Pamięć i czas. Recenzja „Jesieni” Ali Smith

2 września nakładem wydawnictwa WAB ukazała się książka niezwykła, z pewnością jedna z ciekawszych pozycji tej nostalgicznej, ponurej i chłodnej pory roku. Jesień jest powieścią kompletną w każdym tego słowa znaczeniu. Ali Smith to szkocka pisarka od wielu lat wymieniana jako kandydatka do Literackiej Nagrody Nobla (czterokrotna finalistka Nagrody Bookera), wykładowca akademicki, odznaczona Orderem Imperium Brytyjskiego w 2015 roku. Nic w tym dziwnego — uprawia świadome pisarstwo, a jej powieści poruszają wiele wątków ważnych dla współczesnego człowieka, takich jak ból i niesprawiedliwość systemu oraz posępność piszącej się wciąż historii.

Fotografia: Maria Duda
Pierwszy tom sagi „Pory roku” dotyka problematyki brexitu, ale jest to tylko pretekst, by odbyć podróż w czasie do wspomnień głównej bohaterki Elisabeth. Akcja powieści, zarówno teraźniejsza, jak i ta z lat trzydziestych, toczy się jesienią. Ta pora roku ma przywołać konkretne emocje u czytelnika. Domyślam się, że z pozostałymi tomami będzie podobnie, wszystkie one noszą nazwy kolejnych okresów: Winter, Spring i Summer (jeszcze nieprzetłumaczone). Partnerem w rozmowach był dla Elisabeth niejaki Daniel Gluck, sąsiad mieszkający w domu obok, tajemniczy, inteligentny mężczyzna pokazujący małej Elisabeth świat takim, jaki widzieć go mogą tylko niektórzy. Świat połączonych ze sobą znaczeń i niby-dzieł sztuki.
Ali Smith przywołuje w powieści postać Pauline Boty, która była brytyjską założycielką ruchu pop-art. Po przedwczesnej śmierci artystki społeczeństwo na 30 lat zapomniało o jej wkładzie w sztukę. Jej prace w późnym okresie twórczości wyrażają fascynacje kulturą masową lat sześćdziesiątych. Zarówno pochlebne, jak i karcące opinie odnoszą się do obserwacji świata z kobiecej perspektywy. Można odczuć w nich wrażenie sprzeciwu i niechęci wobec postrzegania kobiety jako seksualnego obiektu. Ta twórczość porusza tematy polityczne i społeczne, lecz w nieco inny sposób niż w przypadku pozostałych przedstawicieli pop-artu, takich jak Blake, Hockney czy Caulfield.
Sztuka przenosi się na literaturę. Kolaże Boty są nie tylko jednym z wątków Jesieni, a stanowią nierozerwalną jej cześć, kształtują formę powieści i są wzorem dla jej konstrukcji. To jeden z wielu aspektów wyjątkowości i wielowątkowości tej powieści.
Film poklatkowy tryliona kwiatów otwierających główki, tryliona kwiatów pochylających się, zamykających główki, tryliona nowych kwiatów otwierających się w ich miejsce, tryliona pąków zamieniających się w liście, które potem opadają i butwieją, stapiają się z ziemią, tryliona gałązek rozszczepiających się w trylion zupełnie nowych pąków. (s. 145)
Jesień usłana jest takimi rytmicznymi fragmentami. Literacki kolaż jest niezwykle zajmujący, urozmaica powieść i w niezwykle intrygujący sposób pobudza wyobraźnie czytelnika. Takie urywki pojawiają się najczęściej na początku każdego rozdziału, by wprowadzić czytelnika w trans, który utrzyma się aż do następnej części.
Kolejnym ważnym aspektem powieści Ali Smith jest upływający czas i jego następstwa. Przemijanie jest nieodłączną częścią życia każdej istoty na Ziemi, w tym człowieka. Ten temat podejmowany jest niezwykle często w literaturze i innych dziedzinach sztuki. Cieszy się on popularnością zarówno wśród pisarzy, artystów, jak i odbiorców, czytelników. Jedyną stałą we wszechświecie, o ironio, jest zmiana., a mimo to tak trudno nam zaakceptować mijający czas. Bohaterom książki Ali Smith przychodzi to nadzwyczaj dobrze i naturalnie. Poruszają się oni płynnie we własnych wspomnieniach, odbywając swoją prywatną podróż w czasie. Każdy gest i słowo mogą być pretekstem, by udać się w drogę i pochwycić dawno zapomniane wspomnienia, a to wszystko po to, aby móc przeżyć je na nowo. Odnalezienie starego przyjaciela daje bohaterce ukojenie i wymówkę, by na nowo zawiesić się w chwilach, które dawno minęły. Elisabeth po osiągnięciu dojrzałości wyjechała na studia, później rozpoczęła pracę na uczelni, ale nigdy nie zapomniała o Danielu. Po wielu latach zdała sobie sprawę, że cały czas podświadomie coś ją do niego ciągnęło. Łączy ich więź nierozerwalna, której nie mógł zniszczyć nawet czas.
Przeszłość miesza się z teraźniejszością, tworząc nielinearną narrację. Ale przejścia są tak płynne, że mamy wrażenia jakbyśmy cały czas czytali jednowątkową historię. Spokój, który przebija się przez fabułę, prowadzi całą powieść nieśpiesznie do jej zakończenia. Wszystko dzieje się delikatnie i naturalnie. Retrospekcje mieszają się z rzeczywistością tworząc piękną, kolorową słowną mozaikę.
Rytm organizuje całą przestrzeń tekstu, co sprawia, że odbiorca czuje się zrelaksowany przez cały akt czytelniczy. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji — w ich miejsce mamy nostalgię. Nie mamy do czynienia z rwącym potokiem prowadzącym przez wiele wodospadów, a z kojącym strumieniem, na którego brzegach rosną gęste szuwary.
Było więc ujmujące też w innym sensie to zdjęcie, jak zdjęcie kogoś, kto u j m u j e twoją dłoń i przeprowadza cię na tamten świat. Jedno mrugnięcie oka aparatu (nie bardzo potrafi sobie przypomnieć nazwisko fotografa) i to dziecko ubrane w liście stało się tym wszystkim: smutne, straszne, piękne, zabawne, przerażające, mroczne, jasne, urocze, było baśnią, podaniem ludowym, prawdą. (s. 19)
Celem tego fragmentu jest nie tylko ułatwienie czytelnikowi wyobrażenie sobie owej sceny. Cytat rozpoczyna się opisem, który ma obudzić w nas konkretne emocje: spokój i bezpieczeństwo, ale również niesie ze sobą jakąś tajemnicę. Następnie pojawia się zdjęcie, ale nie jest to przypadkowy obraz. Każdy czytelnik w głowie tworzy sobie swoje własne i niepowtarzalne ujęcie nasycone kolejnymi cechami, które rytmicznie wymienia autorka.
Jedynymi miejscami, w których naruszano spokój, a owa rytmiczność przybierała na sile, były momenty, gdy świat wspomnień i zamglonych obrazów napotykał rzeczywistość. Te zderzenia mogą wywołać u czytelników różne emocje, czasem będzie to dla nich zabawne i ironiczne (jak scena na poczcie) a niekiedy frustrujące.
W całym kraju panowały przygnębienie i radość. W całym kraju to, co się stało, smagało powietrze, jak gdyby podczas burzy ze słupa elektrycznego zerwał się przewód pod napięciem i trzaskał drzewami, dachami i jadącymi autami. W całym kraju ludzie czuli, że to coś złego. W całym kraju ludzie czuli, że to coś dobrego. W całym kraju ludzie mieli poczucie, że naprawdę przegrali. W całym kraju ludzie mieli poczucie, że naprawdę wygrali. W całym kraju ludzie byli przekonani, że postąpili właściwie, a tamci drudzy nie. (s. 74)
W cytacie został przywołany kraj rozdarty brexitem. Podzielony na dwie części i nieszczęśliwy. Sąsiedzi wypatrują wrogów, ludzie patrzą się krzywo na ulicach. To współczesne realia nie tylko Szkocji czy Wielkiej Brytanii. Społeczeństwo straciło wzajemną więź i zaufanie. Ludzie zatracili umiejętność rozmowy, a przez to każdy czuje się oszukany.
Są bowiem tematy, które lepiej poruszać jedynie z wybranymi. Czujemy złość, rozczarowanie, rozgoryczenie i strach. To bardzo mocne emocje. Ali Smith jest w stanie je rozbudzić, używając kilku prostych zdań, po czym zgasić je w mgnieniu oka. Talentem jest wyrwać ze snu demony, które gdzieś głęboko śpią w każdym z nas i okiełznać je, używając do tego jedynie kilku trafionych słów.
Osobiście Jesień nauczyła mnie podróżować w czasie do drobnych i odległych wspomnień. Zwracam uwagę na gesty, znaki, kolory, zapachy i poddaję się im. Niech ciągną mnie w odmęty pamięci i budzą uśpione od lat chwile, których tak mi brakowało.

Fotografia: Maria Duda
Po lekturze pomyślałem o książkach takich jak Platforma czy Uległość Michela Houellebecqa. On również uprawia krytykę współczesnego społeczeństwa, ale nieco bardziej „agresywną”. Kolejną różnicą jest fakt, że książki francuskiego pisarza wybiegają nieco w przyszłość, a Ali Smith skupia się na teraźniejszości. Oboje łączy jednak to, że wyrażają poczucie nastania złych czasów i nic nie zapowiada, by ten stan szybko się zmienił. Jako jednostki jesteśmy coraz bardziej zaawansowani, zdobywamy wiedzę i realizujemy się, natomiast nie zdajemy egzaminu jako złożony organizm jakim jest społeczeństwo.
Powieść Ali Smith rozbudza ciekawość poznania cudzych wspomnień i chęć nauki, jak można płynnie poruszać się w odmętach swojej pamięci. Jesień to niedokończony obraz, na którego kontynuację będę czekał z utęsknieniem. Choć ten jeden tom mógłby sam w sobie być kompletną całością, to czytelnik może poczuć się, jak gdyby coś utracił. Zagubiony kawałek układanki, który już nigdy się nie odnajdzie, wspomnienie, które pamiętamy, lecz nie potrafimy go dotknąć, ponieważ ciągle się wymyka. Obawiam się tylko, że uczuciem straty jakiegoś istotnego fragmentu autorka pozostawi nas nawet po ostatnim tomie „Pór roku”. Są to jednak tylko przypuszczenia, w końcu Jesień to studium czasu i ruchu.
Tytuł: Jesień
Autor: Ali Smith
Przełożył: Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo: W.A.B.