Jan Belcl i nieżywi przyjaciele [WYWIAD]

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją wyszedł niemal zupełnie znienacka i szturmem podbił polskiego Netflixa… muszę powiedzieć, że moja recenzja tego filmu również była raczej spontaniczna, a jej skutki wciąż mnie zaskakują. Mam przyjemność zaprosić Państwa do lektury wywiadu, który przeprowadziłam z Janem Belclem – reżyserem filmu (jest to pierwsza rozmowa z nim, ukazująca się w Polsce). Kto jeszcze nie widział filmu niech uważa: wywiad zawiera spoilery!
Każdy wywiad trzeba od czegoś zacząć… jak wiadomo wszystko ma swoje początki, a mnie bardzo ciekawią Twoje. Wymień proszę 3 filmy, które wywarły na Tobie największe wrażenie, kiedy byłeś dzieckiem/nastolatkiem?
Chłopcy z ferajny, Pulp Fiction, Miasto Boga – one są naprawdę zaje… świetne *śmiech* Myślę, że oglądałem je jakieś siedemset razy *śmiech*
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z robieniem filmów?
Zawsze lubiłem, co nieco nagrywać, kiedy spędzałem czas z przyjaciółmi. Kręciliśmy razem krótkie filmy itp. Bardzo mi się to podobało – to była dla mnie świetna zabawa i zawsze to kochałem, nawet kiedy musiałem użerać się z niskobudżetowymi, niezbyt profesjonalnymi programami. Potem poznałem Mitje Okorna, który zrobił tu w Polsce takie filmy, jak Planeta Singli, czy Listy do M (swoją drogą, on też jest Słoweńcem). Dziesięć lat temu, miałem przyjemność brać udział w jego warsztatach na Słowenii. Opowiadał wtedy, między innymi, o robieniu filmów. Powiedziałem sobie „Orzesz Ty – muszę go poznać”. Byłem naprawdę wieeelkim fanem *śmiech* Krótko po tym zrobiłem film krótkometrażowy, który udało mi się mu przekazać… Szczerze, myślałem, że nigdy tego nie obejrzy, ale obejrzał! No i tak wyszło, że mu się spodobał. W ten sposób zaczęliśmy pracować razem. Pamiętam to jak wczoraj… pewnego dnia Mitja spytał mnie:
Chciałbyś może przyjechać do Polski aby zostać moim prywatnym niewolnikiem na planie Planety Singli?
*śmiech* pytanie było tylko formalnością – oczywiście, że chciałem!!! *śmiech* Na planie robiłem bardzo wiele rzeczy – zaczynałem od noszenia jego plecaka, parzenia kawy i herbaty… generalnie starałem się pomóc w jakikolwiek sposób mogłem. Pod koniec nawet zmontowałem kilka scen! Zgaduję, że musiałem zrobić dobre wrażenie, bo pracowaliśmy jeszcze przy wielu filmach w tym, przy jego najnowszym projekcie Life in a year z Carą Delavigne i Jadenem Smithem. No i tak sobie razem trwamy (Mitja Okorn został także producentem filmu Wszyscy moi przyjaciele nie żyją)

fot. Marina Rygalina
Który reżyser jest dla Ciebie największą inspiracją?
Zdecydowanie Tarantino – bez bicia przyznaję, że oglądam wszystkie jego filmy po kilka… kilkadziesiąt razy. Moim wielkim marzeniem jest to, żeby Quentin zobaczył ten film.
All my friends are dead to Twój filmowy debiut – długo myślałeś nad tym, jak chcesz, żeby Twój debiut wyglądał, czy był to bardziej spontaniczny projekt?
Pierwszą wersję scenariusza napisałem w 2014 (sic!), więc było to prawie 7 lat temu. Razem z Mitją bardzooo długo próbowaliśmy przekonać różnych ludzi, żeby wypuścić ten film, żeby znaleźć producentów… ale cóż… lasu rąk nie było na horyzoncie.
Nie, nikt tego nie obejrzy, to zbyt ryzykowne, to nie jest wystarczająco dobre
Mogę powiedzieć, że przez wiele lat walczyliśmy o ten film – myślę, że gdyby nie wsparcie Mitji nie rozmawialibyśmy teraz ze sobą. W międzyczasie tworzyłem nowe wersje scenariusza, dopracowując go przy okazji. Po takim szmacie czasu wiedziałem wszystko – jak poszczególne rzeczy mają wyglądać, co powinien czuć widz, oglądając daną scenę, jak powinien wyglądać montaż… nawet w mojej głowie cały czas słyszałem potencjalny soundtrack *śmiech*

fot. Marina Rygalina
A propos scenariusza – prywatnie zauważyłam wiele nawiązań popkulturowych (które okazały się nie być tylko wymysłem mojego spaczonego umysłu). Na pewno zauważyłam zamiłowanie do Quentina Tarantino, motyw z Lśnienia i moich ukochanych Kingsmanów. Czy było ich więcej?
Było ich tak wiele, że nawet ja nie byłbym w stanie wymienić wszystkich *śmiech* Wiele tzw. easter eggów umieściłem niezupełnie świadomie. Przykładowo, kiedy wpadłem na pomysł zakończenia – zapaliła mi się w głowie żarówka, że coś takiego miało miejsce w Titanicu *śmiech* Tam na końcu też jest scena przedstawiająca alternatywne zakończenie losu bohaterów. “Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” jest taką patchworkową kołdrą popkulturową – połączyłem ze sobą wszystkie, pozornie niezwiązane ze sobą elementy i skleiłem w jedno. Ale masz rację – jest Lśnienie, oczywiście jest dużo tarantinowskich smaczków I Kingsmani (sekwencja kościelna) – chyba jesteś jedyną osobą, która to zauważyła (sic!). Bardzo chciałem, żeby to zadziałało I mam nadzieję, że się to udało.
CIEKAWOSTKA: Poza wywiadem, Jan wyznał, że scena w której spotykają się Filip i Gloria była inspirowana sceną konfrontacji rodzinno-sąsiedzkiej z filmu Kocha, lubi, szanuje.
Co sądzisz o polskim przemyśle filmowym?
Myślę, że ma się świetnie! Co roku wychodzi mnóstwo filmów i seriali, więc jest tu naprawdę dużo możliwości… zwłaszcza jeśli pochodzi się z takiej Słowenii. Tam wychodzą może dwa filmy rocznie – i to przy naprawdę dobrych wiatrach *śmiech* Tak więc naprawdę uważam, że polski przemysł filmowy jest świetny, ale czułem, że można tu zrobić coś świeżego, jak np. wprowadzenie nowego gatunnku.
Ponieważ jesteś także scenarzystą I znasz wszystkich bohaterów od podszewki, na pewno masz jakiegoś faworyta, z którym się utożsamiasz. Kto to I z jakich przyczyn?
To jest troszkę tak, że lubię wszystkich i każdego z zupełnie innych powodów, bo w każdym z nich umieściłem różne cząstki swojej osoby *śmiech* Jeśli już miałbym wybierać, chyba postawiłbym na Filipa (Mateusz Więcławek), bo jest najbardziej złożony. *przypomina sobie* Ooo! Jeszcze wątek Glorii i Pawła! Ta historia jest świetna, a sposób, w jaki Monika Krzywkowska odegrała swoją postać – po prostu wow. *ponownie przypomina sobie* Ooo! Jak mógłbym zapomnieć o dostawcy pizzy! Adam Bobik jest po prostu geniuszem i wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad jego kreacją. *chwila zastanowienia* Wiesz, co – niech będzie, że po prostu kocham ich wszystkich – nie każ mi wybierać *śmiech*
Przepraszam z góry, że się tu wtrącam, ale muszę dodać uwagę do szkicu wywiadu, którą dostałam od Jana:
You know what – when you said you like Pizza boy, you convinced me that he’s really a great character. So please write that if I have to pick one, then I would pick Pizza boy, because I just love his story and it’s just so sad.

fot. Marina Rygalina
W takim razie przeskoczmy do obsady… byłeś zadowolony z przebiegu castingu?
Zdecydowanie! Poszukiwania były naprawdę długie i bardzo szczegółowe. Niemal dosłownie mieliśmy styczność z prawie wszystkim młodymi aktorami w Polsce, co zaowocowało w cudownej obsadzie, którą udało nam się zebrać. Myślę, że muszę podziękować naszej casting director Nadii Lebik, która spisała się na medal.
Jeśli planowałbyś jakiś projekt w przyszłości (mam szczerą nadzieję, że tak jest), rozważałbyś ponowne zatrudnienie niektórych aktorów?
Najchętniej zatrudniłbym ponownie prawie wszystkich, bo są naprawdę cudowni. Poza tym wiem, że w swojej recenzji napisałaś:
(…) szkoda, że wszyscy tytułowi przyjaciele nie żyją, bo chętnie obejrzałabym ich dalsze perypetie
Chciałbym Cię pocieszyć – przecież nie wszyscy są martwi! Mogę Ci zdradzić, że mam pomysł na kontynuację. Anastazja (Julia Wieniawa) wciąż żyje, Pinky (Barbara Garstka) nie umarła, policjantom też udało się przeżyć *śmiech* No I przecież, wszystkie zamordowane dzieciaki, miały swoich rodziców… kto wie, czy kiedykolwiek zrealizuję ten pomysł, ale wiedz, że takowy istnieje. Aktualnie pracuje nad kilkoma scenariuszami, więc zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Mam bardzo wiele planów na przyszłość.
Mam jeszcze jedne pytanie z mojej własnej ciekawości – jak pracowało Ci się w Polsce, nad polskim filmem, z polskimi aktorami, kiedy nie jesteś native speakerem tego języka?
*wybucha śmiechem* To jest bardzo zabawne, ponieważ ja rozumiem Polski, ale trochę wstydzę się go używać *śmiech* Macie mnóstwo różnych, dziwnych wynalazków – jakieś dż, rz, cz, ż, ź, ą, ę *śmiech* Nauczenie się tego języka graniczy z cudem. Dlatego na planie porozumiewaliśmy się głównie po angielsku, a oni wszystko rozumieli… lub przynajmniej większość *śmiech* Możliwe też, że po prostu są tak dobrymi aktorami, że zwyczajnie udawali, że mnie rozumieją. To było bardzo ciekawe z jeszcze jednego powodu – pracowałem z Mitją łącznie przy dwóch filmach (Planeta Singli, Life in a year). Muszę powiedzieć, że oglądanie całego procesu twórczego z perspektywy trzeciej osoby jest proste. Natomiast, kiedy zasiądzie się na stołku reżysera to już zupełnie inna bajka. Jest wiele spraw, o których zwyczajnie nie musisz myśleć, kiedy tylko obserwujesz pracę innego reżysera. To było spore wyzwanie, ale podobało mi się. To chyba było najlepsze doświadczenie w moim życiu.

fot. Marina Rygalina
Gdybyś mógł wybrać trzech ludzi kina na współlokatorów, z kim byś zamieszkał?
O cholera… na pewno jednym z nich byłby Tarantino, z wiadomych przyczyn… myślę, że ciekawie mieszkałoby się także z Martinem Scorsese I Davidem Fincherem.
Gdybyś mógł wybrać aktorów (martwych lub żywych, polskich lub zagranicznych) do swojego wymarzonego, idealnego filmu, kto by się wśród nich znalazł?
Ciężko powiedzieć… wszystko zależy od filmu i specyfiki danej postaci. Jeśli ktoś pasuje do roli – świetnie! Nieważne, czy to Leonardo DiCaprio, czy ktoś zupełnie nieznany. Dlatego też jest to pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć… jest to niemożliwe.
Ostatnie pytanie – myślisz, że cała covidowa sytuacja zmieni nasz stosunek do szerokopojętego kina?
Już zmieniła! Mam tylko nadzieję, że kina ponownie się otworzą, bo uwielbiam do nich chodzić. Oglądanie filmu, nawet na najlepszym telewizorze, nigdy nie zastąpi kinowych wrażeń. Nawet najgorszy paździerz lepiej obejrzeć w kinie – najważniejsze jest doświadczenie, które przeżywasz razem z kilkudziesięcioma ludźmi na sali. Razem płaczecie, razem się śmiejecie, razem boicie itp. Nigdy nie uzyskasz tego uczucia na własnej kanapie. Trochę mi przykro, że mój film nie mógł mieć kinowej premiery, bo myślę, że to fajny film na wspólne wyjście z przyjaciółmi (którzy żyją). Sytuacja covidowa jest o tyle zabawna, że zaczęliśmy kręcić ten film – wszystko było super! Jedenaście dni później, covid zaczął szaleć po Polsce I musieliśmy przerwać zdjęcia na dwa miesiące. Kiedy wróciliśmy na plan, było już zupełnie inaczej – każdy nosił maskę, było mnóstwo obostrzeń. Bardzo dziwny czas, aby nakręcić film *śmiech* Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do względnej normy.
Rozmowę przeprowadziła i przełożyła z angielskiego: Eliza Hajdenrajch