W poszukiwaniu uzdrowienia. Recenzja filmu „Léa i ja”

Autor: Victor Millan / Pixabay.com
Okres wczesnej dorosłości potrafi być nadzwyczaj dokuczliwy. Pełno w nim zagadek, niejasności i wątpliwości związanych z tym, co przyniesie przyszłość. Piętno dorastania szczególnie mocno odczuły bohaterki netflixowej produkcji pt. Léa i ja, opowiadającej historię Léi Moret oraz Camille Shooshani, która jednocześnie jest reżyserką filmu. Przyjaciółki udały się w podróż, by błądząc po bezdrożach Ameryki Łacińskiej, odnaleźć lek na mukowiscydozę – śmiertelną chorobę, na którą cierpi Léa.
Swoją podróż rozpoczęły w Mexico City. Motywowane wiarą w skuteczność alternatywnych metod leczenia, ruszyły na południe, odwiedzając między innymi peruwiańską część Amazonii, pustynię Atakama w Chile oraz hipisowską wioskę w Zatoce Meksykańskiej. Ich wędrówka szybko okazała się czymś znacznie większym niż tylko desperackim poszukiwaniem lekarstwa. Dzięki poznanym w tym czasie osobom, dziewczyny zdołały odbyć podróż w głąb siebie, odnajdując swoje miejsce na świecie i wewnętrzny spokój.
Ich pierwszym przystankiem była wizyta u mężczyzny zajmującego się leczeniem przy użyciu magnesów. W płucach Léi wykryto obecność groźnej bakterii, a dziewczyna zarzekała się, że w przeszłości udało jej się uporać z podobnym problemem dzięki terapii magnetycznej. Pomimo pozytywnego nastawienia, wizyta u specjalisty została przez przyjaciółki odebrana z pełnym wątpliwości dystansem. Stało się to bodźcem do kontynuowania poszukiwań, uciekając się do bardziej naturalnych metod leczenia.
Momentem, który ukierunkował dalsze działania Léi i Camille było spotkanie z Antoin’em – chłopakiem, któremu udało się pokonać mukowiscydozę za pomocą szamańskich metod wywodzących się z Peru. Wtedy też przyjaciółki zdecydowały się na podjęcie próby odnalezienia ludzi, którzy mogliby pomóc Léi w podobny sposób.
Zdecydowałyśmy, że będziemy jechać gdzie tylko chcemy i rozmawiać z każdym, kto może nam pomóc – brzmią słowa Camille Shooshani na początku filmu. W trakcie podróży odwiedziły małą wioskę, gdzie miały zamiar spotkać się z mężczyzną, praktykującym uzdrawianie za pomocą szamańskiego eliksiru, nazywanego ayahuascą. Los sprawił, że do spotkania nie doszło, a dziewczyny czas wizyty w wiosce spędziły zwiedzając okolicę, kąpiąc się w kryształowo czystej wodzie i poznając zwyczaje lokalnej ludności. Zgodnie stwierdziły, że nauka płynąca z odwiedzin w wiosce była dla nich niezwykle wartościowa i wróciły do Mexico City bez żalu. Był to pierwszy krok w kierunku odnalezienia przez przyjaciółki harmonii i wewnętrznego spokoju, płynących z docenienia życia takim, jakim jest.
Napotkani w trakcie podróży ludzie kolejno zmieniali dotychczasowy światopogląd dziewczyn. Ich trzymiesięczna wędrówka udowodniła im nie tylko, jak ważne są dla nich relacje z innymi, ale też umożliwiła zredefiniowanie poczucia własnej wartości. Widz staje się towarzyszem podróży, mogącym obserwować świat takim, jakim widziały go dziewczyny, biorącym udział w rozterkach i angażującym się w momenty, w których przyjaźń pomiędzy bohaterkami zdaje się rozpadać.
Léa i ja jest filmem dokumentalnym, choć łamie schematy powszechnie uznawane za właściwe dla tego gatunku. Narracja jest prowadzona w sposób chaotyczny, miejscami zdaje się być postrzępiona z powodu licznych niedopowiedzeń i skrótów myślowych. Podczas gdy dla jednych będzie to stanowiło problem, inni uznają taki zabieg za celowy, pokazujący szczerość i prawdziwość ukazanych w filmie emocji. Widz jest świadkiem wielu trudności i wątpliwości, towarzyszących Léi i Camille. Brak scenariusza sprawia, że dialogi między bohaterkami są żywe i angażujące, a interakcje z innymi ludźmi wyglądają na bardziej szczere. Pomimo braku umiejętności reżyserskich oraz doświadczenia w branży filmowej, przyjaciółkom udało się stworzyć film w pełni oddający rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć.
Ludzie twierdzą, że po wypiciu ayahuasci nic na świecie się nie zmienia, ale ty zostajesz zupełnie odmieniony – mówi na koniec jedna z bohaterek. Te słowa zdają się odzwierciedlać wszystkie zmiany w życiu dziewczyn, jakie mogliśmy zaobserwować podczas seansu, jednocześnie zmuszając nas do głębszej refleksji nad wartościami, które wyznajemy. Léa i ja to wyraz swoistej konwergencji kulturowej, przenikających się mistycznych doznań i brutalnej rzeczywistości. Film odzwierciedla, głęboko zakorzenioną w każdym człowieku, ogromną potrzebę odnalezienia sensu w życiu.
Przygodę Léi i Camille od 2019 roku można śledzić na platformie Netflix.