Literacka sensacja nareszcie w Polsce – Niepokój przychodzi o zmierzchu

Jedna z najważniejszych premier tego roku na polskim rynku wydawniczym, którą jury Międzynarodowej Nagrody Bookera zdecydowało się uhonorować za rok 2020 – Niepokój przychodzi o zmierzchu autorstwa Marieke Lucas Rijneveld (Wydawnictwo Literackie) w końcu trafia w nasze ręce.

Na początku należy podkreślić, że Marieke Lucas Rijneveld określa siebie jako osobę niebinarną. Język polski jeszcze nie dostosował się do zmian społecznych i jest on mocno rozgraniczony na rodzaj męski i żeński. Dla ułatwienia więc, oczywiście z ogromnym szacunkiem do Rijneveld, będę używał żeńskich form osobowych.

Pomimo swojego młodego wieku (31 lat) autorka zdążyła mocno namieszać w świecie literackim. Zadebiutowała w 2015 roku tomikiem poezji, a w 2018 roku została wydana jej debiutancka powieść – właśnie Niepokój przychodzi o zmierzchu. O czym jest ta książka?

Główną bohaterką, a jednocześnie narratorką powieści, jest 10-letnia Budrysówka. Jej życie nie wyróżnia się od jej niderlandzkich rówieśników. Jednak w pewien zimowy przedświąteczny dzień w jej życiu wydarza się tragedia – w nieszczęśliwym wypadku ginie jej starszy brat, Matthies. Potem w gospodarstwie zaczynają umierać krowy… Można by rzec, że nieszczęścia chodzą parami, ale w przypadku rodziny dziewczynki to zdecydowanie za mało, ponieważ w tym przypadku nieszczęścia chodzą całymi stadami.

Sposób życia bliskich dziewczynki nie przypomina nam stereotypowej niderlandzkiej rodziny. Niderlandy kojarzą nam się zazwyczaj z otwartością, postępowością, można nawet rzec, że w pewnym sensie i laickością. Natomiast Rijneveld przedstawia nam konserwatywną protestancką rodzinę, której życie w całości podporządkowane jest religii. Często czytają Biblię, gdzie szukają odpowiedzi na wszystkie pytania, regularnie chodzą do zboru, pytają o zdanie pastorów. Wierzą w Boga, którego wizerunek przypomina bardziej Boga Starotestamentowego – jest groźny i mściwy, gotowy do ukarania grzesznego człowieka.

Tę ogromną wagę religii widać również w używanym przez dziewczynkę języku i samej formie narracji. Dziewczynka wielokrotnie przywołuje biblijne historie. Można nawet powiedzieć więcej – Biblia jest dla niej jedynym światem, który zna – nie ma dostępu do niereligijnych tekstów kultury, bo łatwo tam przemycić jakieś grzeszne treści czy niechrześcijańskie wartości.

Życie tej niderlandzkiej rodziny przypomina nieco historię biblijnego Hioba. Doświadczają wielu nieszczęść; los (Bóg?) po kolei odbiera im wszystko, co dla nich ważne, łącznie z nadzieją. Każdy członek rodziny nie umie poradzić sobie z traumą. Marieke Lucas Rijneveld stawia pytania o rolę religii i wiary w Boga w naszym życiu. W przypadku rodziny Jas z pewnością nie przynosi ukojenia. Czy dalej jest nam ona potrzebna? Kiedy jej potrzebujemy?

Niepokój przychodzi o zmierzchu to również książka, która burzy popularny w literaturze motyw szczęśliwego dzieciństwa. W tej rodzinie nikt nie doświadcza miłości, każda relacja międzyludzka, jak również ta między człowiekiem a naturą, jest bardzo zimna i „nijaka” – całkowicie bezuczuciowa. Nie ma tu miejsca na beztroskę czy zabawę. Dzieci nigdy nie były dziećmi, od razu rodzą się jako osoby dorosłe.

Jestem pewien, że jeszcze nie raz usłyszymy o Marieke Lucasie Rijneveld. Swoją pierwszą powieścią bardzo wysoko podniosła sobie poprzeczkę, jednak z wielką niecierpliwością czekam na jej kolejną książkę. Największą zaletą recenzowanej tutaj książki jest jej uniwersalność i chyba tego zazwyczaj szukam w literaturze. Bo przecież wszędzie, niezależnie od szerokości geograficznej, niepokój przychodzi o zmierzchu…

Niepokój przychodzi o zmierzchu od dzisiaj w księgarniach!

Wydawnictwo Literackie

Marcin Mieteń

kocha języki obce, podróże i książki, zainteresowany współczesną literaturą polską i kulturą arabską, a od niedawna także reportażem

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.