„Wenecja. Miasto, któremu się powodzi” w słowach i obiektywie

„Miasto przynoszące rocznie 2 miliardy euro dochodów, zbudowane przez kupców i kupczące teraz sobą, znajdzie sposób na przetrwanie. Jeśli będzie trzeba, podniesie się poziom ulic i parterów. Przecież tak powstała Wenecja. Na palach i przez podnoszenie lądu. Republika bobrów.”
Manuela Gretkowska, pisarka, która zawsze marzyła, by zostać przewodniczką po Wenecji, stała się niecodzienną przewodniczką po tym „bezcennym mieście” w książce pt. „Wenecja. Miasto, któremu się powodzi”. To przewodnik, który właściwie w niczym nie przypomina klasycznych przewodników i który czyta się wartko, niemalże jak powieść. Zapaleni czytelnicy cenią w książkach właśnie to, że dzięki nim mogą przenieść się do innego świata. Dzięki tej książce możemy udać się do osobliwego świata położonego na północy Włoch, zwiedzić go uliczka po uliczce, historia po historii. Ogromną zaletą tego dzieła jest również to, że pełne jest ono przepięknych fotografii, które praktycznie co stronę przychodzą z pomocą naszej wyobraźni. Większość zdjęć do książki wykonała córka autorki – Pola Gretkowska.
AQUA ALTA
Woda – naturalny element krajobrazu Wenecji – to niewątpliwie jej symbol. Sezonowa aqua alta, czyli wysoka woda, podtapia miasto: restauracje, hotele, mieszkania. Podtapia, ale nie zatapia. Wystarczą wysokie kalosze lub foliowe nakładki na zwykłe buty, sprzedawane przez ulicznych kupców. Kalosze i trochę cierpliwości.
Historia o aqua alta opisana w książce zapadła mi w pamięć najbardziej. Muszę przyznać, że właśnie ten z czterech żywiołów zawsze pociągał i fascynował mnie najmocniej. Dlatego opowieść o tym, jak to autorka Manuela Gretkowska zabiera swoją córkę w podróż do Wenecji – po to, by ta wykonała wspomniane już wcześniej zdjęcia do książki – i decyduje się dać jej „w pakiecie” aqua alta jest dla mnie tak interesująca. Gdy nadchodzi przypływ i woda się podnosi, syreny zawsze z trzygodzinnym wyprzedzeniem ostrzegają o maksymalnym poziomie wody, tak aby ludzie zdążyli zabezpieczyć firmy, majątki i wrócić do domów.
Autorka wraz z córką są w hotelu, gdy wszystko zaczyna bulgotać. Gdy wody przybywa i przybywa, szukają otuchy w recepcji hotelu. Załoga powtarza najczęściej tylko jedno: to aqua alta, opadnie, trzeba czekać. Zanurzone gniazdka elektryczne, pływające łóżka, stoły. To jedna z niepowtarzalnych „atrakcji” Wenecji.
Z drugiej strony byłoby jeszcze gorzej, gdyby w mieście woda nagle wyschła. Wtedy prędzej czy później zgniłyby konserwowane przez nią fundamenty z pali. „Wenecja stoi w dobroczynnej dla niej solance. Jest swego rodzaju tysiącletnią kiszonką architektoniczną”. Woda nie jest więc jedynie urozmaiceniem, ciekawostką unikalną w skali światowej: jest kwintesencją i podwaliną.
SERENISSIMA REPUBBLICA DI VENEZIA
Najjaśniejsza Republika Wenecka. Miasto wybudowane dla ponad 150 tysięcy mieszkańców, teraz zamieszkałe przez niecałe 50 tysięcy. Posiada 148 kościołów i 450 pałaców – tworzy dzięki temu strefę największego zagęszczenia zabytków na świecie. Nie sposób przyjrzeć się im w spokoju choćby w połowie, skoro statystyczny pobyt turysty w Wenecji nie jest dłuższy niż trzy dni.
Piękna metafora: Wenecja jako muszla zostawiona na lagunie „przez ludzkie potwory, święte i utalentowane dziwki, szubrawców i geniuszy, zamieszkujących to miejsce przez ponad tysiąc lat. Oglądana – to turystyczny kicz. Przyłożona do ucha – zamiast szumieć morzem, wytwarza informacyjny szum: tonie, zachwyca”.
„Wenecja. Miasto, któremu się powodzi” to książka nasycona przeróżnymi ciekawostkami, historiami, opisami. Podczas lektury poznamy legendy związane z tym miejscem, opowieści o różnych dzielnicach, mostach, nawet o „tonącym Banksym” na jednym z murów. Książka mówi o wszystkim, ale nie rozmywa się; przedstawia sztukę, a także konkretny kawał historii tego tysiącletniego miasta. Poznajemy dwie strony Wenecji: tę kolorową, drukowaną na pocztówkach, fotografowaną i transmitowaną dalej, oraz tę drugą, ukrytą przed oczami zwykłych turystów, ale jakże nęcącą i urzekającą swym złożonym pięknem. „Wenecja, wilgotne arcydzieło seksu i architektury […]”.
PRZEWODNIK?
Język Manueli Gretkowskiej zachwyca. Użyte metafory czy porównania trafiają prosto w serce, wyobraźnię i duszę. Wydaje się, że pisarka jest w stanie słowem namalować wszystko. Książka podzielona jest na 7 części z licznymi podrozdziałami, dzięki czemu jest tak dynamiczna.
Niemal każdy akapit „Wenecji…” przepełniony jest epitetami, nazwiskami, datami, wspomnieniami. W ten sposób można opisać Wenecję, ukazując jej wielkość, wielowarstwowość, złożoność. Mosty, zabytki, Pałac Dożów, wyspy, Tycjan, największy obraz świata, Casanova… Nie sposób opowiedzieć o tym, co opowiedziane zostało w tej książce. Dlatego też wyjątkowo wierne odbicie niejednorodnej Wenecji na kartach tej książki tak mnie zachwyca. Choć gdzieś głęboko martwię się (a może ekscytuję?) że prawdziwa, autentyczna Wenecja jest jeszcze obszerniejsza, wzburzona i niewyczerpana. A na pewno tak jest.
„Wenecja. Miasto, któremu się powodzi”, wydawnictwo Wielka Litera
Fotografie wykonała autorka tekstu Marta Szymańska.