Hanna Krall powraca!

Pod koniec roku Wydawnictwo Literackie zrobiło czytelnikom ogromną niespodziankę – zdecydowało się na ponowne wydanie słynnej już Białej Marii Hanny Krall. Premierę miała także najnowsza książka ikony polskiego reportażu Synapsy Marii H.
Biała Maria
Kim albo czym jest tytułowa Biała Maria? Białą Marię ponad 100 lat temu zaprojektował Philipp Rosenthal i jest ona najsłynniejszym porcelanowym serwisem na świecie. Zazwyczaj to przedmioty pojawiają się w życiu ludzi. Z Białą Marią jest inaczej – to w jej życiu (bycie/istnieniu?) na przestrzeni lat pojawiają się różne osoby. Sprzedała go np. Niemka, która uciekała z Pomorza w 1945 roku. Serwis pojawia się też w historii o chrzcie, którego nie było. Rodzice chrzestni jednak odmówili, bo nie można przecież kłamać przed Bogiem i księdzem. Chrzczona miała być mała dziewczynka o czarnych włosach, a wszystko działo się ponad 70 lat temu… Hanna Krall w Białej Marii łączy historię o kłamstwie i ocaleniu. Jednak ta książka jest misterną układanką z wieloma brakującymi elementami, które czytelnik sam musi ułożyć i dopowiedzieć. Reporterka zostawia bardzo dużo niedopowiedzeń, które bardzo działają na wyobraźnię.
W Białej Marii pojawiają się również legendarny reżyser Krzysztof Kieślowski i scenarzysta Krzysztof Piesiewicz. Nic dziwnego – historia przedstawiona w książce została przez nich zekranizowana ósmej części słynnego cyklu pt. Dekalog jako interpretacja ósmego przykazania: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Porcelana symbolizuje kruchość. Czy z człowiek również jest tak delikatny jak ona? A może nawet bardziej kruchy? Z pewnością ta kruchość spowodowana jest również winą, za którą nie można ukarać, trudno też ją naprawić. A noszą ją prawie wszystkie postacie przedstawione w książce. Jak można z nią żyć? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Synapsy Marii H.
Jest to opowieść o pamiętaniu i niepamiętaniu Marii Twardokęs – Hrabowskiej (na podstawie setek, a może tysięcy jej listów do mnie) i Marii Hrabowskiej (na podstawie jej wspomnień). – motto Synaps Marii H.
Synapsa to miejsce, w którym komunikują się ze sobą dwie komórki. Przy pomocy neuroprzekaźnika impuls nerwowy zostaje przeniesiony z jednej na drugą. To wielka tajemnica naszego ciała. Przekazują między sobą różne informacje, może w ten sposób powstają też wspomnienia?
Maria H. jest emigrantką i matką syna z autyzmem, mieszka w amerykańskim Massachusetts. W listach do Hanny Krall kobieta pisze o swoim życiu – przeszłości, teraźniejszości i przeszłości, a Maria traktuję Hannę jak swoją bliską przyjaciółkę. Wspomina w nich o swojej działalności opozycyjnej w PRL, z powodu której trafiła do więzienia. W jej opowieściach pojawia się również matka jej męża (też ma na imię Maria), która przeżyła Holokaust i do dzisiaj mierzy się z niewyobrażalną traumą. Pojawia się również wątek ataku terrorystycznego na World Trade Center z 11 września 2001 roku.
Hanna Krall między historiami buduje mosty, można nawet powiedzieć „synapsy”. Pamięć ma ogromną rolę w naszym życiu, ale może gdybyśmy zapomnieli o tym, co złe? Czy da się żyć tylko obecną chwilą?
Przeszłość i teraźniejszość nieustannie mieszają się, tak samo ciągle przenosimy się w inne miejsca wydarzeń. Na jednej stronie możemy być w warszawskim getcie, a na kolejnej już we współczesnej Ameryce Północnej. Trzeba zatem czytać bardzo uważnie.
Książki Krall to opisy szczegółów, chwil, kruchych jak porcelana i ulotnych jak liście na wietrze. Z tych małych nici tka niezwykle piękne, ale również przejmujące opowieści. Są trochę jak ogromy piękny, ale miejscami szorstki dywan. Piękny, chcemy go używać, ale okazuje się ranić nasze stopy. Idziemy jednak dalej, bo jego uroda i różne wzory wzbudzają w nas ciekawość. Tak samo jest z książkami Krall – są to książki o pięknej, wręcz poetyckiej formie, ale podejmują bardzo trudne i bolesne tematy. Ale na tym chyba polega też fenomen tej pisarki – ogromną sztuką jest pisać w tak poruszający, a jednocześnie „zimny” sposób.
W reportażach Hanny Krall nie znajdziemy ani jednego zbędnego słowa. Maksimum treści, minimum formy. Mogłoby się wydawać, że to „szybkie” lektury. Duża czcionka, krótkie rozdziały, które często składają się z jednego zdania, ponadto godzina, może dwie i książka skończona. Jeżeli ktoś tak pomyślał, nie ma racji. Język reporterki jest bardzo oszczędny, ale trafiający w najczulszy punkt duszy czytelnika.
W naszym kraju ciężko znaleźć lepszą reporterkę od Hanny Krall. Jej nazwisko stało się synonimem dobrego reportażu, jej książki nie potrzebują więc żadnej rekomendacji, bo to marka sama w sobie. Zatem czytajmy Hannę Krall!