„Jedyny taki samolot na niebie” – recenzja książki

Dziś mija dwadzieścia lat od tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w Stanach Zjednoczonych. Zamachy na World Trade Center, Pentagon i tragiczny los pasażerów lotu 93 United Airlines stały się wydarzeniami, które nie tylko wstrząsnęły światem, ale zdefiniowały następne dziesięciolecia pełne aktów terroru, wojen w Iraku, Afganistanie i wzrostu siły Państwa Islamskiego. Publikacja Garretta M. Graffa nie jest jednak analizą skutków tych wydarzeń, a kroniką 11 września – zbiorem wypowiedzi osób, które zostały bezpośrednio dotknięte przez atak zamachowców. Wśród nich są pracownicy kompleksu World Trade Center i Pentagonu, rodziny ofiar (w tym pasażerów samolotów), funkcjonariusze straży pożarnej, NYPD, straży nadbrzeżnej, mieszkańcy Nowego Jorku patrzący z dystansu jak płoną i zapadają się symbole tego miasta.
Jedyny samolot na niebie jest historią ułożoną w sposób chronologiczny – zaczyna się w przeddzień zamachu od burzy szalejącej nad miastem i zachwytem nad pięknem nieba, które 11 września 2001 roku zapewniało bezkresny widok pilotom i pracownikom biurowców. Stopniowo wydarzenia nabierają tempa i tragizmu, a relacje świadków stają się coraz straszniejsze. Mamy tu wiele opowieści o tym, jak poszczególni ludzie unikają śmierci na skutek zderzenia samolotu z budynkiem ze względu na wydarzenia losowe: potrzebę zejścia do magazynu, zapomnienie kluczy itp. Pomaga to zrozumieć, jak istotne mogą okazać się najbardziej błahe decyzje: szczególnie zapada w pamięć na przykład historia mężczyzny, który nie chcąc wyręczać się asystentką będącą w zaawansowanej ciąży sam udał się na dół budynku i tym samym przeżył, mimo że wszyscy pracownicy jego biura dosłownie zniknęli w ciągu kilku następnych minut, gdy samolot trafił w wieżę. Jest tu wiele przykładów heroizmu nie tylko służb mundurowych, ale też zwykłych pracowników firm ulokowanych w WTC – wielu z nich pomimo grożącego im niebezpieczeństwa decydowało się pozostać w środku i pomagać rannym oraz uwięzionym po eksplozjach i przypłaciło to swoim życiem, gdy doszło do zawalenia konstrukcji.

Płonąca wieża WTC I. Źródło: flickr.com, zbiór zdjęć „9/11 Photos”
Poznajemy też mniej znane aspekty tej historii: działalność straży nadbrzeża, która wraz ze zwykłymi ludźmi dokonała ewakuacji Dolnego Manhattanu ratując setki, a być może nawet tysiące ludzi przed śmiercią i obrażeniami. Dowiadujemy się też jak tę sytuację widzieli politycy i wojskowi, a także pracownicy kontroli lotów – zwłaszcza o tym, jak paraliżujące było to, że nikt nie wiedział, jak wiele samolotów zostało porwanych i trzeba było traktować każdy z nich jako potencjalne śmiertelne niebezpieczeństwo, co znalazło zresztą swój wyraz w decyzji o zezwoleniu na zestrzelenie każdego cywilnego samolotu, który zostałby potwierdzony jako porwany przez terrorystów.
Książka wydana przez Wydawnictwo SQN jest świadectwem tamtych dni – składając się z wypowiedzi różnych osób pomaga lepiej zrozumieć i poznać wydarzenia sprzed dwudziestu lat, a przejmujące i smutne relacje, których czytelnikami się stajemy sprawiają, że można wrócić myślami do tamtego dnia i zastanowić się nad tym, jak wiele zła i dobra potrafimy zdziałać.