZECIĄ NAGRODĘ AKTORSKĄ na 61. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych – Festiwalu Sztuki Aktorskiej.