Każdy ma swój rok zaćmienia. Recenzja książki Marty Knopik

Po wspaniałym debiucie w zeszłym roku Marta Knopik wiosną wróciła z kontynuacją swojej serii o Czarnym Mieście i jego mieszkańcach. ,,Rok zaćmienia” nie jest bezpośrednią kontynuacją historii Bianki i Belindy, bohaterek pierwszej części cyklu, ale to nic nie szkodzi, bo bardziej niż same postacie, liczy się tutaj przestrzeń, którą z rozmysłem i wielką wrażliwością tka dla swoich czytelników Knopik. Zwykło się mówić, że kontynuacje dobrych (wspaniałych) powieści są trudniejsze do napisania (co jest chyba prawdą) i najczęściej pisarze nie radzą sobie z presją, jaka jest na nich nakładana, albo jaką wewnętrznie sami sobie narzucają.
Tym razem dostajemy dość klasyczną opowieść o poszukiwaniu swojej tożsamości. Młody, wykształcony, ale nieszczęśliwy (chociaż świetnie ubrany i na pozór dający sobie radę z całym światem) Fox wyrusza do Czarnego Miasta, by odnaleźć spadkobiercę wielkiej fortuny. Tylko jak go odnaleźć w plątaninie ulic i uliczek, kamienic zawalonych po tąpnięciu ziemi, zaułkach, w których kupić można rozmaite maści na wszelkie dolegliwości duszy i ciała, w mikro-kawiarniach i przytulnych bufetach, wabiących do środka zapachami dobrego jedzenia i jeszcze lepszej atmosfery. A może szukać go trzeba w miejscach, do których zapuszczają się tylko najodważniejsi, gdzie ciała zabitych miesiącami leżą na bruku, a ci, którzy przeżyli koczują pogrążeni w beznadziei swojego losu. Tego Fox nie wie, i właśnie to okazuje się dla niego przepustką do niezwykłej przygody, która zaprowadzi go nie tylko do zrzucenia eleganckich, ale niewygodnych lakierowanych butów, ale przede wszystkim do porzucenia starych nawyków i odnalezienia siebie samego. Brzmi jak banał? Zapewniam jednak, że Marta Knopik robi wszystko, żeby opowiedzieć tę historię w sposób oryginalny i nieszablonowy. Bez wątpienia pomaga jej w tym świat, który stworzyła, przestrzeń Czarnego Miasta, w którym to, co realne, na każdym kroku miesza się z tym, co wyobrażone, a może nawet wyśnione…
W ,,Roku zaćmienia” bardzo wymownie pokazane jest, że jednostka nie może (chociaż fizycznie jest w stanie) funkcjonować jako samotna planeta. Wsparcie innych ludzi, ich empatia, zaangażowanie, czasami poświęcenie ważą więcej niż błyskotliwa prawnicza kariera, jaką dla Foxa zaplanował ojciec. Z drugiej strony ta historia pokazuje, że w istocie do szczęśliwego życia naprawdę nie trzeba wiele. Dzięki otwartemu sercu Fox odnajduje nie tylko siebie, ale też swoje korzenie, rodzinę i przede wszystkim przyjaciół.
Marta Knopik stworzyła bardzo klimatyczną, kameralną opowieść, która niesie ze sobą – podobnie jak pierwsza część cyklu –pokrzepienie. W powieści smutek i rozczarowanie przeplatają się z nadzieją i wewnętrznym pragnieniem bohaterów do odczuwania szczęścia. W świecie Czarnego Miasta liczy się wspólnie wybity kubek herbaty, chory może liczyć na solidną opiekę, a obcych przyjmuje się do swego domu z największą życzliwością. ,,Rok Zaćmienia” jest trochę opowieścią o sile wspólnoty, o dobrym, zwyczajnym życiu, które jest najlepszym pokarmem dla człowieka.
Odpowiedź na najbardziej kluczowe pytanie – czy druga część cyklu autorstwa Marty Knopik pochłania czytelnika tak samo, jak pierwsza – zostawiłam na koniec. Osobiście nadal pozostaję wierną fanką powieści otwierającej cykl, ale ,,Rok Zaćmienia” zapadł mi głęboko w serce, napełnił je przyjemnym ciepłem i dał sporo ukojenia. Zdecydowanie polecam tego typu doświadczenia czytelnicze!
7/10
Agnieszka Winiarska