Shafak o trudnych relacjach dwóch narodów – „Bękart ze Stambułu”

Elif Shafak nie trzeba nikomu przedstawiać – obok Orhana Pamuka jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najzdolniejszych tureckich pisarek. Po doskonale przyjętej najnowszej powieści 10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie, której recenzje opublikowaliśmy, Wydawnictwo Poznańskie zdecydowało się na wznowienie książek Shafak w pięknej szacie graficznej. Teraz przyszła kolej na najsłynniejszą – Bękart ze Stambułu.
Jak u Hitchcocka, fabuła zaczyna się od trzęsienia ziemi. Potem napięcie tylko rośnie, choć muszę przyznać, że niespiesznie. Dziewiętnastoletnia Zeliha przychodzi do gabinetu ginekologicznego, aby przerwać ciążę. Potem przedstawione zostają losy dwóch rodzin – tureckiej i ormiańskiej, których losy splatają się od dziesięcioleci, jednak sami zainteresowani nie są tego do końca świadomi.
Uwielbiam to, jak Shafak łączy świat realistyczny ze światem mistycznym, sacrum i profanum. Rytuały i różnego rodzaju praktyki mają tu jednak swoje źródło w tureckiej ludowości, a nie w ortodoksyjnym islamie. Balansują na granicy magii i religii. Oprócz tego pojawiają się również dżiny, które przywołują bohaterom wydarzenia z przeszłości. Zapewne nasi bohaterowie woleliby o niej zapomnieć, ale dżiny, jak to dżiny – są dosyć kapryśne i złośliwe.
Pewnie większość czytelników słyszała, że w Bękarcie ze Stambułu autorka kolejny raz podjęła temat trudnych relacji turecko-ormiańskich i ludobójstwa z początku XX wieku, którego Turcy dokonali na ich ormiańskich sąsiadach. Podobny wątek przewijał się między wierszami jej najnowszej powieści 10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie. W Turcji do dzisiaj to niechlubne wydarzenie jest tematem tabu, całkowicie neguje się je jako fakt historyczny. Za pisanie czy mówienie o nim dziennikarzy i artystów może spotkać długi proces sądowy, co na własnej skórze odczuła pisarka.
Elif Shafak w wywiadach jest często pytana o wyrażanie własnych poglądów politycznych w swoich powieściach. Autorka zawsze odpowiada, że pisarze i artyści generalnie z wielu niedemokratycznych krajów nie mają luksusu bycia niepolitycznym. Autorytarne rządy prześladują twórców. Sama Shafak została oskarżona o „szkalowanie tureckości” po wydaniu Bękarta ze Stambułu. Proces miał bardzo symboliczny charakter – adwokat pisarki musiał bronić wypowiedzi bohaterów książki.
W Bękarcie ze Stambułu rządzą kobiety. To one kierują fabułą i decydują o losach rodzin. Mężczyźni, którzy pojawiają się stosunkowo rzadko, są jakby ospali. Żyją w marazmie, jednocześnie prezentując najgorsze cechy patriarchalnego społeczeństwa. Shafak daje jasny znak, że patriarchalizm nie ma przyszłości, nadchodzi czas kobiet. Choć w tej kwestii jest jeszcze wiele do zrobienia.
Powieść można również traktować jako przewodnik po kulinarnym Stambule. Przewracając kolejne strony, można poczuć smak przyrządzanych potraw i zapach tureckich przypraw. Autorka opisuje potrawy gotowane przez obie rodziny, a nawet cały proces gotowania. Jedzenie i biesiadowanie generalnie stanowią bardzo ważną część książki. Sprawdźcie sami!
Książki Elif Shafak polecam zawsze i wszystkim. A już 14 lipca na księgarskich półkach pojawi się kolejna książka tej tureckiej autorki, a mianowicie Czterdzieści zasad miłości w tłumaczeniu Ewy Elżbiety Nowakowskiej. Nie możemy się doczekać!