„Witajcie w rezerwacie” – recenzja książki Davida Treuera

W lipcu tego roku Wydawnictwo Czarne opublikowało książkę Davida Treuera Witajcie w rezerwacie. Indianin w podróży przez ziemie amerykańskich plemion. Sam tytuł może być nieco mylący ze względu na fakt, że autor tak naprawdę opisuje głównie sytuację Indian w miejscach, które dobrze zna – nie jest to zatem podróż przez całe Stany Zjednoczone w celu ukazania życia wszystkich (czy nawet większości) plemion, które zamieszkują tamtejsze rezerwaty.
David Treuer otwiera oczy czytelnikom na wiele spraw, które z perspektywy mieszkańca państwa położonego po drugiej stronie kuli ziemskiej i przesiąkniętego wyobrażeniami Indian z telewizji mogą się wydać zaskakujące. Należy zacząć od tego, że cała opowieść autora jest przedstawiona w kontekście historii, zazwyczaj brutalnej i niełatwej, współistnienia Indian oraz białych osadników na terenach Ameryki Północnej. Na szczęście nie mamy tu „dobrych Indian” i „złych białych”, dzięki czemu łatwiej zrozumieć, jak niebezpieczne było życie w tamtych czasach i jak wiele zła wyrządzano bliźnim po to by przetrwać. Z jednej strony otrzymujemy opowieść o tym jak nowo tworzone amerykańskie państwo próbowało oszukiwać Indian na każdym kroku, licząc na to, że w końcu dojdzie do pełnej asymilacji lub wyginięcia „czerwonoskórych”, ale z drugiej autor wprost pisze o bezlitosnym traktowaniu białych przez tubylców, przedstawiając choćby historie o porywaniu i skalpowaniu młodych ludzi. Potyczki z rządem federalnym oraz indiański system prawny zajmują tu sporo miejsca i mogą okazać się czymś, co odrzuci niektórych czytelników, jeśli po zapoznaniu się z tytułem publikacji liczyli na coś innego.
Najważniejszą kwestią podjętą w książce Treuera jest opis codziennego życia mieszkańców takich rezerwatów jak Leech Lake, Mille Lacs czy Red Lake. Niestety często jest to bardzo trudne życie – autor nie ukrywa, że na tych właśnie terenach pojawił się ogromny problem z brakiem edukacji, przemocą, alkoholem oraz narkotykami, przez co niełatwo jest osiągnąć sukces będąc np. Odżibwejem z Red Lake. Co gorsza Indianie przedstawiani jako wzór do naśladowania w kwestii podejścia do środowiska naturalnego sami często doprowadzają do jego niszczenia – dopiero po wielu latach udało się przekonać ich do np. ograniczenia połowów ryb w jeziorach na tyle, by ryby mogły się rozmnażać i stanowić pożywienie dla mieszkańców, którzy doprowadzili do katastrofy łowieniem wielkich ilości sandacza, po to by sprzedawać go przyjezdnym. Wiele sytuacji opisanych w książce szczerze pokazuje problemy dzisiejszych Indian, a jednak autor znajduje w ich istnieniu kilka promyków nadziei. Pomimo okrutnego podejścia białych do nauczania Indian za wszelką cenę i często wykorzystywania indiańskich dzieci umieszczonych w internatach zarówno polityka rządu jak i podejście samych zainteresowanych zaczęło wyglądać lepiej. Niestety to głównie na Indianach ciąży obowiązek edukowania współplemieńców i nauki indiańskich języków, przez co robią to głównie ludzie z pasją dysponujący małymi funduszami. Pomocą dla krzewienia kultury okazały się wpływy z indiańskich kasyn – historię ich powstania i zasady działania wspomniane są w książce.
Witajcie w rezerwacie… to przede wszystkim obowiązkowa pozycja dla każdego, kto interesuje się codziennym życiem w rezerwatach opisanym w szczery, mocno osobisty i dokładny sposób. To opowieść o trudach, wyzwaniach i możliwościach, które stoją na drodze plemion oraz o historii ich zamieszkania w takich miejscach.