Jak dwie belki zmieniły świat

Znaczna część historyków jest zgodna – największy wpływ na dzieje ludzkości nie miał żaden przywódca polityczny, żaden geniusz wojskowy, odkrywca czy wynalazca, ale zwyczajny syn cieśli, kaznodzieja z Palestyny. Nauki Jezusa Chrystusa oraz religia jaką zapoczątkował obaliły stary ład, zakrzewiły nowe idee i po dziś dzień zmieniają świat.
Wyrok był przesądzony. Wściekły tłum, podżegany przez faryzeuszy, domagał się uwolnienia Barabasza, gwałciciela i mordercy. Obyczaj uratował mu życie, choć jednocześnie zabierał je komuś innemu. Drugi mężczyzna stał bezbronnie ze skrępowanymi rękoma. Twarz zalewały mu strugi krwi, a każde najmniejsze poruszenie głową wyzwalało fale bólu, spowodowane wrzynającymi się w czaszkę kolcami korony cierniowej. Świeże, głębokie szramy po biczowaniu piekły bezlitośnie, paznokcie odchodziły od palców, a opuchnięte oczy ledwo dostrzegały setki twarzy, które krzycząc i przeklinając domagały się śmierci tego człowieka. Był nim niejaki Jezus z Nazaretu, syn Maryi i Józefa.
Poncjusz Piłat, namiestnik Judei, zdawał się być zdezorientowany. Żądania tłumu wydawały mu się absurdalne i sam nie dostrzegał w Jezusie żadnej winy. Mógł jedynie uznać go za szaleńca, określającego się jako króla „nie z tego świata.” Prawo rzymskie nie karało jednak szaleńców śmiercią. Kiedy prefekt jeszcze raz wyszedł do skandującego tłumu, by zapewnić go o niewinności oskarżonego, usłyszał następujące słowa:
– Jeśli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem cezara! Każdy, kto siebie czyni królem, sprzeciwia się władzy cezara![1].
Zdanie to oznaczało wyrok, Piłat zrozumiał, że Jezus musi zginąć. Nikt bowiem nie mógł sprzeciwić się władzy cesarza rzymskiego, a gdyby prefekt tego nie dopilnował, najpewniej straciłby swoje stanowisko, a pewnie znacznie więcej.
Prorok został wydany na śmierć. W tej chwili wszyscy go opuścili. Kilka godzin wcześniej najwierniejszy uczeń Jezusa, Piotr, wyrzekł się go trzykrotnie. Być może gdzieś niedaleko Judasz właśnie zakładał sobie pętlę na szyi. Przekupiony za trzydzieści srebrników zdrajca wolał samobójstwo, niż życie w pogardzie i potępieniu. Świat nawet nie spojrzał, kiedy ręce i nogi niewinnego człowieka zostały przybite do dwóch skrzyżowanych belek. Na Golgocie, na tle sunących obłoków zwiastujących burzę, zamajaczyły trzy krzyże. Zdawało się, że wszystko pozostało na swoim miejscu. Ścieki Jerozolimy spływały kanałami tak jak zawsze, w Galii właśnie rozpoczęto wyrób nowego gatunku ceramiki, a w Rzymie cesarz Tyberiusz zastanawiał się kogo obrać na swego następcę. Konający Jezus resztkami sił wypowiedział dwa słowa:
– Wykonało się[2].
Ziarno zostało zasiane
Szybko stało się jasne, że 7 kwietnia 30 r. n.e. (data najbardziej prawdopodobna według historycznych źródeł) na krzyżu (albo na dwóch belkach, a może na palu?)nie umarł zwykły złoczyńca, którego istnienie miało zostać szybko zapomniane. Jezus, podobno działający cuda za życia, największego miał dokonać po śmierci. Zgodnie z biblijnymi źródłami trzeciego dnia po ukrzyżowaniu Galilejczyk powstał z martwych, objawił się swoim uczniom, a po czterdziestu dniach wstąpił do niebios. Wydarzenia te stały się kamieniem węgielnym pod nową religię – wywodzącego się z judaizmu chrześcijaństwa. Jego pierwszymi wyznawcami byli najbliżsi towarzysze i uczniowie Jezusa – Apostołowie.
Nowa wiara zaczęła szybko się rozprzestrzeniać. Pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu na uczniów Chrystusa miał rzekomo zstąpić Duch Święty. Według podań Apostołowie zaczęli mówić obcymi językami, by na cały znany ówcześnie świat nieść dobrą nowinę, która to wydawała się niezwykle kusząca, zwłaszcza dla ubogich mas. W nowej religii wszyscy bowiem byli równi. Bogaci stali się zobowiązani do pomocy biednym i darzenia się wzajemnym miłosierdziem. Kapryśni bogowie grecko-rzymscy zostali zastąpieni przez opiekuńczego Boga Ojca oraz jego Syna, który oddał swoje życie za wszystkich ludzi. Dostąpić zbawienia i zyskać życie wieczne mógł każdy, bez względu na majętność, pochodzenie i płeć.
Początkowo chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się jedynie w Palestynie, jednak z czasem poczęło znajdować zwolenników także poza jej granicami. Było to zasługą licznych diaspór żydowskich, rozsianych na terenie Imperium Rzymskiego. Kolejny przełom nastąpił za sprawą działalności Szawła z Tarsu. Ten początkowo zaciekły wróg nowej wiary pewnego dnia nawrócił się w drodze do Damaszku, gdzie zamierzał zdławić kolejne wystąpienia chrześcijan. Po objawieniu Chrystusa, którego wtedy miał doznać, stał się gorliwym jego wyznawcą. Przyjął nowe imię, Paweł, i począł krzewić nową wiarę wśród nie-Żydów. Zdołał przekonać Apostołów, by nie stosować u nawracanych surowych żydowskich obyczajów, takich jak obrzezanie, i tym samym łatwiej nawrócić ich na nauki Chrystusa.
Liczba wiernych gwałtownie rosła. W miastach Imperium Romanum zaczęły kształtować się chrześcijańskie wspólnoty, na czele których stawali biskupi. Tak oto w połowie II w. n.e. począł kształtować się Kościół Powszechny. Jego przywódcy nie zawsze jednak znajdowali wśród siebie wspólny język. Do tego czasu nikt nie spisał ogólnych zasad, na których młoda wiara miałaby się opierać. Szybko pojawiły się pierwsze herezje. Niektórzy chcieli połączyć chrześcijańskie wierzenia z grecką filozofią, ruch ten nazwano gnostycyzmem i wnet stanął on w silnej opozycji do apostolskich nauczań. Aby temu przeciwdziałać, młody Kościół nadał większe uprawnienia biskupom, którzy w swoich wspólnotach otrzymali władzę niemal nieograniczoną i dożywotnią. Osobne gminy powoli zaczęły scalać się w jeden organizm. W II w. n.e., kiedy wszystkie Ewangelie zostały już spisane, powstał kanon Pisma Świętego. Poszczególne teksty zostały zaakceptowane i uznane za święte, a pozostałe – nazwane apokryfami i odrzucone.
Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?
Początek I w. n.e., basen Morza Śródziemnego. Imperium Rzymskie osiągnęło niemal szczyt swojej potęgi, sięgając od północnych rubieży Brytanii po żyzne pola Egiptu i Mezopotamii. Niemal jedna trzecia ludności świata żyła i umierała w granicach imperium, które narzucało światu swoje kulturowe i społeczne normy. To Rzym sterował ówczesnym cywilizowanym światem, nadawał prawa, tworzył kodeksy, wreszcie, ustalał porządek religijny. W mocarstwie panowała tolerancja wiary, politeistyczne religie przenikały się, a nierzadko rzymskim bogom nadawane były cechy bóstw bliskowschodnich. Zresztą i tak była to religia przede wszystkim pokazowa, cywilizacja grecko-rzymska zaczęła ulegać powolnej ateizacji już w V w. p.n.e. Świadczą o tym nie tylko pochodzące z tamtego okresu śmiałe tezy filozoficzne Heraklita, Talesa czy Demokryta, ale też liczne dramaty greckie, w których pojawiają się bogowie grani przez aktorów, co jeszcze kilka stuleci wcześniej zostałoby uznane za świętokradztwo.
Oczywiście ateizacja ta funkcjonowała jedynie wśród intelektualnych elit. Masy ludu wiejskiego dalej oddawały cześć licznym bóstwom. Niemniej jednak w młodym Cesarstwie Rzymskim prawdziwym respektem obchodzono się jedynie z dwoma kultami: cesarza i Jahwe. To właśnie Żydzi, jako jedyni w całym imperium, wyznawali religię monoteistyczną.
Dziś trudno jest sobie uświadomić, jak diametralnie zmieniła się ówczesna rzeczywistość, kiedy w ten religijno-społeczny ład nagle wkroczyło chrześcijaństwo. Pierwsze reakcje nie wszędzie były takie same. Co prawda wśród Żydów bardzo szybko zaczęło dochodzić do masowych nawróceń, jednak sami Rzymianie sądzili początkowo, iż nauki Chrystusa to tylko jedna z odmian judaistycznych sekt. O tym, jak bardzo się mylili, mieli przekonać się już kilkanaście lat później.
Reakcją antycznego świata, w którego imieniu przemawiał Rzym, było zdecydowane zatrwożenie. Nowa religia burzyła stary porządek. Kult cesarza, na którym opierała się potęga Imperium, został nagle zagrożony. Załamała się cała hierarchia społeczna – w obliczu nauki chrześcijańskiej niewolnictwo, fundament starożytnej gospodarki, traciło rację bytu. Wszyscy ludzie stawali się sobie równi, co było wówczas nie do pomyślenia, nawet w utopijnych ideach Platona i Arystotelesa.
Nic więc dziwnego, że rzymskie imperium postawiło sobie za cel numer jeden zdławienie chrześcijaństwa w zarodku. Pierwsze wieki istnienia religii, którą dzisiaj wyznaje ponad dwa miliardy ludzi, to lata ciągłych prześladowań. Chrześcijanie byli bezpodstawnie oskarżani, paleni żywcem i rozrywani na arenach przez dzikie zwierzęta ku uciesze tłumu. Za masowymi represjami stali zarówno tyrani tacy jak Neron, jak i ludzie oświeceni, wśród których nie zabrakło Marka Aureliusza.
Z jednej strony można być oburzonym na reakcję antycznego świata, z drugiej wypada się zastanowić, czy mogła ona być inna? Historyk Fabio Ruggiero, w książce Szaleństwo chrześcijan, w sposób mistrzowski kreśli społeczne nastroje tamtego okresu, pokazuje, że dla wielu ludzi pierwszego wieku naszej ery nowa religia nie była symbolem szczęścia, lecz zła, obłędu i anarchii. Wystarczy sięgnąć po list Pliniusza Młodszego do cesarza Trajana by zrozumieć, o jaki obłęd dokładnie chodziło. Cesarski legat wspominał o pewnym incydencie, kiedy to chrześcijanie, odprawiając swoje dziwne rytuały, mieli rzekomo spożywać czyjeś ciało…
Nic więc dziwnego, że do starć pomiędzy chrześcijańskich a nie-chrześcijańskim światem doszło nie tylko na tle fizycznym, ale też ideologicznym. Z nową wiarą walczono zarówno mieczem jak i piórem. Z wypiekami na twarzy czytać można listy Marka Aureliusza, gdzie cesarz określa męczeńską śmierć Chrystusa jako marny teatralny zabieg, a sami chrześcijanie w jego opinii są mało wiarygodni. Lukian z Samostat stwierdził natomiast, że chrześcijanie muszą być ludźmi zwyczajnie naiwnymi i głupimi, skoro są w stanie zrobić wszystko dla każdego, kto tylko powoła się na imię Jezusa. Starożytni z łatwością wyszukiwali nieścisłości w chrześcijańskich doktrynach i bezlitośnie wykorzystywali je przeciwko nowej wierze, którą jednak można było zrozumieć tylko za pomocą jednego przymiotu – wiary właśnie.
Galilaee, vicisti![3]
Nowej religii nie dało się jednak zatrzymać. Apostołowie udali się na wszystkie strony znanego świata, by głosić nauki swego Mistrza. Wszyscy zresztą (oprócz św. Jana) ponieśli za to męczeńską śmierć. Święty Piotr, pierwszy papież Kościoła, został ukrzyżowany głową w dół, gdyż jak sam twierdził – nie był godny umrzeć w taki sam sposób jak Chrystus.
Kolejni cesarze Rzymu próbowali bezskutecznie zahamować coraz większą rzeszę chrześcijan, zalewających ich imperium. Do ostatnich pogromów doszło za panowania Dioklecjana, w pierwszych latach IV w. W końcu jednak zrozumiano, że dalsza walka nie ma sensu. Wyznawcy Chrystusa powoli zaczęli stanowić większość na kolejnych terytoriach. W 313 roku Konstantyn Wielki, choć sam jeszcze wtedy poganin (przyjął chrzest dopiero na łożu śmierci) wprowadził w życie Edykt Mediolański – od tej pory chrześcijaństwo stało się religią powszechnie tolerowaną.
Stary porządek bezpowrotnie odchodził w zapomnienie, niszczono posągi rzymskich bóstw, a ich świątynie zamieniano w kościoły. Do jeszcze jednego, ostatniego rozpaczliwego sprzeciwu wobec nowej wiary i chęci uratowania antycznego ładu, doszło za panowania Juliana Apostaty (361-363). Cesarz ten próbował siłą zaprowadzić dawne wierzenia, co jednak nie spodobało się jego poddanym – po niespełna dwóch latach rządów został zamordowany przez własnego oficera.
Kiedy w 380 roku Teodozjusz Wielki uczynił z chrześcijaństwa religię państwową, jedyną oficjalnie dozwoloną, było już oczywistym, że nadchodzi nowa epoka.
Jak dwie belki zmieniły świat
Dzięki opiece państwa Kościół rósł w siłę. Liczne ofiary rzymskich władców, którzy chcieli przypodobać się i zyskać wsparcie wpływowych kapłanów, budowały jego potęgę. Wreszcie jednak nadszedł czas, kiedy Imperium Rzymskie musiało upaść i jak stanowczo twierdził angielski historyk Edward Gibbon – dokonało się to za sprawą chrześcijańskiej wiary, która zdegradowała ład polityczny, społeczny i militarny śródziemnomorskiej potęgi.
Kościół jednak kompletnie się tym nie przejmował. Na gruzach Cesarstwa Zachodniego wyrosły liczne monarchie barbarzyńskie, zalążki dzisiejszych europejskich państw, które błyskawicznie przyjmowały naukę Chrystusa. Stary Kontynent wkraczał w nową, tysiącletnią epokę, nazwaną później średniowieczem, której symbolem stał się krzyż, a cały porządek społeczny i polityczny skoncentrowany był wokół Kościoła.
Choć historia ukazywana jest w wielu obliczach, to wielu historyków, niezależnie od wyznania czy poglądów, uznaje Jezusa Chrystusa za najważniejszego człowieka w historii ludzkości, osobę, której męczeńska śmierć na krzyżu możliwie najmocniej wpłynęła na bieg dziejów. Można sobie wyobrazić, co by było, gdyby Hitler nie został przywódcą III Rzeszy i nigdy nie doszłoby do wybuchu II wojny światowej. Można się zastanawiać, jak czytalibyśmy dzisiaj książki, gdyby w połowie XV wieku Jan Gutenberg nie zastosował metody ruchomych czcionek. Można gdybać, jak spoglądalibyśmy dzisiaj w Kosmos, gdyby Kopernik nie obalił teorii geocentrycznej Ptolemeusza. Jednak uzmysłowić sobie świat bez chrześcijaństwa, tego chyba zrobić się nie da. Nie sposób przewidzieć, czy Imperium Rzymskie przetrwałoby, czy i tak by upadło. A jeśli to drugie, to jak wyglądałoby średniowiecze, jakimi ideami by się w nim kierowano, jak wyglądałaby sztuka i czy w ogóle epoka ta nie nazywałaby się zgoła odmiennie? Czy wobec tego takie postacie jak Marcin Luter czy Jan Paweł II odegrałyby w historii jakąkolwiek rolę? Wydaje się, że nie. Powiem więcej – żadnej roli nie odegrałby także Mahomet, bo Islam najpewniej by nie powstał. Nie doszłoby do wypraw krzyżowych, wojny trzydziestoletniej, ani zamachu na World Trade Center. Z drugiej strony nigdy nie rozwinęłoby się szkolnictwo takie, jakie znamy do dziś, nie przetrwałyby liczne antyczne dzieła, które czytamy dzięki pracy mnichów i, zapewne, mówilibyśmy dzisiaj w zupełnie innym języku.
Chrześcijaństwo nadal się rozwijało, z krótką przerwą na ekspansję Islamu. Najpierw schrystianizowani zostali Słowianie, następnie – Normanie. Wreszcie, w okresie wielkich odkryć geograficznych i ekspansji kolonialnej, wiara w Chrystusa dotarła do obu Ameryk, Afryki i Australii. Z czasem wiele prawdziwych nauk Jezusa zostało, niechcący bądź celowo wypaczonych i podporządkowanych ludzkim interesom. Dziś żyje na świecie przeszło dwa miliardy chrześcijan i funkcjonuje ponad dwieście czterdzieści odłamów religii chrześcijańskiej. Kościół Boży nieustannie boryka się z nowymi problemami, których jednak tutaj nie opiszę, bo to artykuł historyczny. W każdym razie, podobnie jak dwa tysiące lat temu, być może stoimy u progu nowej epoki.
Marek Blacha
[1] Mt 19, 12
[2] Mt 19, 30
[3] Łac. „Galilejczyku, zwyciężyłeś!” – wg legendy miały być to ostatnie słowa cesarza Julina Apostaty tuż przed śmiercią.