Zbrodnia nad jeziorem Bodom.

Nie wyjaśnione sprawy od zawsze były tymi, budzącymi największe emocje i frustrację zwłaszcza, jeśli ofiarami padają młodzi ludzie bądź dzieci. Dziesiątki spekulacji, oskarżeń, podejrzanych i myśli o tym dlaczego tak ciężko dojść do prawdy. Dziś historia znana chyba wszystkim- głośna zbrodnia nad jeziorem Bodom, nazywana też największą zagadką kryminalną Finlandii. Sprawa, której główną część stanowią właśnie spekulacje.
Był 4 czerwca 1960 roku. Czwórka nastolatków wybrała się na mający potrwać kilka dni biwak na plaży nad jeziorem. Dwójka osiemnastoletnich chłopców i dwie piętnastoletnie dziewczyny znali się bardzo dobrze. Nikt nie mógł przewidzieć tragedii, jaka miała nastąpić.
Ostatni raz widziano ich żywych około godziny 19.30,wtedy właśnie ostatni rybak opuścił jezioro. Następnego dnia Erkii Johansson wybrał się nad jezioro ze swoim kolegom i zupełnie przypadkiem zauważył zupełnie zdewastowany namiot. Nic nie mogło go przygotować na to co w nim zastał: jeden z nastolatków leżał obok namiotu w kałuży krwi, trójka jego znajomych znajdowało się w namiocie- nie żyli. Na miejsce natychmiast przyjechała policja. Nils był jedynym ocalałym z krwawej masakry. Jego koleżanki i kolega mieli na ciele po kilkanaście ran kłutych i liczne złamania.
Śladów w tej sprawie praktycznie nie było, w przeciwieństwie do zgłoszeń. Zabitym zniknęło kilka rzeczy osobistych, ale zbrodnia wydawała się być zbyt brutalna jak na motyw rabunkowy. Każdy z ciosów mógł okazać się śmiertelny a to, że sprawca zadał ich po kilkanaście każdej z ofiar, świadczyło o ogromnej złości jaką się kierował. Motyw rabunkowy został więc szybko odrzucony.
W zeznaniach zarówno świadków, jak też samego Nilsa po poddaniu go hipnozie, przewija się wysoki blondyn nieznanego pochodzenia. Nigdy jednak nie udało się ustalić co to za mężczyzna i czy ma jakikolwiek związek ze sprawą. Do morderstwa przyznało się też kilka osób w tym znany w tamtych rejonach „kioskarz” słynący ze swojej niechęci do turystów. Dzień po zbrodni zakopał studnię przy swoim domu, do której rzekomo wrzucił narzędzie zbrodni i rzeczy osobiste nastolatków. Miał jednak mocne alibi a jakiś czas po przyznaniu się do winy utonął w jeziorze. Winy nigdy mu nie udowodniono.
Sprawa stanęła w miejscu aż do 2003, gdy Profesor Jorma Palo wspomniał w swojej książce o pewnym Niemcu, który dzień po zabroni trafił do szpitala. Hans Assman otwarcie przyznawał się do bycia SSmanem i nie cieszył się sympatią mieszkańców. Według relacji profesora, niemiec pojawił się dzień po morderstwie w zakrwawionych ubraniach i jakby „oderwany od rzeczywistości”. Problemem stałą się komunikacja, gdyż rzeczony Niemiec nie umiał mówić po Fińsku. Policja zbagatelizowała sprawę, nie spisując nawet zeznań Palo. Mimo, iż Assman pasował do rysopisu podanego przez świadków. Spekulowano, że policja z jakiegoś powodu kryje byłego agenta SB. Po jakimś czasie ujawniono akta, według których Assman w noc morderstwa był u swojej kochanki co potwierdziły trzy osoby. Profesor Palo nigdy z taką wersją się nie pogodził.
Dochodzimy do roku 2004 i aresztowania jedynego ocalałego- Nilsa. Nowe możliwości technologiczne, którymi śledczy nie dysponowali w latach 60tych pozwoliły na analizę DNA krwi znalezionej na miejscu zbrodni a ta wykazała, że to właśnie on był sprawcą. Potwierdziłą to analiza śladów butów.Co więcej policji udało się ustalić potencjalny motyw, którym miałby się kierować. Była nim zazdrość o jedną z uczestniczek biwaku. To właśnie ona miała najwięcej ran. Proces rozpoczął się 4 sierpnia 2005 i ku rozczarowaniu opinii publicznej zakończył się dla Nilsa uniewinnieniem. Mimo wszystkich zebranych dowodów i tego, że jeden z policjantów twierdził, że Nils przyznał mu się do popełnienia zbrodni.
Sprawa budząca niezliczone kontrowersje, która stała się inspiracją nazwy zespołu”children of bodom” i co najsmutniejsze nierozwiązana.
Jeżeli chodzi o moje zdanie to skłaniam się najbardziej w stronę teorii o Nilsie. Z licznych relacji morderców wiadomo, że dźganie kogoś nożem jest męczące i wymaga siły, a jeżeli ktoś zadaje trzem osobom po kilkanaście takich ciosów, gdzie należy pamiętać że Ci ludzie na pewno chcieli uciekać więc się szarpali…Trzeba być bardzo mocno wkurzonym, być wręcz w furii. Zazdrość u młodego człowieka, który nie potrafi sobie z nią radzić, do tego połączona z alkoholem wydaje mi się mocnym motywem.
Ale też ciekawa jest wersja z Niemcem. Nie umiał się porozumiewać, był oderwany…może wziął jakieś mocniejsze środki halucynogenne i nie wiedział co robi a potem jak „faza” się skończyła to do niego dotarło co zrobił…ciężko stwierdzić.