W poszukiwaniu sposobów na życie

Trudno jest wyobrazić sobie życie bez lęku. Nie chodzi tutaj o taki lęk, jaki czuje się przed ciemnością czy groźnym zwierzęciem, tylko lęk podświadomy, taki, którym podszyta jest nasza codzienna aktywność, i który psuje nam nieco lub nawet uniemożliwia radość z życia. Obawiamy się o nasze zdrowie, o naszą przyszłość, o szczęście i zdrowie naszych bliskich. Boimy się utraty tego, co dotąd zdobyliśmy lub osiągnęliśmy. To zupełnie naturalne uczucie, jednak niedobrze jest, kiedy zaczyna dominować w naszym życiu i utrudnia nam codzienne funkcjonowanie i relacje z innymi. Czy taki lęk można oswoić i żyć z nim, nie ulegając mu?
Mnich buddyjski i mistrz zen – Thich Nhat Hanh – autor niewielkiej objętościowo, a jednak bardzo wartościowej książki pt. „Lęk. Co warto wiedzieć, by przetrwać burzę” próbuje nas przekonać, że jedną z najlepszych metod na uśpienie lęku, który nam towarzysz w życiu, jest medytacja i tzw. „uważność”. Czym jest ta uważność, o której w ostatnich latach dużo się mówi i pisze? Na pewno wielu z was z pewną podejrzliwością podchodzi do „nowinek” psychologicznych, które, obiecując pomoc, sprowadzają nas na manowce ludzkiej świadomości i powodują jeszcze większe zagubienie i stres. Faktycznie łatwo jest wpaść w pułapkę – tak wiele różnorakich i różnej proweniencji poradników można znaleźć dzisiaj na półkach sklepowych lub doradców i „mistrzów życia” w Internecie. Tymczasem uważność zdaje się być czymś, co kiedyś było po prostu elementarną częścią życia człowieka, a dzisiaj zostało przez niego zagubione. Nie zamierzam tutaj zestawiać czasów minionych z obecnymi i ubolewać nad upadkiem ludzkości i całkowitym uzależnieniem od technologii, co powoduje w rezultacie upadek wartości, niemożność nawiązania prawdziwie wartościowych relacji z drugim człowiekiem i przede wszystkim odnalezienia własnej duszy w tym wszystkim, ponieważ od naszych chęci zależy dużo więcej niż by się nam wydawało i wcale nie ma znaczenia, w jakim czasie żyjemy.
Owszem, niegdyś ludzie żyli w bliższej korelacji z otaczającą przyrodą, rytmem dni, nocy, a także pór roku. Niegdyś życie ludzkie w większej mierze od tego zależało. Nie znano wówczas jeszcze sposobów na masową produkcję taniej żywności i większość ludzi musiała wyprodukować ją sobie sama dla siebie i jeszcze dla innych, którzy nauczyli się korzystać z ich pracy. Praca na roli, łowiectwo czy zbieractwo, skupienie się na danej czynności, działaniu, które ma przynieść konkretny efekt w postaci kolacji – lub chociażby praca w ogrodzie, najczęściej już tylko dla przyjemności – czyż nie jest to jeden z najprostszych przykładów tak dzisiaj przez wielu opiewanej uważności? Dzisiaj wszyscy dookoła narzekają na zbyt duże tempo życia, brak czasu, brak relacji z drugim człowiekiem. Wybaczcie, ale chwilami brzmi to jak powtarzanie po innych pustych frazesów, które mają nas w jakiś sposób usprawiedliwiać i ustawić już od początku na pozycji kogoś, kto porwany przez nurt życia wraz z innymi dookoła, nie jest w stanie się z niego wyrwać, ani niczego poradzić na to, że czas przecieka mu przez palce, a do wszystkich zawartych po drodze znajomości podchodzi powierzchownie. A co z tymi, których napędza chęć posiadania – coraz więcej i więcej, bo posiadanie – tak dzisiaj, jak i zawsze – równa się dla wielu uzyskaniu akceptacji i uznania w oczach innych? Jednocześnie czy nie jest tak, że dzisiaj mamy dużo lepszy i szybszy dostęp do różnych potrzebnych nam rzeczy, w tym do takich podstawowych, jak jedzenie i picie? Czy przypadkiem w przeszłości nie podróżowało się dłużej? Czy nie czekało się dniami albo tygodniami na wiadomości? Czy nie robiło się zapasów żywności i nie szyło ubrań? Skąd wtedy brano na to czas? Czy doba w przeszłości była może dłuższa niż dzisiaj? Co dzieje się z czasem, który podarował nam rozwój cywilizacyjny, technologiczny i urbanistyczny, skoro wydaje nam się, że mamy go mniej?
A może kluczowym pytaniem – związanym między innymi z tajemnicą uważności – nie jest to, skąd wziąć więcej czasu, ale raczej, jak go spożytkować?
Są różne, bardzo skomplikowane sytuacje życiowe, nie ulega to wątpliwości i wtedy rzeczywiście wyjście z takich sytuacji może być bardzo trudne. Jednak na co dzień większości z nas na szczęście one nie dotyczą. Na co dzień niemal każdy z nas przeżywa bardzo podobne rozterki związane z pracą, rodziną, zdrowiem, planami i marzeniami. Jeśli pośród tego wszystkiego wciąż nie udaje nam się znaleźć chwili dla siebie i twierdzimy, że nie da się żyć bez lęku, stresu, ciągłej gonitwy i że zrelaksowanie się nie jest możliwe, to warto chociaż na chwilę zatrzymać się i zastanowić, czy nie są tylko wymówki. Bo bardzo lubimy wymówki i bardzo często ich używamy, czasami przez całe życie.
„Francuski poeta – Reme Char powiedział: „Jeżeli będziesz umiał zamieszkać w jednej chwili, odkryjesz wieczność”.
Jest prawie 12 w południe. Słońce na niebie schowało się za chmurami i mimo, że jest środek lata powietrze zrobiło się przyjemnie rześkie. Gdzieś za oknem słychać dźwięk kosiarki do trawy, teraz dołączył do niego dzwon z pobliskiego kościoła, który wybija południe. Piję kawę, zaparzoną jak zawsze w kawiarce, starannie, bez pośpiechu. Robię sobie chwilę przerwy od bieżących spraw, od pracy, od życia biegnącego wokół, żeby ją wypić, zapatrzona w kwiaty doniczkowe stojące na oknie. Rzadko je ostatnio podlewałam, a jednak zielenią się pysznie, a dwa z nich nawet wciąż kwitną. Może wcale nie potrzebują tyle wody?
W swojej książce Thich Nhat Hanh pisze:
„Budda mawiał: „Przeszłości już nie ma, przyszłości jeszcze nie ma; jest tylko jeden moment, w którym życie jest nam dostępne, a jest nim chwila obecna”. Medytacja z uważnym oddychaniem jest sprowadzaniem ciała i umysłu do chwili obecnej, które pozwala nie spóźnić się na spotkanie z życiem”.
Książka jest tak naprawdę praktycznym poradnikiem medytacji, ale jej treść przenika głęboka filozofia. Nie ma żadnego znaczenia, jakiego wyznania jest czytający. Każdy z nas bez względu na poglądy i wyznanie, powinien umieć przeżywać swoje życie z pełną świadomością i radością. Okazuje się jednak, że wcale tego nie potrafimy. Dążąc do wyimaginowanych i najczęściej narzuconych nam z góry przez innych lub przez jakiś aktualnie panujący trend, któremu nie potrafimy się oprzeć, destynacji, zapominamy zupełnie o tym, co w życiu jest najważniejsze. A potem lubimy sobie ponarzekać, że nie udało nam się tego osiągnąć.
Uważność nie jest lekarstwem na wszystkie nasze bolączki czy drogą do osiągnięcia rzeczy, do których dążymy i o których marzymy. Jednak w niewielkiej książeczce Thich Nhat Hanh’a, którą czyta się jednym tchem, możecie spróbować znaleźć odpowiedź na pytanie, jak nie poddać się lękowi, który kładzie się cieniem na codzienne działania i plany na przyszłość i spróbować przyglądać się biegnącemu w zawrotnym tempie życiu trochę z boku.
Czy może być tak, że praktyka uważności związana z codzienną medytacją – do której nie potrzeba nic więcej, poza co najmniej jedną chwilą w ciągu dnia spędzoną sam na sam ze sobą samym – nie jest dla wszystkich? Według mnie uważność może być najlepszym sposobem na dobre życie dla każdego. Jednak przede wszystkim trzeba chcieć wyrwać się z tego pędu, w który nas wtłoczono i żyć na swoich warunkach, a nie innych. To wcale nie jest łatwe, jednak cała masa ludzi na świecie tak właśnie żyje. Czyli jednak możliwe. Dlatego chociażby warto podjąć próbę i można ją zacząć od lektury książki pt. „Lęk. Co warto wiedzieć, by przetrwać burzę”. Nie będzie to z całą pewnością zmarnowany czas, a dla wielu być może nawet początek drogi do bardziej świadomego, pełnego i spełnionego życia. Życia, w którym lęk przed tym, co może ono ze sobą przynieść, jest tylko jednym z elementów spośród tak wielu innych wartych naszej uwagi.
Thich Nhat Hanh, Lęk. Co warto wiedzieć, by przetrwać burzę, Wydawnictwo Czarna Owca 2021