Brakująca opowieść

Diane Setterfield – autorka powieści pt. „Była sobie rzeka” i „Trzynasta opowieść” – zasłużyła na miano mistrzyni budowania klimatu i napięcia, które sprawiają, że jej książki wciągają i mogą budzić silne emocje. Autorka lubi tajemnice, a jednocześnie zgłębia najdalsze zakamarki ludzkiej duszy. Bohaterowie jej powieści to samotnicy, którzy skrywają w sercu mroczne i bolesne sekrety. Czytając je, od pierwszych stron czujemy się tak, jakbyśmy błądzili we mgle, z której trudno się wydostać. Nieco „posępny” klimat jej książek przywodzi na myśl klasyków literatury, w tym samego mistrza gatunku powieści grozy Edgara Alana Poe. Sama autorka w „Trzynastej opowieści” bez przerwy przywołuje na stronach swojej książki słynne „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë, które odnosi do losów jednej z głównych bohaterek, ale jednocześnie jakby wskazując tym samym wprost na swoją inspirację.
„Trzynasta opowieść” to klasyczna wielowątkowa powieść wpisująca się idealnie w ramy tego gatunku literatury pięknej. To bardzo ucieszy tych, którzy ten gatunek cenią sobie najbardziej. Książka już na poziomie tytułu przyciąga i intryguje prawdopodobnie dlatego, że liczba trzynaście niesie ze sobą wiele znaczeń, w tym zwiastuna nieszczęścia lub pecha. Z pierwszych stron powieści dowiadujemy się, że trzynasta opowieść to ta, której zabrakło w książce bardzo znanej i cenionej powieściopisarki. Pojawia się więc pytanie, czy w ogóle kiedykolwiek istniała i czy w związku z tym kolejne rozdziały przybliżą nas do jej poznania. Tłem opisywanych wydarzeń jest między innymi przykurzony, wypełniony po brzegi książkami antykwariat, w którym chowa się przed światem jedna z głównych bohaterek – Margaret – stojący na odludziu pośród wrzosowisk wielki, stylowy dom słynnej pisarki Vidy Winter, którego centralnym miejscem jest – jakżeby inaczej – wielka biblioteka, a wokół zadbany, duży ogród, w którym łatwo się zgubić i wreszcie przede wszystkim ogromna i kryjąca mnóstwo mrocznych zakamarków i tajemnic posiadłość w Angelfield.
Głównymi bohaterkami powieści są dwie kobiety, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego – zamknięta w sobie pracownica antykwariatu, próbująca swoich sił w pisaniu biografii Margaret Lea oraz słynna, porównywana między innymi do Dickensa powieściopisarka Vida Winter, której książki cieszą się olbrzymią popularnością i są wydawane na całym świecie. Jak dowiadujemy się na samym początku Margaret zna doskonale nazwisko słynnej pisarki, jednak nigdy nie czytała jej książek. Mimo, że od najmłodszych lat spędza każdą chwilę w antykwariacie swojego ojca i w końcu – związawszy z nim także swoje dorosłe życie – większość swojego czasu poświęca książkom. Jednocześnie – wychowana w domu, w którym uczuciowość i zwykłe relacje rodzinne zostają naznaczone dramatycznymi okolicznościami jej narodzin – jest tak zwanym odludkiem; nie potrafi, nie chce i nie czuje potrzeby, by nawiązywać relacje z innymi ludźmi. Słynna Vida Winter pisze powieść za powieścią i wszystkie one cieszą się wielką popularnością oraz uznaniem. Jednocześnie nikomu nie pozwala na zbliżenie się do siebie i przez całe życie nie ujawnia tego, kim jest naprawdę. Do tego stopnia chroni przed światem wszystkie szczegóły dotyczące jej życia osobistego, że jej biografia – lub raczej liczne, wymyślane na potrzeby wywiadów i dla zaspokajania ludzkiej ciekawości jej wersje – to bardziej pewne mity nie mające wiele wspólnego rzeczywistością. Jej nazwisko jest znane wszystkim, jednak nawet ono nie jest prawdziwe.
Pokazując światu nieco obojętne i nie do końca prawdziwe oblicze, obie kobiety kryją przed nim swoje cierpienie, ból i tęsknotę, która nigdy nie może zostać zaspokojona. Jednak zrządzeniem przypadku – lub raczej losu, który pozostaje niewidzialnym i nierozpoznanym do końca, a jednak bardzo istotnym czynnikiem wpływającym bez przerwy na ludzkie życie – ich drogi się spotykają. Ostatecznie wzajemna relacja, która na początku zdaje się nie mieć szans na stanie się czymś więcej, niż tylko „służbowymi” spotkaniami, w jakiś sposób uleczy każdą z nich.
„Trzynasta opowieść” – która jest debiutancką powieścią Setterfield – bywa podobno nazywana „listem miłosnym do książek”. Dwie główne bohaterki ukojenie znajdują w książkach i cenią sobie ich towarzystwo bardziej od towarzystwa innych ludzi. Wszyscy miłośnicy książek doskonale odnajdą się w tym klimacie, wśród uginających się pod ciężarem książek regałów w antykwariacie ojca Margaret lub w pięknej, stylowej i wypełnionej po sufit książkami bibliotece Winter. Wszyscy miłośnicy książek doskonale zrozumieją chęć ukrycia się w nich przed całym światem, bo nie ma lepszego miejsca na ucieczkę i odcięcie się od wszystkiego, co jest wokół. Czy jednak jednocześnie nie ma lepszego rozwiązania? Diane Setterfield prowadzi nas przez zawiłe wątki swojej niezwykłej książki do jasnego wniosku, że nie da się i nie można w ten sposób ukrywać przez całe życie. Jedynym sposobem na uwolnienie się od ciężaru może być opowiedzenie głośno o tym, co nas przytłacza. Najlepiej komuś, kto zechce nas wysłuchać, bo nosi w sobie podobny ciężar. Jedynym lekarstwem na ból, tęsknotę i cierpienie może być mianowicie opowieść.
Czy tytułowa brakująca trzynasta opowieść to historia życia tajemniczej Vidy Winter? Czy też może historia narodzin Margaret? A może – czyż nie jest to dobra koncepcja i dodająca blasku tej powieści – nasza własna, która urodzi się w nas po lekturze? W końcu musi przecież przyjść czas na to, żeby się z nią zmierzyć. Bez względu na to warto sięgnąć po tę książkę i znaleźć w niej własne powody do wzruszeń. Wejść w jej mrok po to, żeby gdzieś na końcu zobaczyć światełko, które niesie nadzieję. Zagubić się w labiryncie ludzkich losów, aby spróbować znaleźć w nich sens i przekonać się, że mgła czy niepewność w końcu mogą ustąpić, dając miejsce jaśniejszej przyszłości, w której przynajmniej dla niektórych jest jeszcze szansa na odmianę losu. Każdemu z nas od czasu do czasu potrzebne jest odnalezienie takiej perspektywy.
Diane Setterfield, Trzynasta opowieść, Wydawnictwo Albatros 2021 r.