Planety | #młodziwmuzyce

Planety to Julia Wojtaszek, Kamil Kaczmarek, Marcin Jagiełło, Mateusz Klingier i Patryk Sowała. Są ze Zduńskiej Woli, a ich muzyka to, jak sami o tym mówią, proste słowa i nietrudna muzyka, łącząca w sobie folk , pop i odrobinę sennych marzeń. Za rogiem ich debiutancki album, a w dzisiejszy, niedzielny wieczór opowiedzieli na łamach kncd.pl, skąd się wzięły Planety, jak powstały Atomy i czym inspirują się tworząc muzykę. Czytajcie dalej!

fot. Paulina Kunce
Natalia Łupińska: Jak powstały Planety?
Planety: Można powiedzieć, że to bardzo długi i złożony proces. Chłopaki zaczęli grać razem już ponad 10 lat temu. Było to rap rockowe granie, dalekie od Planetarnego stylu. Gdzieś obok tych rapowych przygód Kamil pisał piosenki akustyczne, którymi nasiąkał długie lata w środowisku turystycznym i harcerskim, a potem chował do szuflady. Gdzieś w połowie tej drogi między „Ameryką” a poezją śpiewaną znalazło się miejsce dla Planet. Oczywiście najważniejszym punktem naszego brzmienia jest Julka. Zaraz po studiach, Kamil zaczął pracę jako nauczyciel muzyki w szkole, do której chodziła Julka. Początkowo okazjonalnie grali razem na szkolnych akademiach, później nagrali kilka coverów, które możecie posłuchać na YouTube. Aż wreszcie przyszedł czas na decyzję o autorskim repertuarze. Reszty zespołu nie trzeba było szukać, bo chłopaki znali się już jak łyse konie. Tak to mniej więcej było.
NŁ: Kto w zespole pisze teksty piosenek?
P: Większość tekstów pisze Kamil. Potem razem dokonujemy kosmetycznych zmian. Czasem jedno słowo może zmienić wyraz całej frazy. Niekiedy dochodzi do bardzo ostrej dyskusji o jedno słowo. Chcemy, żeby nasze teksty były proste, bez zbędnego zadęcia, a jednocześnie pełne nieoczywistych porównań.
NŁ: Jak w Planetach powstaje muzyka? Tworzycie pod wpływem impulsu czy z góry określonego planu?
P: Czasem zaczyna się od impulsu, od jednej frazy z tyłu głowy, która przeradza się szybko w gotową piosenkę. Czasem jest to mozolny proces. Jesteśmy wybredni, jeśli mamy jakąkolwiek wątpliwość do melodii, projekt ląduje w koszu i jest ich tam bardzo dużo. Zawsze zaczyna się od muzyki, tekst powstaje dopiero, kiedy mamy gotową melodię. Wtedy to muzyka jest najważniejsza, a rytm słów nie wymusza na nas zmian „żeby się zmieściło”. To jest muzyka i tekst nigdy nie powinien być ważniejszy od melodii. Często słyszymy w melodii, że w tym miejscu musi być głoska „A”, a tam „R” i tekst pisany jest tak, żeby dokładnie tam były. Takie podejście zwiększa ładunek emocjonalny, a utwór zyskuje na wyrazie.
NŁ: Kim są Wasi muzyczni idole?
P: Oj, to jest temat rzeka. Każdy z nas słucha zupełnie innej muzyki i uwierzcie, jest ona daleko od Planetarnych dźwięków. To, co robimy razem, jest wypadkową naszych gustów. Zabawne jest to, że coś, co jedno z nas kocha, dla drugiego jest nie do zaakceptowania. W tym miszmaszu znajdzie się wszystko od Dylana przez jazz, pop aż po metal. Za to wszyscy kochamy Melę Koteluk!

fot. Paulina Kunce
NŁ: Czym zwykle inspirujecie się tworząc muzykę?
P: Wszystkim. Inspiracją są nasze uczucia, napotkani ludzie, dźwięki miasta i natury, przeczytane książki, obejrzane filmy.
NŁ: Jak powstał utwór Atomy? Czy swoją muzyką staracie się zahaczać też o ważne społecznie tematy?
P: Tak jak wspominaliśmy wcześniej. Na początku jest zawsze muzyka, potem z tą muzyką na uszach zastanawiamy się, o czym jest ta piosenka. Ważne jest, żeby tekst był spójny stylistycznie z muzyką. Atomy brzmiały poważnie i tęskno, więc musiały być o czymś ważnym. Kamil napisał tekst o tym, co go wkurza najbardziej na świecie, o bezmyślnym konsumpcjonizmie i moralnym relatywizmie ludzi. Bardzo istotne dla nas jest, żeby nasze teksty poruszały. Nie chcemy, żeby to była poezja, bo do poezji tutaj bardzo daleko, ale chcemy, żeby trafiały w dziesiątkę. Chcemy pisać o rzeczach ważnych słowami prostymi jak miłość, a o rzeczach zwykłych w sposób zupełnie nadzwyczajny, żeby między liczonymi płytami chodnika czasem podnieść głowę i zahaczyć o kosmos. Taka dekonstrukcja poznawcza odkrywa w głowie nowe światełka.
NŁ: Muzyka to Wasz sposób na życie czy hobby po godzinach?
P: I jedno i drugie. Niektórzy z nas uczą muzyki, inni pracują jako muzycy kontraktowi, czyli jest to nasz sposób na życie. Jednak wszyscy wiążemy duże nadzieje z Planetami i chcielibyśmy, żeby nie było tylko hobby. Naprawdę ciężko pracujemy, żeby tak się stało.
NŁ: Jak chcielibyście być odbierani jako artyści przez swoją publiczność? Co najczęściej chcecie im przekazać?
P: Przede wszystkim chcemy być z nimi szczerzy. Gramy muzykę, której sami chcemy słuchać, tutaj nie ma ściemy. Z tym przekazem jest bardzo różnie, mamy nawet piosenkę o tym, że nie mamy do niej tekstu. Szczerość i prawda powinna być fundamentem relacji między ludźmi i nie tylko w muzyce.
NŁ: Jakie jest Wasz największe muzyczne marzenie i najbliższe cele?
P: Grammy! …i koncert na finale Super Bowl. To oczywiście żart. Na Super Bowl mamy zbyt spokojny i statyczny vibe… ale Grammy, czemu nie. A tak już zupełnie poważnie. Największym marzeniem jest grać i być słuchanym. Na dniach wchodzimy do studia nagrywać debiutancki album i na tym się teraz skupiamy. Robimy ostatnie szlify w aranżach i dużo ćwiczymy. Chcemy nagrać płytę na setkę, żeby jak najlepiej oddać nagraniu emocje. Już niedługo dużo nowych dźwięków od nas!
Bardzo dziękujemy za rozmowę z nami. Czujemy się zaszczyceni i docenieni. Zapraszamy na nasze strony na Facebook, You Tube i Insta po więcej informacji. Pamiętajcie. Kosmos to rytm!
____________________________________________________________________
Z twórczością Planet można zapoznać się na Youtube i Spotify. Zachęcamy Was również do śledzenia zespołu na Instagramie i Facebooku.