Operowy kryminał: „Tosca” w Operze Wrocławskiej

Źródlo: facebook.com/operawroclawska, fot. Tomasz Golla

Scena operowa to miejsce, gdzie zadziać się może wiele pięknych rzeczy. Jednak nie da się ukryć, że jest to też przestrzeń mocno ograniczona. Jak się okazuje, nie musi być to wcale przeszkodą do przeniesienia widzów w więcej niż dwa, trzy miejsca oraz do stworzenia iście filmowego widowiska. Tak było z operą „Tosca” wystawioną w Operze Wrocławskiej na rozpoczęcie sezonu 2021/2022.

Scenografia i kostiumy światowej sławy Gary’ego McCanna to zachwycająca kompozycja i pomysłowy rozmach. Monumentalne i precyzyjnie dopracowane budynki i pomieszczenia (a są one wzorowane na prawdziwych, znanych rzymskich budowlach: kościół Sant’Andrea della Valle, Palazzo Farnese i zamek św. Anioła) robią niesamowite wrażenie. Co więcej, obrotowa scena pozwala na umieszczenie akcji z jednego aktu w więcej niż jednym miejscu: w kościele, ale i za jego murami, w pałacu, ale i w sali tortur. Tak niepozorny środek wyrazu, jakim jest obrót tego, co na scenie, znacząco wpłynął na odbiór opery: stała się bardziej filmowa, ponieważ dzięki temu zabiegowi widzowie mogli podglądać różne miejsca i oglądać krótkie, urywane sceny jedna za drugą.

Źródło: facebook.com/operawroclawska, fot. ENEN STUDIO

Sama „Tosca” Giacoma Pucciniego to historia przepełniona emocjami, które udzielają się również publiczności. Co ciekawe, krytycy od samego początku nie byli pewni, czy opera ta utrzyma się dłużej na scenie; delikatnie mówiąc, po światowej premierze „Toski” w 1900 roku w Rzymie nie wróżyli jej świetlanej przyszłości. Jednak, w przeciwieństwie do krytyków, publiczność na to dzieło od zawsze reagowała zachwytem. Tak było i tym razem, pod koniec sierpnia 2021 roku w Operze Wrocławskiej, kiedy to brawa rozbrzmiewały często nawet w trakcie aktu po konkretnych ariach, a końcowe owacje zdawały się nie mieć końca.

(…) „Tosca” niezmiennie plasuje się w pierwszej piątce najczęściej wystawianych oper na świecie. A jednak bywa postrzegana jako kwintesencja opery, czyli widowisko pełne namiętności i egzaltacji, którego tytułowa bohaterka musi umrzeć w finale. Jest to opinia prawdziwa, a jednocześnie krzywdząca. – „Jak żyć sztuką, jak żyć miłością”, Jacek Marczyński

Tadeusz Szlenkier jako Mario Cavaradossi, Eva Vesin jako Floria Tosca oraz Mikołaj Zalasiński jako baron Scarpia*: czyli klasyczny trójkąt miłosny, tak znany z innych oper. Bohater szlachetny (tenor), zakochana w nim kobieta (sopran) oraz okrutny intrygant (baryton). Każdy z nich oprócz fantastycznych warunków wokalnych dodatkowo wspaniale oddał swoją postać. Cavaradossi jest dobry i poczciwy, Tosca – zniewalająca i elektryzująca, a Scarpia zły do szpiku kości. Warto w tym miejscu pochwalić również resztę obsady: każdy swoją postać poczuł i ożywił. Jakub Michalski jako Cesare Angelotti wypada naprawdę wiarygodnie, a jest to postać właściwie epizodyczna, mimo że napędza dalszy rozwój wydarzeń; zaś Aleksander Zuchowicz jako wierny pomocnik Scarpii, Spoletta, idealnie wchodzi w rolę i oddaje przebiegłość postaci. Poza tym w operze dużo się dzieje aktorsko; soliści opowiadają historię nie tylko głosami, lecz także ruchem, grą.

Źródło: facebook.com/operawroclawska, fot. ENEN STUDIO

Główne postacie „Toski”, w przeciwieństwie do miejsc akcji, są fikcyjne. Postać Florii Toski wzorowana jest jednak na słynnej śpiewaczce Angelice Catalani, tak jak i baron Scarpia ma swój odpowiednik w postaci historycznej – to Gherardo Curci zwany Sciarpa, człowiek okrutny i mściwy, który otrzymał tytuł barona od króla Neapolu.

Fot. Marta Szymańska

Reżyseria Michaela Gielety „Toskę” intensyfikuje, a orkiestra Opery Wrocławskiej pod batutą Maestro Bassema Akiki tworzy nie tylko muzyczne tło do dziejących się na scenie wydarzeń, ale raczej współuczestniczy muzycznie w akcji. Dynamiczne i zachwycające utwory z powodzeniem wzmacniają dramatyzm całej opery. Cała historia dziejąca się na scenie bezdyskusyjnie wciąga i do samego końca intryguje. Końca, niestety, tragicznego. To właśnie w finale swoją kulminację ma emocjonalna przeplatanka ze wszystkich trzech aktów. „Toskę” należy jednak wyróżnić również dlatego, że jest operą nie do końca klasyczną i typową (mimo schematów powtarzających się w innych dziełach, to jasne): powstała bowiem w czasach weryzmu, który „stanowił próbę przełożenia na grunt muzyczny założeń silnie obecnego w literaturze nurtu zwanego naturalizmem”**. W operze zaczęto więc poszukiwać tematów, które zajmowały zwykłych ludzi, aby pokazać jak najwierniej rzeczywistość. Stąd właśnie w „Tosce” tyle brutalności, której zazwyczaj w operze brak.

Kolejna realizacja „Toski” na deskach operowych udowodniła, że jest ona dziełem ponadczasowym. Historia o wielkiej, acz ostatecznie nieszczęśliwej miłości, o odwadze, z wątkiem wojennym w tle zachwyca kolejne pokolenia. Może i jest to „widowisko pełne namiętności i egzaltacji”, lecz czy nie o to przecież chodzi w operze?

Artykuł powstał z pomocą tekstu „Jak żyć sztuką, jak żyć miłością” Jacka Marczyńskiego z informatora „Tosca” pod redakcją Jana Płonki.

*Druga obsada.

**„Jak żyć sztuką, jak żyć miłością” Jacek Marczyński.

Źródło: opera.wroclaw.pl

Więcej informacji oraz pełen repertuar znajdziecie na stronie internetowej Opery Wrocławskiej.

Marta Szymańska

Redaktorka Kultury na co dzień. Studiowała filologię hiszpańską w Poznaniu, uwielbia fotografować, czytać i pisać - poezję i nie tylko. Interesuje się wieloma obszarami kultury i sztuki, a jej ulubiony poeta to Zbigniew Herbert.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.