„A propos niczego” Woody’ego Allena – recenzja

Woody Allen to jeden z moich ulubionych i najważniejszych dla mnie twórców. Nie tylko ze względu na jego dzieła filmowe, ale mam również na myśli jego twórczość literacką. Więc kiedy dowiedziałem się, że za granicą pojawiła się autobiografia reżysera, z niecierpliwością czekałem na jej polskie wydanie.
Nawet ci, którzy nie pałają sympatią do Woody’ego Allena, muszą przyznać, że jest on jedną z najważniejszych postaci dla zachodniej kultury. Zdobywca ponad stu trzydziestu nagród (w tym czterech najważniejszych – Oscarów), aktor, pisarz, a także muzyk jazzowy. Jego kariera trwa nieprzerwanie od połowy lat 60. XX wieku.
Na początku książki, co nie jest zaskoczeniem, Woody bierze na warsztat swoje dzieciństwo. To chyba część, którą czyta się najprzyjemniej. Szkoła, pierwsze przygody filmowe, szemrane interesy jego ojca to tylko mała część tego okresu, który opisuje. Wtedy też zaczynają się jego przygody w szeroko rozumianym show biznesie i kobiety, o czym wspomnę w dalszej części artykułu. Pod koniec mówi o swoich ostatnich latach. Dostajemy więc na tacy opis prawie całego życia reżysera.
Potem Allen przechodzi chyba do sedna tej książki – zabiera głos w sprawie jego związku z Mią Farrow, a przede wszystkim komentuje oskarżenia o molestowanie adoptowanej córki pary – Dylan Farrow. Reżyser podkreśla, że nigdy nie został skazany ani nic nie zostało mu udowodnione, a Mii udowodniono kłamstwo. Z jednej strony rozumiem, że chciał się bronić, z drugiej jednak czuć, że A propos niczego zostało napisane głównie po to, żeby zabrać głos w tej sprawie.
Niestety stosunek Allena do kobiet niszczy wszystko. W autobiografii poświęca im zdecydowanie za dużo czasu, jednocześnie uprzedmiatawiając je. Najważniejszy dla niego jest ich wygląd, nie szczędzi słabych żartów z podtekstem seksualnym na ich temat. Zdaje się, że Allen żyje jeszcze w poprzedniej epoce, w której takie zachowania były na porządku dziennym. Co więcej, czasami dopadała mnie myśl, że więcej uwagi w A propos niczego poświęca swoim związkom niż stworzonym dziełom.
Trzeba przyznać, że w A propos niczego Allen po raz kolejny pokazuje swój wielki talent. Książkę czyta się jednym tchem, momentami jest zabawna w typowy dla reżysera sposób. Język autobiografii przypomina ten z filmów, do których Allen pisał scenariusze – wiele osób nazywa je „intelektualnymi komediami”. Ja uważam ten termin za właściwy i najpełniej oddający twórczość artysty. Humor opiera się w zdecydowanej większości na różnego rodzaju grach i zabiegach językowych, których Woody jest mistrzem.
Tak jak wspomniałem wcześniej, twórczość Woody’ego Allena miała ogromny wpływ na moje życie. Nie mogę powiedzieć, że żałuję, że przeczytałem tę książkę, bo skoro została wydana to musiałem po nią sięgnąć. Żałuję, że Allen zdecydował się na napisanie swojej autobiografii w ogóle. A propos niczego nieco nadszarpnęło mityczny obraz artysty, który wyrósł w mojej głowie. Książka na pewno warta przeczytania, ale Allena raczej warto zapamiętać z jego wyjątkowych filmów niż z tej autobiografii.