„Skóra” – współczesna dystopia

Gdybym przeczytała tę książkę wcześniej, odebrałabym ją zupełnie inaczej. Wszystko postrzegałabym przez pryzmat fikcji. Jednak dzięki temu, że „Skórę” Liama Browna przeczytałam w sierpniu 2021 roku, nabrała dla mnie innego znaczenia i wymiaru.
„Skóra” to powieść dystopijna wydana w 2019 roku, opisująca postapokaliptyczny świat po wybuchu pandemii. Tajemniczy i nieznany dotąd wirus sprawia, że ludzie stają się uczuleni… na siebie nawzajem; nawet najmniejsza drobina ludzkiego naskórka może okazać się śmiertelna. Dlatego od kilku lat wszyscy obywatele siedzą zamknięci w swoich czterech ścianach, nie kontaktując się fizycznie nawet z najbliższą rodziną, o wychodzeniu z domu nie wspominając. Całe dotychczasowe życie – praca, szkoła, kontakty międzyludzkie – w pełni przeniosło się do Internetu. Brzmi znajomo?
Książka napisana jest w pierwszej osobie, z perspektywy zapewne trzydziestoparoletniej Angeli, której wyjątkowo trudno przetrwać czasy pandemii oraz izolacji. Coraz bardziej oddalająca się od swojej rodziny (męża i dwójki dzieci) kobieta już dawno zapomniała, czym jest wspólny posiłek przy stole czy chociażby przytulenie własnego męża. Angela postanawia zapisać się do Straży Sąsiedzkiej, która patroluje ulice (stosunkowo rzadko i oczywiście w pełnym „umundurowaniu”, to znaczy w szczelnym kombinezonie i masce ochronnej, ale lepsze to niż nic), dzięki czemu jako jedna z nielicznych zaznaje przywileju wyjścia na zewnątrz. Pewnego razu dostrzega jednak coś, a raczej kogoś, kto wydaje się na początku zwykłym złudzeniem albo kompletnym szaleństwem: mężczyznę w zwykłym T-shircie i spodenkach, bez jakiejkolwiek ochrony. Od tej pory tajemniczy osobnik staje się w pewnym sensie jej obsesją.

Fot. Marta Szymańska
Książka podzielona jest niejako na dwie części: przeplatające się ze sobą rozdziały opowiadają historię początku pandemii oraz czasy obecne, po czterech latach życia w zamknięciu. Dzięki temu powieść jest bardziej dynamiczna i uchyla rąbka tajemnicy na temat narodzin świata, jaki poznajemy od razu na początku książki. Tajemniczy wirus, niepewność, strach, nieznane. Maseczki, kombinezony ochronne, płyn do dezynfekcji. Kontrole i wojsko na ulicach. Zamknięcie w domu, zdalne nauczanie i praca, kwarantanna, racje żywnościowe. Co prawda świat w „Skórze” o wiele bardziej pogrążył się w chaosie po wybuchu pandemii, opuszczone zostały wszystkie miasta i miasteczka, sklepy zostały splądrowane i zrabowane, na ulicach ostatecznie nie było widać zupełnie nikogo; jednak schemat postępowania, a nawet schemat odczuwania i emocjonalne wahania w dużej mierze pokrywają się z tym, czego my sami jako ludzkość doświadczyliśmy od początku 2020 roku. Inni ludzie skurczyli się do mieszczących się w kwadracikach na ekranie zbiorów pikseli, a cały świat po prostu stanął na głowie.
W dzisiejszych czasach, kiedy kamerka internetowa pokazuje nas tylko powyżej ramion, można wręcz zapomnieć, że w ogóle mamy ciało.*
Atmosfera książki jest zbudowana znakomicie: nieustanne napięcie czające się wszędzie, ponurość, niepewność. To zdecydowanie jedna z największych zalet tej książki. Historia jest dynamiczna, wartka, wciągająca. Jednak postacie nie do końca dające się lubić; Angela ma w sobie coś niepasującego, wręcz infantylnego, jej syn Charlie traktowany jest jako jej „porażka wychowawcza”, córka Amber – to zbuntowana nastolatka, jednak najbardziej potrafiąca wzbudzić litość i zrozumienie, i wreszcie mąż głównej bohaterki, Colin, który wolny czas najchętniej bez przerwy spędzałby w wirtualnej rzeczywistości, spełniając swoje seksualne żądze. To trudna rodzina, jeszcze bardziej rozdarta i podzielona przez przymusową izolację. Praktycznie kilka metrów od siebie, tuż za ścianą, a tak naprawdę nieznośnie daleko.
To książka o trudnych czasach, którymi rządzi pandemia; o uległości człowieka wobec natury, choroby i systemu; o samotności, która zaczyna nas definiować, i o tym, co może się stać, kiedy najbliżsi nam ludzie stają się naszymi potencjalnymi wrogami. To książka o potrzebie bliskości za wszelką cenę, o potrzebie tak pierwotnej, że nie musimy nawet nazywać jej słowami. To książka o tęsknocie: za drugim człowiekiem, za przeszłością, za dawną wersją siebie. To książka o życiu w zamknięciu, gdzie świat jest na wyciągnięcie ręki, ale jest to świat, który prawdopodobnie może nas zabić.
Czytelnikowi w głowie rodzą się przeróżne pytania podczas czytania tej książki, które rozwijająca się akcja tylko podsyca. Ciekawość jednak nigdy nie zostaje zaspokojona: zakończenie książki jest otwarte, co niekiedy może pomóc całej historii, w tym jednak wypadku jest wyjątkowo rozczarowujące i drażniące. Niedomknięcie całej opowieści nie jest ułatwieniem do dopowiedzenia sobie dalszych losów bohaterów, a raczej urwaniem w połowie historii, której rozwiązania łaknął czytelnik przez całe prawie 300 stron. Niestety więc, po kawałku niezłej prozy, ze swoimi wzlotami i upadkami, pozostaje nieznośny niedosyt i niezadowolenie. Nie zmienia to jednak faktu, że „Skóra” Liama Browna to interesująca dystopijna literacka pozycja.
„Skóra”, Wydawnictwo Relacja
*Użyte cytaty pochodzą z recenzowanej książki.