Młodości ze śmiercią nie jest do twarzy

Poezja Haliny Poświatowskiej zawiera w sobie całą kruchość i jednocześnie wielką siłę ludzkiego życia. Jej wiersze i proza, naznaczone chorobą i nieuchronnością śmierci, są zarazem przepełnione radością życia, fascynacją światem i w końcu miłością. To wszystko razem składa się na wielką namiętność – pasję życia, w którym smutek i cierpienie przeplatają się i łączą z chęcią czerpania z życia jak najwięcej i potrzebą kochania oraz bycia kochaną. Młoda dziewczyna nie zamierza kłaść się na katafalku i czekać na śmierć. Kiedy tylko czuje się lepiej, najchętniej zatańczyłaby, choć nie może. Chce się zakochiwać i przeżywać romantyczne chwile. Chce się uczyć i poznawać świat i ludzi. To wszystko dla młodości jest zupełnie normalne. Halina Poświatowska chce więc normalnie żyć, mimo tego, że życie zdaje się być temu przeciwne.

Młodości ze śmiercią nie jest do twarzy. Piękna młoda poetka w konfrontacji z tym, co ostateczne i nie do zwyciężenia, budzi emocje i przyciąga. Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z kimś, kto życie tak bardzo afirmuje. Poezja Haliny Poświatowskiej początkowo nie była uznawana za dobrą i nie za wysoko ceniło ją współczesne jej środowisko literackie. Więcej popularności, zwłaszcza za granicą, dokąd pojechała, żeby się leczyć, przyniosła jej choroba serca. Zdaje się, że traktowano ją tam chwilami nawet jako swego rodzaju ciekawostkę. Dopiero długo po jej śmierci jej twórczość została doceniona, a jej poezje doczekały się wielu wydań. Zarówno styl pisania, jak i tematyka jej wierszy zostały docenione przez krytyków i wielbicieli poezji. Jeszcze bardziej jednak interesuje wszystkich ona sama – młoda kobieta, pełna życia, śmiało mówiąca o swoich pragnieniach, o miłości, doskonale znajdująca w swoim pisaniu równowagę pomiędzy uczuciem a erotyzmem, jednocześnie pięknie i subtelnie łącząc te dwie jakże nierozerwalne sfery. Autorka zdaje się być z jednej strony osobą bardzo silną, kobietą doskonale wiedzącą, czego chce, a z drugiej – istotą słabą i kruchą, nie tylko wobec swojej choroby i cierpienia, ale także wobec miłości, której ulega, pozwalając, by poruszała jej serce tak mocno, jak to tylko możliwe.

Obecnie o Poświatowskiej dużo się mówi, pisze, cytuje jej wiersze, wydaje wciąż na nowo. To wyjątkowa twórczość i zasługuje na jak najwięcej uwagi. Autobiograficzna powieść pt. „Opowieść dla przyjaciela” to proza przesycona poezją. „Listy” wydane w jednym tomie czyta się z ukłuciem serca, tyle w nich planów i zamiarów, które nigdy nie dojdą do skutku. Czy Poświatowska mogła to przeczuwać?

W swoim monodramie pt. „Noszę w kieszeni szminkę” aktorka Joanna Świtała przybliża nam postać tej niezwykłej poetki, pisarki, chyba jednak przede wszystkim: kobiety. Monodram inspirowany jest życiem Haliny Poświatowskiej i wykorzystano w nim spore fragmenty jej wierszy i listów. Joanna Świtała jest też autorką scenariusza i reżyserką. W swoim monodramie artystka przywraca poetkę do życia i robi to z wielką wrażliwością. Jej Poświatowska jest młodą i pełną życia kobietą, która jednak ma w sobie tę delikatność, która cechuje jej poezję. Joanna Świtała doskonale przedstawia żywą i pełną urody młodość, która nie chce spędzać czasu na szpitalnych korytarzach i mimo cierpienia, które widzi wokół oraz swojego własnego, spędza czas na obserwowaniu tego, co za oknem, chcąc tego dotknąć i zaznać – zwyczajnie, jak każdy. Jest więc Halina Poświatowska w monodramie Joanny Świtały osobą z krwi i kości, pełną radości i chęci życia. Pełną budzącej się kobiecości, dla której miłość jest tak samo ważna, jak powietrze dające oddech. Zamiast wypłowiałych fotografii, na których widać nieruchomą twarz ładnej młodej kobiety, mamy przez chwilę sposobność widzieć przed sobą żywą osobę, spacerującą w swetrze i spódnicy po scenie, ze szminką w kieszeni, która jest symbolem kobiecości – uwalnianej w obecności mężczyzny, w którym się kocha. Pięknie to Joanna Świtała pokazuje, nie burząc obrazu poetki, jaki znamy. To wzrusza, chwilami nawet bardzo. To jest prawdziwa afirmacja – oddanie na niemal godzinę sceny komuś, kto musiał tak szybko odejść i nie dał się nam poznać do końca. Scenografia jest prosta, ale oddająca klimat czasów, w jakich żyła poetka. Wieszak pełen ubrań, kapelusz, buty – podczas spektaklu aktorka przebiera się kilkakrotnie – to pewne (nie wiem, czy użyte celowo) atrybuty kobiecości, charakterystyczne bez względu na czas i miejsce. Faktem jest, że gdyby chcieć jednym słowem określić to, co prezentuje na scenie artystka, to właśnie „kobiecość”, w najatrakcyjniejszym wydaniu, bo połączona z intelektem i wielką wrażliwością. W tym kontekście sztukę można oglądać nawet jeśli nie zna się poetki Poświatowskiej i nigdy się o niej nie słyszało. Ale jednocześnie to bardzo dobrze oddaje to wrażenie, jakie wywiera na nas Poświatowska, kiedy czytamy jej utwory: kwintesencji kobiecości i wrażliwości.

W interpretacji Joanny Świtały poznajemy młodą kobietę, która z jednej strony zbyt szybko dojrzewa – los zmusza ją, aby dojrzała do umierania dużo wcześniej niż zdecydowana większość ludzi – z drugiej chce tylko kochać i pisać, cieszyć się życiem jak inni i zdaje się być zaskoczona nadejściem śmierci. To też wynika z „Listów” Haliny Poświatowskiej – ich lektura porusza jeszcze bardziej niż poezja. W tych listach jest całe życie, rodzina, przyjaźń, miłość i opisywanie świata, a kiedy czytamy ostatni list jesteśmy tak samo zaskoczeni, jak i niepogodzeni z tym, że żaden więcej już nie powstanie. Joanna Świtała z wyczuciem i delikatnością pokazuje nam, jak szybko i nagle kończy się życie, nawet jeśli jest tak pełne… życia.

Udaje się przy tym Joannie Świtale uniknąć wszelkiej egzaltacji i „płaczliwości”, co mogłoby się zdarzyć, kiedy inspiracją jest życie kogoś, kto tak szybko musiał się z życiem pożegnać. Śmierć, która przychodzi zbyt wcześnie raczej zdumiewa, a odchodzenie jest przepełnione ciszą, w której jest smutek, ale przede wszystkim – po prostu i nieodwołalnie – nieobecność, która w końcu wypełnia wszystko.

Zestawienie życia z odchodzeniem, nagłe gaśnięcie młodej i kochającej życie kobiety, przerwanie linii życia, które zaledwie rozkwitło, to bardzo porusza w monodramie Joanny Świtały. Dla kogoś, kto twórczość Haliny Poświatowskiej uważa z różnych przyczyn za ważną dla niego i poruszającą go do głębi, ten monodram będzie też bardzo wzruszającym przeżyciem.

Monodram pt. „Noszę w kieszeni szminkę” został przygotowany i wykonany przez Joannę Świtałę w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. Można go obejrzeć na kanale Youtube. Polecam go wszystkim bardzo, nie tylko wielbicielom Haliny Poświatowskiej. Naprawdę warto.

Monodram online:
https://youtu.be/boyCJxPr3Sk

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.