Prawda czy fałsz? Kiepskie podróbki i fantastyczne falsyfikaty w książce Lydii Pyne

„Fake – fejk – stał się w XXI wieku słowem o ogromnym wydźwięku. Nazywanie czegoś fałszywym to już nie tylko kwestia oszustwa czy podróbki. „Fejk” to etykieta, wyrok, odrzucenie.”
Prawda i fałsz – dwa słowa o bardzo mocnym wydźwięku. W życiu zależy nam na prawdzie, fałsz odrzucamy z założenia jako coś zupełnie nie do przyjęcia. Dotyczy to właściwie wszelkich sfer życia przynajmniej na poziomie deklaracji. Jednak jakże często to właśnie z fałszem mamy do czynienia, zupełnie nie mając tego świadomości. Czy może zdarzyć się, że rzecz fałszywa – tak zwana podróbka, falsyfikat, sztuczność – zyska większe uznanie niż oryginał, na podstawie którego powstała? Czy i w jakich sytuacjach wybieramy zdecydowanie prawdę – oryginał, a kiedy jesteśmy w stanie zdecydować się – całkiem świadomie – na fałsz, podróbkę, małe lub większe oszustwo?
Na co dzień zapewne większość z nas nie rozważa tego typu kwestii, jednak wystarczy się nad tym zastanowić. Czy nie mamy do czynienia z podróbkami perfum, torebek, butów i tysiąca innych rzeczy? Pomijając kwestie prawne – często świadomie godzimy się na to, że są tylko podróbkami, jeśli są to dobre podróbki. A jak ma się rzecz na przykład ze sztucznymi futrami? Słowo „sztuczne” w pierwszej chwili nas odrzuca. Nikt nie ma przecież ochoty na sztuczne jedzenie, sztuczne tkaniny, sztuczne kwiaty. Czy jednak na pewno? W przypadku futer rzecz jest dosyć poważna i równie kontrowersyjna. Co do sztucznego jedzenia, tkanin, kwiatów itp. – myślę, że nie trzeba wskazywać palcem i wyliczać argumentów, które mogą przemawiać „za” i rzeczy, dla których „sztuczność” jest dzisiaj powszechna.
„Prawdziwe fałszerstwa. Kilka niesamowitych historii o podrabianiu” Lydii Pyne to wciągająca książka między innymi o tym, jak bardzo podkreślamy wartość tego, co prawdziwe, autentyczne, oryginalne, a jednocześnie jak często dajemy się „nabrać” i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mamy do czynienia z czymś zupełnie przeciwnym. Autorka jednak – jak się szybko okazuje – wcale nie zamierza przekonywać nas o wyższości rzeczy oryginalnych nad fałszywymi. Tak, jak można to odczytać z tytułu książki, udowadnia, że niektóre fałszerstwa zyskują z czasem na wartości lub od początku mają za zadanie udawać coś, czym nie są, w słusznym celu.
W kolejnych rozdziałach znajdujemy interesujące historie fałszerzy, podróbek, „oszustw”, które przez lata wywoływały konsternację i spory badaczy, naukowców, dziennikarzy, zwykłych obserwatorów. Niezwykle ciekawe są te dotyczące stanowisk archeologicznych lub eksponatów muzeów historii naturalnej. Na dobry początek jednak poznajemy historię hiszpańskiego Fałszerza – anonimowego malarza, który przez lata podrabiał średniowieczne obrazy i z powodzeniem sprzedawał jako oryginały, a obecnie jego falsyfikaty są cenione na rynku dzieł sztuki niemal tak wysoko, jak oryginalne malowidła. Kolejna tego typu historia dotyczy autora „podróbek” dzieł słynnego Szekspira. Poznajemy też w pewnym stopniu zabawną historię naukowców, którzy przez lata zajmowali się zbieraniem skamielin, z których odczytywali fragmenty geologicznej i biologicznej historii Ziemi. Czy łatwo można była nabrać niektórych z nich, podrzucając fałszywą skamielinę? Czy jeżeli ktoś jest przekonany, że ma przed sobą obiekt oryginalny, da się łatwo odwieść go od tego, biorąc pod uwagę koszty związane z całkowitą ruiną lat jego pracy i badań? Jeden z wielu rozdziałów książki poświęcony jest z kolei w całości produkcji sztucznych diamentów – celowej i z różnych względów pożądanej. Jak w tym przypadku odnieść się do słowa „sztuczne”?
Z wielką pasją, dbałością o szczegóły, uzupełniając książkę ilustracjami, Lydia Pyne prowadzi nas przez zawiłości związane z rozróżnieniem tego, co można uznać za prawdziwe, od rzeczy fałszywych. Po to przede wszystkim, aby uzmysłowić nam, że wymienione tu na wstępie określenia: prawda i fałsz wcale nie są tak jednoznaczne, jak by się wszystkim zdawało.
Historie wybrane do książki opisane są w tak interesujący sposób, że chwilami czyta się je jak lekki, ale wciągający kryminał. Autorka bez pośpiechu odkrywa przed nami kolejne „oszustwa”, najpierw długo opisując wszystkie ważne okoliczności danej sprawy. Dzięki lekturze zostajemy wyposażeni w wiedzę na temat pewnych istotnych szczegółów, które mogą decydować o prawdziwości obrazu, przedmiotu, książki i tym podobnych rzeczy. Dowiadujemy się też – co chyba najbardziej zaskakujące – że na podróbki dają się nabrać nie tylko laicy tacy, jak my, ale również ludzie, którzy poświęcają całe życie i pracę badając dany obszar wiedzy z nią związany.
Intrygujące jest to, że w książce Pyne słowa prawda i fałsz rzeczywiście nabierają zupełnie nowego znaczenia. Wciąż otwarte pytanie: co w końcu jest prawdą, a co nie i co lub kto o tym decyduje, autorka podsumowuje słowami:
„Jeżeli (…) można się czegoś nauczyć z historii zawartych w niniejszej książce, to tego, że powinniśmy bardzo starannie i świadomie decydować o tym, czemu nadajemy etykietkę, na co wydajemy wyrok, co odrzucamy (…). Jeżeli mamy zrozumieć autentyczność – drugą stronę medalu – to fałsz musi być czymś więcej niż tylko słowem kluczem.”
Polecam bardzo „Prawdziwe fałszerstwa…” wszystkim tym, którzy lubią odkrywać i poznawać świat wokół siebie i są w tym zakresie dociekliwi. Warto poznać wszystkie przytoczone w książce historie, a jest ich naprawdę sporo. Prawdopodobnie po przeczytaniu w głowie zostanie wam tyle samo odpowiedzi, co kolejnych interesujących pytań, ale chyba właśnie o te pytania w dobrej lekturze chodzi najbardziej.