Świat pozbawiony wartości – „Król Lear” Wawrzyńca Kostrzewskiego

Dzieła Szekspira wraz z upływającym od ich powstania czasem nie tracą siły wymowy. Wręcz przeciwnie – twórcy nadal chętnie po nie sięgają i mierzą się z nimi, próbując wydobyć coraz nowsze znaczenia i odnieść je do otaczającej rzeczywistości. W kontekście dramatów Szekspira nie jest to dobra wiadomość dla współczesnego człowieka. Chciałoby się wierzyć, że wraz z rozwojem cywilizacji człowiek zostawił za sobą swego rodzaju „niedojrzałość”, która przez wieki, w czasach, kiedy kształtowały się narody i powstawała państwowość, uruchamiała w nim najniższe pobudki doprowadzając ostatecznie do upadku nie tylko jego samego, ale całe kraje. 29 maja 2021 na scenie Teatru Dramatycznego odbyła się premiera jednego z najbardziej znanych dzieł słynnego angielskiego pisarza, „Króla Leara”. Reżyserem sztuki jest Wawrzyniec Kostrzewski – nagradzany za spektakle m.in. „Listy z Rosji” i „Wesele”. W rolę Leara wcieliła się Halina Łabonarska, a premiera uświetniła rocznicę 50-lecia pracy artystycznej aktorki.
Władza upaja i wynosi człowieka na wyżyny samouwielbienia, pozbawiając go dystansu do siebie i – wbrew pozorom – zdolności trzeźwej oceny sytuacji. Wokół roi się od sług i przypochlebców, a ich pobudki rzadko bywają szczere. Żaden władca nie znosi krytyki, ale to może sprawiać, że zaczyna obracać się w świecie własnych imaginacji. Tymczasem władza jednocześnie nie chroni przed starością i nie zapewnia spokoju w latach, w których chciałoby się jej ciężar przekazać na barki innych. Tym bardziej jeśli chce się pozostawić sobie prawo do wpływania na nich. A może właśnie zwłaszcza będąc królem, nie należy być niczego i nikogo pewnym? Lear jest wielkim władcą – jeszcze do niedawna wszyscy okazywali mu posłuszeństwo i obawiali się go. Teraz zrzeka się niejako swojej pozycji, stając się, jak się wkrótce okazuje, kompletnie bezbronny wobec tych, których sam „wychował”, ukształtował – stanowiąc dla nich najlepszy wzór i odniesienie – na krwiożerczych tyranów pożądających tylko i wyłącznie władzy. Zdany na ich łaskę – a raczej tej łaski przez nich pozbawiony – traci zmysły i gubi drogę w świecie, który dotąd sam przecież kreował.
To nieprawdopodobne, jak łatwo Lear wierzy w fałszywe zapewnienia o miłości i wierności swoich dwóch córek – jakby wyłączył całą czujność, którą musiał przecież mieć, będąc przez lata królem. Tymczasem szczerość trzeciej córki odrzuca bez namysłu i w dodatku karze ją za nią. Czy to nie pierwsza oznaka szaleństwa?
„Król Lear” Wawrzyńca Kostrzewskiego jest mroczny. I ten mrok chwilami bywa nieprzenikniony. Sceneria przywodzi na myśl wizje katastroficzne, a bohaterowie zachowują się jak opętani krwiożercy, którzy mają ochotę tańczyć na grobach swoich wrogów. Jedni występują przeciwko drugim, a żądza władzy kompletnie ich zaślepia. Na kim się oprzeć i komu zaufać w świecie, w którym ojcowie występują przeciwko swoim własnym dzieciom, a dzieci – przeciwko ojcom? Na scenie jedno okrucieństwo przewyższa drugie i tak bez końca. Bo nikt nie umie tego powstrzymać. Trudno też znaleźć wśród bohaterów takiego, którego prawość byłaby w stanie powstrzymać zło, które infekuje wszystko i wszystkich. Wszystkie wartości upadły, o ile kiedykolwiek istniały. A może jest to wizja świata pozbawionego tych wartości od początku?
Na tym tle jaśnieje postać Edgara (wspaniały Mateusz Weber), a głosem rozsądku próbuje powstrzymać ten przerażający chaos Hrabia Kent (jak zwykle świetny – wspaniały artysta Łukasz Lewandowski).
Oto Szekspir – znawca ludzkich dusz i umysłów – i jego dzieło uznawane za największe. Przerażające jest to, że wciąż odnajdujemy w nim aktualne znaczenie. Reżyserzy i artyści chętnie sięgają po nie, bo mówi o kondycji człowieka w wymiarze ponadczasowym. W jaki sposób sztukę Szekspira można odczytywać dzisiaj? Jego wizja jest tak pesymistyczna, że chciałoby się dostrzegać w niej tylko przerysowaną symbolikę, która dzisiaj w niczym już się nie odzwierciedla. Jednak Szekspir opisywał nie tylko mechanizmy władzy i tyranii, ale przede wszystkim zgłębiał – wykazując się przy tym niesamowitą znajomością ludzkiej psychologii – zakamarki ludzkich umysłów i dusz, wydostając na światło dzienne to, co w nich najmroczniejsze. W centrum uwagi Szekspira zawsze stał człowiek – ze swoimi słabościami, pragnieniami i niedoskonałością.
Atmosfera spektaklu Wawrzyńca Kostrzewskiego chwilami przytłacza nas i sprawia, że mamy ochotę odwrócić oczy od tego „piekła”, które rozgrywa się na scenie. Miejsce i czas akcji nie są bliżej określone, a całość dopełnia doskonała oprawa muzyczna (Piotr Łabonarski) i multimedialna (Franciszek Barciś) oraz futurystyczna scenografia (Martyna Kander).
Halina Łabonarska w postaci Króla Leara nie ma za zadanie odegrać roli mężczyzny, którego buta doprowadza do upadku. W założeniu reżysera płeć Leara odgrywa drugorzędne znaczenie. W granej przez Halinę Łabonarską postaci mamy przed sobą człowieka, który dożył sędziwego wieku i z jednej strony chce zdjąć z siebie ciężar władzy, a z drugiej – do końca rozdawać karty w rozgrywce o tę władzę i wpływy. Jednak mając siebie za wielkiego króla, nie widzi jednocześnie fałszu, obłudy i pochlebstwa, których ofiarą pada. Gubi go pycha, a krótkowzroczność doprowadza do tego, że rozpada się także wszystko wokół. Unicestwienie jest całkowite i nieodwracalne. Szekspir po raz kolejny przestrzega, że człowiek do zguby najczęściej doprowadza siebie sam, ulegając ciemnej stronie swojej duszy. Pojawia się pytanie, czy i – jeśli tak – to w którym momencie, miał szansę zawrócić z tej drogi?
Król Lear, Teatr Dramatyczny w Warszawie
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Dramatycznego