Ice man- bezwzględny łowca

Richard Kukliński zwany też IceManem urodził się 11 kwietnia 1935 roku w New Jersey w USA. Jego dzieciństwo i młodość przepełnione były agresją od najmłodszych lat. Ojciec-alkoholik zakatował kiedyś jego brata na śmierć a matka-zmagająca się z chorobami psychicznymi poparła przed policją wersję o nieszczęśliwym wypadku.
Sam Kukliński mordować zaczął w wieku 14 lat. Na swoje ofiary wybierał głównie transwestytów i bezdomnych, którzy w nocnym mieście byli bardzo prostym celem. Gdy podrósł wstąpił w szeregi Nowojorskiej mafii by w niedługim czasie zacząć inwestować spore sumy w biznes pornogaficzny. Tym sposobem zadłużył się u niewłaściwych ludzi i kiedy raz nie oddał pieniędzy na czas, został pobity tak bardzo, że ledwie uszedł z życiem. W tej właśnie walce jego charyzmę dostrzegł członek rodziny gangsterskie j-Roy Demeo. Demeo zatrudnił Kuklińskiego jako swojego prywatnego egzekutora długów i zabójcę na zlecenie. Dawał mu zdjęcia ofiar i wyjaśniał sposób, w jaki ma ją zabić. Tak właśnie zaczęła się kariera Icemena.
Są dwie tezy, mówiące o tym, skąd wziął się uroczy przydomek mordercy: pierwsza z nich mówi o tym, że od tego, jakim był człowiekiem- zimnym, bezwzględnym i bezlitosnym. Druga (moim zdaniem bardziej prawdopodobna) mówi o tym, że przydomek Icemena wziął się od specyficznego sposobu pozbywania się zwłok. Kukliński bowiem zamrażał zwłoki swoich ofiar a następnie wywoził je do innych stanów.
Richard Kukliński przyznał się do pracy dla każdej z pięciu nowojorskich rodzin mafijnych. Był uważany za jednego z najskuteczniejszych płatnych zabójców w USA. Przy tym wszystkim miał kochającą rodzinę, która nic nie wiedziała o jego poczynaniach. Według sąsiadów miał opinię miłego i dobrego człowieka, który dba o swoją rodzinę i jest zdecydowanie niegroźny.
Skupmy się teraz na tym co sam Kukliński mówił o sobie. Bardzo chętnie bowiem opowiadał o sobie, swoich zbrodniach i swoich odczuciach. Przede wszystkim wspomina o tym, że nie czuł nigdy wyrzutów sumienia. Jak mówi „Byłem w stanie każdemu zrobić krzywdę o każdej porze. Nie czułem wyrzutów sumienia. Mogłem to robić bez przerwy, na okrągło”. Sam fakt, że nie był w stanie podać dokładnej liczby swoich ofiar, pokazuje jak bardzo ich nie szanował. Pewny był tylko tego, że było ich ponad 200. Zabijał czym się dało: nożem, pistoletem, sznurkiem do prania. Morderca wspominał też, że zawsze przed morderstwem patrzył ofiarom w oczy żeby jak to nazwał”ostatnim co widzieli była jego piękna twarzyczka”.
Iceman mówił też o tym, że nie czuje żadnych uczuć zabijając człowieka. Nigdy nie obchodziło go to, że robi komuś krzywdę.
Jako główny powód swojej agresji podał chęć zemsty za to, jak kiedyś jego rodzice nim pomiatali i bili go. Jako mały chłopiec znęcał się nad psami i kotami, paląc je żywcem w piecu czy zrzucając z dachu.
Kukliński był tykającą bombą, która zbyt często wybuchała. Rozstrzelając mężczyźnie głowę, jedyne co poczuł to zainteresowanie tym, że”wybuchła jak dynia”. Potrafił jeść pizzę rozczłonkowując ludzkie zwłoki i śmiać się z tego jak krew ofiary chlupała mu w butach, co denerwowało go do tego stopnia, że musiał się rozebrać.
Na trop Icemana trafiono w 1981 roku, po zamordowaniu właściciela sklepu, który odkupował od niego filmy pornograficzne. Kukliński zamroził ciało mężczyzny i wywiózł do sąsiedniego stanu, tak jak robił to już nie raz. W początkowej fazie śledztwa policja sądziła, że mężczyzna uciekł, jednak gdy znaleziono jego zwłoki funkcjonariusze zaczęli szukać osób, które jako ostatnie widziały sklepikarza. Tak właśnie trafiono na trop biznesmena polskiego pochodzenia.
Richarda Kuklińskiego zgubiła własna duma. Zaczął się bowiem chwalić ilością zbrodni jednemu ze swoich wspólników, który okazał się agentem specjalnym. Nagrania posłużyły jako główny wniosek dowodowy.
17 grudnia 1986 roku morderca został zatrzymany pod swoim domem. Skazano go na dwa dożywocia i 30 dodatkowych lat. Ze wszystkich dokonanych zbrodni, udowodniono mu zaledwie 3. W trakcie odsiadki zamordował kolejnych dwóch mężczyzn, skazanych za pedofilię.
Zmarł w 2006 roku w wyniku zapalenia naczyń krwionośnych.
Richard Kukliński był prawdziwą bestią. Nie znał pojęcia „wyrzuty sumienia” i zabijanie budziło w nim jedynie ciekawość. Sam o sobie mówił, że „jest najgorszym koszmarem, jaki może im się przyśnić”. Był psychopatą w pełnym tego słowa znaczeniu, nie miał uczuć, jakie posiada normalny człowiek.