,,Dodatkowa dusza” Wioletty Grzegorzewskiej – recenzja

Wioletta Grzegorzewska wydała książkę ważną, ale niezwykle wymagającą. Forma ,,Dodatkowej duszy” nie pomaga czytelnikowi w odbiorze i tak już trudnej historii Juliana Brzezińskiego. Powściągliwość narracji i oszczędność środków użytych do budowania postaci sprawiają, że trudno wgryźć się w tę opowieść i ją docenić. Ale w kontekście opisanych w ,,Dodatkowej duszy” wydarzeń takie podejście do tematu wydaje się uzasadnione. Nie zawsze przecież musimy mieć do czynienia z dziełem, w którym autor dokonuje wiwisekcji uczuć człowieka, który zderza się z mrokiem.
Historię Juliana i Marcina Brzezińskich autorka usłyszała od siostry tego pierwszego, Hanny. W swojej powieści zmagała się zatem z niezwykle delikatną kwestią, jaką jest połączenie tego, co wiadome, z tym, co wyobrażone. Beletrystyka jest nieprzejednana i rządzi się swoimi prawami. Podobnie zresztą jak literatura wspomnieniowa. Zatem integracja tych dwóch musi być wyważona i przemyślana. W moim przekonaniu Wioletcie Grzegorzewskiej udało się stworzyć powieść, w której nie dostrzeżemy odautorskich szwów łączących prawdę z fikcją. Dlaczego? Autorka w jednym z wywiadów zaznaczyła, że oddając realia wojennej Warszawy, tworząc wątki poboczne i epizodycznych nawet bohaterów, sięgała po materiały historyczne, odwoływała się do prawdziwych wydarzeń i przytaczała historie, które wydarzyły się naprawdę. W ,,Dodatkowej duszy” nie odnajdziemy niedociągnięć w budowaniu obrazów Warszawy, żydowskich obyczajów, zachowań polskiego społeczeństwa. To trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia z misterną koronką, w której każda nitka jest niezbędna, by stworzyć spójną całość.
W warstwie fabularnej ,,Dodatkowa dusza” opowiada o polskim Żydzie, Julianie Brzezińskim, który ucieka z transportu i wraca do Warszawy, by odnaleźć działającego w oddziałach partyzanckich syna, Marcina. Jeśli szukamy powieści, która nas w jakikolwiek sposób pokrzepi albo opowie o heroicznej walce jednego człowieka ze złem – zawiedziemy się. u Grzegorzewskiej bohater doświadczający cierpienia, samotności, rozczarowania, jest bardzo skryty, wręcz powściągliwy. Jego emocje, uczucia, strachy są niedostępne dla czytelnika – trochę tak, jakby to wewnętrzne (i zewnętrzne odrętwienie) było ochronna maską, wytworzonym przez organizm stanem zawieszenia mającym zagwarantować egzystencję. Ta skorupa, w której żyje Julian Brzeziński, pęka tylko w chwilach spotkania z synem. To wtedy Grzegorzewska pozwala swojemu bohaterowi czuć. Dopuszcza do niego emocje, widzimy, że mężczyzna autentycznie boi się o dziecko, a jego siły wewnętrzne są na wyczerpaniu. W powieści Grzegorzewskiej mrok jest najsilniejszy. Musimy się z tym pogodzić i pozbyć towarzyszącemu lekturze przekonaniu, że w tej historii prędzej czy później coś pęknie, odmieni się na dobre. Obcując z tą książką łapiemy się powiedzenia, że miłość jest najsilniejsza i pokonuje wszystko. Zawsze i wszędzie? Jednym z wielu, pięknie przez Grzegorzewską opisanych zwyczajów, jest nadawanie Żydom daru dodatkowej duszy (neszama jetera), która ma wzmocnić obdarowanego nią człowieka. Czy tak się dzieje z Julianem? Czy ma ze sobą dodatkową duszę? Zainteresowanych odsyłam do lektury powieści.
Tak, jak napisałam we wstępie, nie wszystkim książka Grzegorzewskiej przypadnie do gustu. Nie każdy zgodzi się na to, by czytać o ludziach, którzy, zgodnie z zamiarem autorki, niewiele chcą nam o sobie powiedzieć (chociaż przecież mówią przez swoje życie i działanie). Powieść opiera się na zamyśle, że ci, którzy doświadczyli ogromnej traumy, mówią o niej jakoś bez emocji – bo zablokowali w sobie jej przeżywanie. Taka perspektywa jest przerażająca i dopiero ona daje pełny obraz tego, czym jest nieprzenikniony mrok wojny.
6/10
Agnieszka Winiarska
(cytat ze zdjęcia: ,, Dodatkowa dusza błogością napełnia/ Ludowi rozbitemu drugie daje tchnienie” – Izaak Lurii, przeł. Piotr Paziński. Cytat pochodzi z książki)
_________________