Zawieszone w czasie szaleństwo – rozmowa z Fundacją Artystyczną La Folie, Retro Cabaret Show o pasji do występowania

Taniec, śpiew, gra aktorska, akrobacje, komedia, burleska – w szerszym ujęciu po prostu sztuka. Skąd w artystach różnorodne zainteresowania i nieposkromiona chęć do działania? Co sprawia, że w czasie wolnym decydują się występować na scenie przed publicznością i dobrowolnie stawiają czoła coraz to ciekawszym wyzwaniom? Czy organizowanie spektakli to opłacalny biznes i jak dużego poświęcenia właściwie wymaga? O przynależności do grupy artystycznej rozmawiamy z La Folie, Retro Cabaret Show.
O idei, motywacjach i celach działalności porozmawialiśmy z główną założycielką i prezesem zarządu Fundacji La Folie, Magdaleną Białek.
Julia (dziennikarka KNCD): Skąd pomysł na francuską nazwę La Folie, dlaczego nie po polsku?
Magdalena Białek (prezes zarządu fundacji La Folie): Chcieliśmy nawiązać do tradycji francuskich kabaretów z okresu Belle Epoque, do Moulin Rouge, Folies Bergere, a równocześnie nazwa jest bardzo dźwięczna, łatwa do zapamiętania, no i znaczeniowo również pasuje do całej koncepcji, bo oznacza takie pozytywne szaleństwo.
J: Jaki warsztat mają artyści, czy prowadzicie jakieś kastingi, konkursy, czy może się do was przyłączyć każdy?
M: Mamy w organizacji taką formułę, że na jednej scenie pojawiają się profesjonaliści z wykształceniem i wieloletnim stażem obok pasjonatów, którzy niekoniecznie są zawodowymi artystami, ale ćwiczą po pracy. Zależy nam na wymianie doświadczeń, ale nie przyjmujemy ludzi zupełnie bez doświadczenia scenicznego. Aktualnie nie prowadzimy kastingów, ale myślimy o uruchomieniu czegoś w tym rodzaju w przyszłości bo jest duże zainteresowanie. Wywodzimy się ze środowiska tanecznego, więc mamy najwięcej tancerzy, ale rozszerzamy repertuar o pokazy gimnastyczne, akrobatyczne, burleskę. Jesteśmy otwarci na artystów z różnych dziedzin sztuki, bo pragniemy tworzyć teatr rozmaitości.
J: Organizacja takiej grupy wydaje się wymagać dużego wysiłku, nakładów finansowych i poświęcenia mnóstwa czasu. Po co?
M: Główną misją La Folie oprócz wystawiania spektakli i dawania ludziom szansy na rozwijanie pasji jest chronienie od zapomnienia dawnej sztuki estradowej. Chcemy przypominać publiczności dawne numery i pokazywać, że wciąż są atrakcyjne i mogą dostarczać rozrywki. Przy okazji edukujemy o tym jaki był kiedyś świat, co się ludziom podobało, co ich wzruszało, jak się ubierali.
J: Skąd w tobie to zamiłowanie do stylu retro?
M: Już w nastoletnim wieku zorientowałam się, że nie podobają mi się wszechobecne dresy, ale wolę chodzić w sukienkach i kapeluszach. Bardzo podoba mi się wzornictwo XIX wieku – jak tworzono meble, to było po prostu piękne, książki były piękne. To ówczesne dbanie o estetykę mnie porwało i dlatego lubię otaczać się rzeczami w tym stylu.
J: Czy w związku z wspomnianą przez ciebie nie tylko artystyczną, ale i edukacyjną działalnością zamierzacie w przyszłości poszerzać swoje działania o szkolenia i warsztaty?
M: Jak najbardziej, zamierzamy prowadzić nie tylko taneczne, ale też aktorskie i wokalne zajęcia. Marzą nam się wyjazdy zagraniczne i współprace z zagranicznymi artystami. Chcielibyśmy pojechać do miejsca, z którego wywodzi się dawny kabaret, czyli do Paryża.
J: A jakie są plany na najbliższą przyszłość?
M: 27 czerwca jest najbliższe show, później latem chcemy zadziwić widzów lekkim klimatem Pin Up, więc będzie trochę lat 50, rock and roll’a, takie vintage Hawaje. Dalej na pewno powtórzymy nasze show Halloweenowe, bo bardzo się spodobało i dało nam też możliwość pokazania się w stylu niekoniecznie historycznym, ale trochę bajkowym, a rok 2021 planujemy zakończyć z przytupem dużą rewią w stylu lat 20, XX wieku.
O kwestie organizacyjne i finansowe spytaliśmy reżysera pokazu i scenografa oraz jednego z pierwszych założycieli La Folie, Retro Cabaret Show, Glena Cullena. Ponieważ Glen jest Amerykaninem rozmowa została przeprowadzona i spisana w języku angielskim.
Julia (dziennikarka KNCD): How did it happen that you created an artistic group?
Glen Cullen (reżyser pokazu i scenograf La Folie): In the beginning there were three of us. Kasia [Katarzyna Cullen]- who is my wife – met Magda [Magdalena Białek] in historical dances and it was Magda’s idea to do some kind of retro show. She talked to us as we both had some experience producing shows, I’ve been producing small shows in Poland about 5 or 6 years, my background is in theatre and I have self-produced a couple of my own shows that I’ve written and directed and Kasia helped me with that.
J: Ok, so Magda had an idea but you needed people, space, costumes etc. How did you organize it all?
G: I think in the very beginning of the group every member or almost every member was also involved in historical dances, so there was a group of people who have been dancing together and performing together so they all had some experience in producing shows and liked each other. They wanted to do something, a project. Not long after that Magda did start to bring in some people who I believe she knew mostly from the Cracow’s retro community, as she did fashion shows and had a lot of contacts. I remember pretty early on, there was a night that Magda, Kasia and myself went out to look for locations to do the performances and I believe that night I met Aga [Agnieszka Hrakałło-Horawska] cause Magda knew her from some place and thought that she would be a good person to bring into the project.
J: So you actually just went out looking for the suitable place for the show?
G: Well we did some research in the Internet and we prepared the list of the places that we thought we should check and then we went out to see the bars and other places.
J: How did it happen that La Folie turned into artistic foundation?
G: In the very beginning it was informal organization on a legal level. There were basically me, Kasia and Magda and excel tracker to track the expenses. And in the beginning the way that we were legally operating was through a startup foundation. The first payments and taxes went through that but it really wasn’t a good system for an organization like La Folie – we came to this as both of us, me and Kasia, used it as teachers and it’s excellent for making invoices for students but it was not great for dealing with the very specific situation of having a performance group. Things were getting bigger and we had to become some kind of legal organization, we needed something that would be more beneficial on levels of how we deal with taxes. Magda really did all the work on it. We had the idea of us being able to apply for some kind of public support, which we don’t have yet, but it would be really good to have.
J: When I look at the costumes I can see that a lot of money has been invested in them. I understand that renting rehearsal and event rooms costs money as well. What does the budget look like?
G: So, do you see this big red curtain? For example we had to buy the material for that, lots of material for can can costumes, seamstress, I bought some kind of simple wedding equipment which I am not sure how much it has been used las year, lights, cables, paint and wood for building different items.. all together for the first performance we spent easily a few thousands złotych for a basic things to be able to start performing.
J: That’s a lot of money, do you work as a non-profit organization?
G: In the beginning there was the very very slow getting payed back process for all of that but we mainly invested to being able to have a group and it was not that important. After we have done a couple of performances we did start to talk about how we can try to earn a little bit more money on this. We are art organization, we are creating the performances which are based in historical forms, there is a historical educational element so we probably could get some kind of public support for this kind of work. It seemed that going the root of the foundation was the best thing to do.
J: I hope your work will be appreciated. Are you thinking of seriously earning money in the art business one day?
G: When I lived in Chicago I funded and I ran small theater company for 7 years and then as I mentioned I self-produced a couple of performances that I’ve written and directed here in Cracow and my personal experience with producing performances is that it is just incredibly difficult to ever make money from doing performances. It’s very very hard, because as you said – there are so many expenses and if you want to pay people anything at all you really have to either charge a lot of money for tickets or you need some kind of public support. It’s almost impossible to make something profitable, especially when we have a kind of big group like we do. But I hope the future can be bright.
J: You are American, do you see any differences in how the government helps the artists in Poland and abroad?
G: There are definitely some differences. Mainly I have experience from America and Poland and I have an impression of that what I see in Poland is similar to what I see in Europe in general compared to how are things in America. There is a different model in America and in Europe when it comes to public support for the arts. In America there is some public support but really very little. There are lots of foundations that exist but they are private foundations so for example when I was running my theater company in Chicago we depended tremendously on private donors. We spent so much time and put so much effort basically into begging for donations from friends and family and everyone who liked the performances. Everybody went on a mailing list, everybody got letters asking for money to support the organization. That’s one of the primary ways that art organizations fund themselves in America. We got a very little bit of some money from the city of Chicago for one project. My impression here in Poland is that there are some private foundations, but larger support comes from public money.
J: And are there any differences in how in general the art industry is seemed in public here in Poland and in America?
G: One big difference that I notice is a question that I hear in Poland quite often and that I have never heard in America about professionalism and calling yourself a professional. Let’s say I am working on a play and I have some actors and I talk to somebody and he asks “are they real actors”, “are they professionals”, which means – „did they study?”. If you studied acting, then you are an actor if you studied journalism, then you are a journalist. The way that it is defined in America is different – if you get paid, then you are a professional, if you don’t get paid you are not a professional.
U choreografki La Folie, Agnieszki Hrakałło-Horawskiej zasięgnęliśmy opinii dotyczącej przygotowania spektakli i indywidualnych predyspozycji do bycia artystą scenicznym.
Julia (dziennikarka KNCD): Ile zazwyczaj trwa przygotowanie całości pokazu?
Agnieszka Hrakałło-Horawska (choreografka, tancerka i wokalistka La Folie): Mnie dotyczą choreografie grupowe, niekiedy duety, ale dużo jest też numerów solowych, do których artyści przygotowują się sami. Na przykładzie jednego z naszych największych numerów broadwayowych – premiera była na walentynki, a zaczęliśmy się spotykać po Nowym Roku [2020], więc daliśmy radę w półtora miesiąca, ale spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu. Gdybyśmy się mieli spotykać raz w miesiącu, to ułożenie choreografii na kilkanaście osób zajęłoby dłużej, nawet do pół roku. To zależy od częstotliwości prób, ale wydaje mi się, że takich spotkań po 2 godziny powinno być ze 20 minimum, żeby powstał jakiś konkretny zarys. Później jeszcze można doszlifowywać.
J: Układasz sobie wcześniej w domu schemat choreografii, czy wychodzi spontanicznie podczas próby, w porozumieniu z innymi artystami?
A: Obmyślam choreografię w domu. Znajduję muzykę, oglądam filmiki instruktażowe jeśli to są jakieś tańce historyczne i układam elementy choreografii do muzyki, a na próbie przedstawiam gotowy projekt. Wyjątek stanowi ostatnia choreografia balowa, tam wprowadziliśmy wiele zmian podczas próby.
J: Czyli jesteś otwarta na sugestie tancerzy?
A: Tak, jasne, jeżeli widzę, że coś będzie bardziej pasowało, ktoś się lepiej zna i daje pomysł, to go akceptuję. Nie jestem alfą i omegą wszystkich tańców świata, mam jakieś ogólne pojęcie, ale są tancerze którzy bardziej specjalizują się w danej dziedzinie i ja ich słucham.
J: Uważasz, że trzeba mieć określone predyspozycje, żeby występować na scenie, czy wystarczy ciężka praca i zapał?
A: Powiem tak, kiedyś podczas pewnego pokazu tanecznego zauważyłam czym się różni amator od artysty. Uważam, że ciężka praca i chęci to jest podstawa, ale wydaje mi się, że trzeba mieć pewne predyspozycje. Nie wszystkie osoby mają w sobie sceniczność, a to jest potrzebne w byciu artystą – żeby się odnajdywać na scenie, czuć jak ryba w wodzie, tak, że ludzie cię od razu kochają i ich przyciągasz. Nie wszystkie osoby to mają. Może to jest kwestia, którą trzeba wypracować, ale wydaje mi się, że ta iskra definiuje artystę.
Artystów La Folie, Retro Cabaret Show podpytaliśmy o ich motywacje do tworzenia występów scenicznych. Oto ich odpowiedzi:
Magdalena Białek (prezes zarządu La Folie): Dla mnie takim najważniejszym motorem, oprócz wspomnianego wcześniej realizowania pokazu w dawnym stylu, który sama chciałabym obejrzeć, jest moment w którym odkrywam jakiś talent. Na przykład gdy dostrzegam kogoś, kto ma zdolności akrobatyczne i myślę, że wspaniale odnajdzie się w naszym show, a później widzę jak całość pokazu się buduje, jak tworzą się fikcyjne światy na scenie, spektakl, który jest owocem pracy ludzi o wielu rozmaitych talentach i fantastycznych osobowościach. Fakt, że te talenty rozkwitają na moich oczach sprawia, że mi się chce i jestem w stanie przebrnąć przez wiele trudności.
Agnieszka Hrakałło-Horawska (choreografka, tancerka i wokalistka): La Folie jest dla mnie idealnym połączeniem wszystkiego co lubię, czym się pasjonuję. Jest i taniec, i śpiewanie, i aktorstwo, musical, kabaret, jest wesoło. Lubię taką bohemę artystyczną, styl kabaretowy – nie jesteśmy w operze, gdzie wszystko jest podniosłe, tylko raczej frywolne. Jestem choreografką i możliwości mam bardzo duże, bo jest duży rozstrzał i dowolność – możemy wziąć coś z Belle Epoque, z dwudziestolecia międzywojennego, z lat czterdziestych czy pięćdziesiątych. Możemy zaprezentować rock and roll’a, albo balet klasyczny, a ja mam możliwość tworzenia i realizowania się jako choreograf.
Kinga Verena Jeż (performerka burleski): Motywuje mnie chęć rozwoju, prezentowania kreatywności, dzielenia się pasją, przekonywania ludzi do przychodzenia do teatru i korzystania z tych uciech życia codziennego. Zależy mi na odczarowywaniu mitu, że jest podział na kulturę niską i wysoką, pokazaniu że to może się przeplatać.
Julia Mianowska (aktorka): Wydaje mi się, że to jest potrzeba wpisana w mój charakter i temperament, jakąś wrażliwość. La Folie łączy moje dwie ulubione kwestie, czyli aktorstwo i lata minione.
Michał Rząca (tancerz): Od małego scena i muzyka pojawiały się w moim życiu bardzo często, zaczynałem w zespole ludowym jako dziecko. Lubię występować, może niekoniecznie przed kamerą, ale właśnie na scenie. Mam chęć pokazania się i sprawdzenia swoich możliwości. Każda scena jest inna, a każdy widz trochę inaczej odbiera to, co przedstawiamy, dlatego motywuje mnie nadzieja na przekazanie tego, co autor miał na myśli w jak najbardziej precyzyjny i czytelny dla widza sposób.
Gabriela Ślusarek (tancerka): Zawsze lubiłam występować dlatego, że na scenie można być kimś innym. Wszyscy zazwyczaj odbierali mnie jako taką miłą i delikatną, a na scenie mogłam pokazać zupełnie inny charakter i udowodnić, że potrafię inaczej. Oprócz tego lubię sam etap przygotowań, atmosferę przed występem, kulisy, motywujący stres. Jeśli chodzi o samo La Folie podoba mi się, że mamy bardzo dużo różnych form sztuki, która jest dla mnie ważna i bez której nie mogę żyć. Na scenie stajemy się jej częścią i możemy cieszyć nią innych.
Michał Iwanicki (konferansjer, mim, improwizator komediowy): Uwielbiam być w centrum zainteresowania. W domu jako, że byłem najmłodszym dzieckiem, to żeby zwrócić na siebie uwagę zabawiałem rodzeństwo i tak zostało. Występuję, żeby wyrazić się artystycznie. Bardzo lubię tworzyć piękne rzeczy i wzbudzać emocje. To mnie napędza.
Krzysztof Kasparek (konferansjer, improwizator komediowy): Lubię, kiedy ludzie się śmieją i odczuwają radość. Swoje występy motywuję chęcią dania komuś czegoś przyjemnego, sprawienia, żeby widz dobrze się bawił. Kiedy publiczność daje znaki, że jest zadowolona, bije brawo, to jest bardzo nagradzające.
Liliana Żabińska (tancerka, gimnastyczka, wokalistka): Sama sobie czasem zadaję pytanie po co, ale z drugiej strony, co miałabym robić innego, co dawałoby mi taką przyjemność? Moja motywacja pochodzi z wnętrza – z poczucia, że cały czas muszę tworzyć i robić coś nowego, sprawdzać się w nowych dziedzinach. Podczas najbliższego występu po raz pierwszy będę miała okazję zmierzyć się z repertuarem musicalowym. Jest to dla mnie wyzwanie, z czego się cieszę, bo lubię wyzwania i lubię się rozwijać w nieoczekiwanych kierunkach. Jak coś jest niezaplanowane, to jest ciekawe i interesujące, pozwala mi sprawdzić ile jestem w stanie osiągnąć. Poszerzanie horyzontów jest bardzo satysfakcjonujące, daje mi poczucie, że robię coś dla siebie. Kolejnym źródłem motywacji płynącej tym razem z zewnątrz jest moment, kiedy ludzie pozytywnie reagują na to, co robię. Budujące słowa sprawiają, że jestem jeszcze bardziej zmobilizowana do tego, żeby wymyślić coś kolejnego, dają mi pozytywną energię.