„Miłość i inne obsesje” – recenzja powieści Liane Moriarty

Przez wiele lat, sięgając po kolejne powieści obyczajowe autorstwa moich ulubionych pisarzy i pisarek, podziwiałam ich za to, jak fantastycznie potrafią oni oddać słowami złożoność ludzkiej psychiki. Byłam pod wrażeniem ich niesamowitej przenikliwości, tego zmysłu obserwatora, który pozwalał im budować tak ciekawe i wielowymiarowe postaci. Uwielbiam powieści psychologiczne, uwielbiam nieoczywiste sytuacje, trudne wybory, moralne dylematy. Jest coś pociągającego w książkach, które nie tylko bez reszty nas pochłaniają, ale i zmuszają nas często do refleksji nad własnym życiem. I nieraz do wyciągania bardzo niewygodnych dla nas wniosków.
To wszystko zapewnia mi między innymi twórczość Liane Moriarty, którą ostatnimi laty rozsławił na cały świat serial Wielkie kłamstewka produkcji HBO, oparty na jej najsłynniejszej powieści o tym samym tytule.
Aż wstyd się przyznać, ale o autorce, która na dzień dzisiejszy jest dla mnie niemal idolką, usłyszałam właśnie dopiero przy okazji premiery wyżej wspomnianej produkcji HBO. Wcześniej nie odkryłam jej książek, to dopiero moja miłość do seriali pozwoliła mi ją poznać. Niemniej jednak, jak głosi mądre powiedzenie – lepiej późno niż wcale. Od kiedy pochłonęłam serialowe Wielkie kłamstewka, jestem wręcz wielbicielką twórczości Liane Moriarty.
Tak czy inaczej, to nie seriale są w centrum zainteresowania tej recenzji. Wróćmy do Moriarty i do ostatniej jej powieści, którą miałam przyjemność przeczytać. Mowa o Miłości i innych obsesjach, powieści, która uświadomiła mi, czym jest prawdziwe mistrzostwo w tworzeniu prozy psychologicznej.
To właśnie dzięki tej książce zrozumiałam, że odmalowanie słowami złożoności ludzkiej psychiki jest niewątpliwie godne podziwu. Ale jeszcze bardziej imponujące jest stworzenie całego wachlarza charakterów i nie branie strony żadnego z nich. Zachowanie dystansu wobec wykreowanych przez siebie postaci, relacjonowanie ich postępowania bez jednoczesnego ich osądzania. Według mnie jest to bardzo rzadka postawa wśród pisarzy, którzy często wpadają w pułapkę zbytniego solidaryzowania się bądź utożsamiania ze stworzonymi przez siebie postaciami. Tymczasem, przynajmniej do tej pory, Liane Moriarty udaje się unikać tego błędu. A książka Miłość i inne obsesje jest tego najlepszym dowodem.
W centrum zainteresowania Moriarty od zawsze znajdują się kobiety. Tym razem nie stało się inaczej. Główną bohaterką Miłości… jest Ellen, ambitna hipnoterapeutka dobiegająca czterdziestki. Na pierwszy rzut oka Ellen jest spełnioną, zadowoloną z życia kobietą. Ma piękny dom, satysfakcjonującą pracę, grono przyjaciół, na których może liczyć. Ale oczywiście nic nigdy nie jest tak piękne jak się wydaje. Ellen też ma swoje zmartwienia. Problemem numer jeden dla naszej bohaterki jest to, że jej zegar biologiczny tyka, a jej nie udało się do tej pory stworzyć satysfakcjonującego związku i założyć rodziny. A Ellen ma ogromną potrzebę zostać mamą.
Kobieta jednak nie poddaje się. Choć jej dotychczasowe związki przysporzyły jej więcej cierpienia niż radości, Ellen co rusz umawia się na kolejne randki z Internetu, licząc na to, że może tym razem spotka w końcu kogoś, z kim będzie mogła budować przyszłość. Pewnego wieczoru wydaje się, że los w końcu uśmiechnął się do Ellen. Patrick wydaje się idealnym dla niej partnerem. Jest przystojny, dowcipny, inteligentny. Randka przebiega idealnie. Do czasu, kiedy okazuje się, że mężczyzna ma jeden, dość spory problem. A jest nim fakt, że prześladuje go jego była dziewczyna.
Stalkerka to dla wielu kobiet zdecydowanie powód do zerwania z kimś wszelkich kontaktów. Ale, ku zaskoczeniu samej Ellen, sytuacja ta nie tyle ją przeraża, co fascynuje. Ellen nie tylko angażuje się więc w związek z Patrickiem, ale i stara się zrozumieć powody, które skłaniają jego byłą dziewczynę do zatruwania mu życia. Powody te poznajemy również my, jako czytelnicy, i to dość szybko, bowiem całą historię opisaną w Miłości… poznajemy z perspektywy Ellen, ale i Saskii – wspomnianej wyżej stalkerki.
Nic nigdy nie jest takie, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka – tym jednym zdaniem można by w zasadzie podsumować twórczość Liane Moriarty. Niemniej jednak od zawsze krzywdząca wydaje mi się tego rodzaju generalizacja. Miłość i inne obsesje warto przeczytać nie tylko dla rozwikłania zagadki, jaką stanowi postać Saskii. Powieść ta uzmysławia nam przede wszystkim, jak ogromne oczekiwania społeczeństwa ciążą na kobietach w pewnym wieku.
Jeśli przekroczyłaś magiczną barierę 35 lat i nadal nie masz partnera, ani dziecka, to nagle stajesz się coraz bardziej przezroczysta dla świata. W pewnym wieku kobieta bez męża i niemowlęcia przy piersi ma coraz mniej tematów do rozmów ze swoimi przyjaciółmi czy rodziną. Wszyscy wokół desperacko łączą się w pary i płodzą dzieci, byle jak najszybciej dostosować się do ogólnie przyjętego modelu życia. Tymczasem jednostki, które nie wpisują się w ten schemat, wciąż są krytykowane. Mimo że to właśnie ci “sparowani” i “dzieciaci” ludzie powinni wiedzieć najlepiej, jak wielkim kompromisem jest zazwyczaj życie rodzinne.

źródło: https://s.znak.com.pl//files/covers/card/f1/Moriarty_Milosciinneobsesje_500pcx.jpg
Powieść Moriarty uświadamia nam również, jak okrutne wobec siebie potrafią być kobiety. I to w czasach, w których naprawdę potrzebujemy się nawzajem wspierać i szanować. Okazuje się, że piękne ideały nie są w stanie przetrwać w zderzeniu z brutalną rzeczywistością, w której większość kobiet nadal próbuje przede wszystkim spełniać oczekiwania innych ludzi.
Polecam Miłość i inne obsesje, jak i wszystkie pozostałe powieści Liane Moriarty wszystkim miłośnikom prozy psychologicznej. Twórczość Moriarty spodoba się zwłaszcza kobietom, które w jej książkach mogą przejrzeć się jak w lustrze, a pod ich wpływem, być może, nawet zmienić swój sposób patrzenia na świat i na swoje własne życie.