Yvette Popławska /poetka, pisarka, dziennikarka/ i jej działalność artystyczna w czasie pandemii Covid-19

Kobieta pełna życia i zawsze chętna do pomocy innym, ponadto dusza artystyczna, która w XXI wieku wciąż marzy o tzw. niesieniu kaganka oświaty, dbająca o pamięć polskich bohaterów, ale też promująca rodzimą twórczość poza granicami kraju. O kim mowa? Ten kolorowy ptak, kobieta od zadań specjalnych zwana humanoidem, to nikt inny jak Yvette Popławska, od lat mieszkająca w Belgii.

Poetka i pisarka, dziennikarka, fotografik, animator kultury. Yvette jest też Redaktorem Naczelnym i Prezesem Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Autorów Dziennikarzy i Prawników Virtualia ART, które założyła. Ponadto piastuje stanowisko w Związku Polaków w Belgii ‘publique communication’. Należy do Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, obejmuje stanowisko redaktorki w Magazynie The DESIGNER i w Ludzie o Ludziach – ‘Ludzie z Charakterem’, Echa Kultury, Noxy 24. Jest członkinią Stowarzyszenia Autorów Polskich – oddział warszawski II,  Association Polonaise des Auteurs, Journalistes et Traducteurs en Europe – A.P.A.J.T.E (oddział w Paryżu). Działa też w wielu organizacjach polonijnych znajdujących się w Belgii, w której mieszka od dwudziestu lat, upamiętniających i promujących polska kulturę i sztukę. W roku 2014 zorganizowała w tym kraju I Światowe Unisono Poetycko-Literackie Litera Tosfera.

Yvette, można odnieść wrażenie, że jesteś w kilku miejscach jednocześnie. Czy istnieje jakaś polonijna impreza w Belgii, w której nie bierzesz udziału?

To prawda, bywam w wielu miejscach, rejestrując przebieg wydarzeń polonijnych, których często sama jestem inicjatorką. Trudno za mną nadążyć!

W Twojej biografii oko przykuwa informacja, że jesteś współzałożycielką  Fundacji Johna Lennona „Imagine”?

Zgadza się. Została ona powołana do życia w 1989 roku we Wrocławiu. Wciąż z tym miastem jestem związana, choć wiążą się z nim smutne przeżycia osobiste. W 1990 wyjechałam do koleżanki do Belgii. Poznałam mojego obecnego męża i tak też tu zostałam.

Ale Wrocław jest wciąż w Twoim sercu?

 Tak… Pojechałam tam ostatnio na zaproszenie Władz Miasta, by odebrać prestiżowy Medal Merito de Wratislavia /Zasłużony dla Wrocławia/ od Prezydenta Jacka Sutryka. Odsłoniłam tam Krasnala Literatek vel Polonicus z MS AADP Virtualia ART. Miało to miejsce 17 grudnia 2020. Legendarny już Krasnal z brazu stanął przy wejściu do bramy Rektoratu Uniwersytetu Wrocławskiego i jest uhonorowaniem wszystkich literatów, w ogóle artystów i działaczy społecznych na całym świecie.

Skąd pomysł założenia MS AADP Virtualia Art?

Może tak być, że nieświadomie już w 2013 roku przewidziałam, iż pewnego dnia sztuka „przeniesie się” do Sieci. A tak na poważnie, w Belgii istniało wiele różnych organizacji polonijnych, ale żadna z nich nie była zarejestrowana. Ja zrobiłam ten krok jako jedna pierwszych, pragnąc budować integrację Polonii na tych fundamentach. Bezwzględnie jestem patriotką, która pragnie krzewić polskie tradycje. Zawsze byłam aktywistką, budowałam wizerunek różnych artystów, ale sama też tworzyłam – dla dorosłych i dla dzieci; bajki, eseje, prozę.

Na czym polega działalność tego Stowarzyszenia?

Dialog ze społeczeństwem, nie monolog! Myślę, że daje ludziom nowe alternatywy na odnalezienie i wyeksponowanie siebie. Odnajduję w nich ten wszczepiony za młodu implant, który w końcu mogą wykorzystać malując, rysując, pisząc, grając i śpiewając. Wszystko to mieli przed emigracją i teraz tylko muszą poszukać na nowo.

Ponadto, jako Stowarzyszenie organizuję wiele różnorodnych wydarzeń artystycznych: upamiętnienia, eventy, koncerty, festiwale, spotkania autorskie, wyjazdy na plenery, wernisaże. MS AADP Virtualia ART bywa też patronem medialnym czy współorganizatorem imprez.

Promocja działalności artystycznej emigrantów to jedno, a krzewienie patriotyzmu?

Wciąż jeszcze żyją osoby, które pamiętają I i II wojnę światową – były ich świadkami. Moi rówieśnicy mają żyjących dziadków, rodziców. Pomyślałam, że trzeba to wykorzystać, póki można, w celu edukowania dzieci i młodzieży.

Skąd w Tobie te niespożyte siły do walki o…  niemal wszystko i wszystkich, którzy zwrócą się do Ciebie o pomoc!

Urodziłam się prawie na poligonie – czołgi, gaziki, samoloty. Mama pracowała we Wrocławiu w wojsku jako osoba cywilna. Spędziłam tam dzieciństwo. Może stąd ta wojowniczość. Jednak nie jestem cyborgiem, choć bywam tak postrzegana, i nie każdemu mogę/ potrafię pomóc. Sama też miewam gorsze dni, mniej energii…

Cechuje Cię taka waleczność o prawdę historyczną… Mam tutaj na myśli m. in. Twoją aktywność, jeśli chodzi o zatajoną katastrofą lotniczą z 20 sierpnia 1965 roku.

Mieszkam w Limburgii od 30 lat. Jakieś siedem kilometrów od mojego domu spadł samolot pasażerski. Zginęła czteroosobowa załoga PLL LOT Viscout 804 Vaikant SP-LVA. Nie wiedziałam o tym, ale pewnego dnia Rohnny Schils – właściciel Muzeum Winter 1944 i mój sąsiad, przekazał mi takie właśnie informacje. Przez wiele, wiele lat nikt nie interesował się wrakiem samolotu. A ja  „odkopuję” nadal tę historię.

Dość skutecznie. Odnalazłaś przecież rodziny wszystkich ofiar.

Odnalazłam  rodziny 4 osobowej załogi i nawet zorganizowałam 54 rocznicę ich upamiętnienia. Na uroczystość przybyły rodziny z Polski, Ameryki i Australii.

Obostrzenia koronawirusowe dały Ci się we znaki, ale nie zatrzymały Twojej działalności…

W pandemii do tego wszystkiego, o czym rozmawiałyśmy, dochodzi jeszcze aspekt humanitarny (śmiech!), czyli ratowanie ludzkiej psychiki. Bywam w wielu miejscach, prowadzę transmisje live, tym samym pobudzając do działania i podtrzymując na duchu. Organizuję konkursy. Zmyślam i wymyślam! (śmiech!)

Oprócz tego, że zajmujesz się dziennikarstwem, jesteś też poetką. Czy czas pandemii wpłynął na tematykę Twojej twórczości lirycznej?

Tak, na pewno pojawiła się nieco inna tematyka – taka pokrzepiająca serca forma pisania, którą chce docierać do drugiego człowieka, dając mu nadzieję, że jeszcze wszystko się zmieni i kiedyś wróci świat bez wirusa. Mam dużo pomysłów, jednak brakuje mi czasu na pisanie, a później publikowanie… Wiele osób popada w marazm, ma dnie, których nie potrafi wypełnić, a mnie ciągle mało dnia!

Zdradziłaś mi pewne tajniki swojego warsztatu poetyckiego…  I różni się od znacznie od mojego! (śmiech!)

Nie piszę pod wpływem chwili, w emocjach – może jakieś „jesiennie witraże”! (śmiech!). Dużo w mojej twórczości tekstów patriotycznych. Czasem powstaje coś na zamówienie. Zabierając się do pracy, najpierw wnikliwie analizuję temat, studiuję literaturę, szukam informacji. Tak przygotowana dopiero zasiadam do pisania. Często wracam do tekstów po jakimś czasie i je moderuję.

W ostatnim czasie otrzymałaś bardzo ważną nagrodzę poetycką!

Dostałam SPILLWORDS PRESS AWARDS 2020 za wiersz pt. Epitafium życia. Miało to miejsce latem. Wielkie wyróżnienie i radość.

EPITAFIUM ŻYCIA…

 Myślę i czynię więc żyję
choć nie piórem na papierze
lecz klawiaturą słowa
we wzajemnym
punkcie odniesienia
na skrzyżowaniu lat
spotkały się muzy mej duszy
czytać pisać komponować
być cząstką samego siebie

Dewizą moją…
Moim cieniem…
Drugim ja…
Słuchać głosu sumienia
w kalejdoskopie słów i dni
karmić wyrozumiałym słowem

najdalsze trudne wyprawy
upojne dni niezdobyte horyzonty
wspomnienia magicznych chwil
niebłagalnie upływającego czasu
wspomnienia magicznych chwil

rozpoczęły się od pierwszego kroku w życie…

kiedyś będą miały swój kres
– określą mój życiowy status

@ Yvette Poplawska

Jak sobie radzisz sobie jako artystka z czasem lockdownów i wszelakich obostrzeń?

 Jak już wspomniałam, trudno mi tworzyć ostatnimi czasy. Może dlatego, że jestem przeciążona obowiązkami, które sama na siebie nakładam, ale też tym, że wiele osób zwraca się do mnie z prośbą o pomoc. Jestem kolorowa, koleżeńska, otwarta. Ludzie lubią ze mną rozmawiać, chcą bym ich promowała w Stowarzyszeniu. I ostatecznie tak wychodzi, że nie mam czasu dla siebie. Kiedy inni „wyprasowują chropowatości” zaległych spraw, u mnie się wszystko spiętrza.

No tak…  już w pandemii brałaś udział w uroczystościach upamiętniających gen. Stanisława Maczka.

Nie mogłam inaczej. Przejechałam Szlak Bojowy 1. Dywizji Pancernej. Patriotyzm jest w nas. Jest to Historia i edukacja.

Jak sobie radzić w tym trudnym czasie? Masz jakiś uniwersalny sposób, który mogłabyś się podzielić z innymi?

Sama nie radzę sobie najlepiej, popadam w szarości dnia codziennego. Właściwie jesteś pierwsza osobą, która o to pyta. Mam krzyż dziennikarki. Ludzie przychodzą do mnie ze swoimi sprawami, a nie pytają, co u mnie. Także nie mam recepty, którą stosuję na sobie samej, ale innym pomagam rozmową, wysłuchaniem – jestem trochę jak ksiądz w konfesjonale, terapeutka. (śmiech!)

A tak na poważnie, to polecam, by nie skupiać się na sobie samym, tylko podejmować różne aktywności.

Rozmowa z Tobą też jest formą terapii dla mnie, wyjątkowa konwersacja. Z wdzięcznością przyjęłam zaproszenie od tak twórczej Kobiety jak Ty.

Yvette, dziękuję Ci za te  ciepłe słowa i za rozmowę! 

autor: Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz

Agnieszka Kuchnia – Wołosiewicz – ur. 1982 w Krakowie, polonistka, redaktor tekstów. Autorka książek: Jestem pod jego skrzydłami, AGATa. Sekrety Pierwszej Damy, Beata Szydło – zerwana umowa?, Nasze prywatne bohaterki – jesteś jedną z nich, a także redaktor pozycji: (Nie)wyśpiewane piosenki. Autorka cyklu wywiadów dotyczących działalności artystycznej w Sieci podczas pandemii Covid-19 i lockdownu, które są publikowane na portalach internetowych w Polsce i za granicą. Redaktor w Kulturanacodzien. Jakiś czas temu rozpoczęła przygodę z poezją. Jej utwory ukazały się w antologiach zbiorowych wydawnictw: KryWaj, Astrum i Czas na debiut, jest też laureatką Częstochowskiego Przeglądu Poetyckiego "Zapałki 2021".

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.