„Nie ma”. Osiecka/Satanowski. Recital Justyny Szafran

Fot. BTW Photographers
Z powodu nowych restrykcji i widma ponownego zamknięcia instytucji kulturalnych, obecny czas z pewnością nie jest najłaskawszy dla artystów. Nie przeszkodziło to jednak w zgromadzeniu pełnej dopuszczalnej liczby widzów w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu, a nawet stworzeniu uczucia bliskości, mimo koniecznego dystansu.
Recital Nie ma z piosenkami Agnieszki Osieckiej i muzyką Jerzego Satanowskiego w wykonaniu Justyny Szafran, swoją premierę miał w 2019 roku na festiwalu Pamiętajmy o Osieckiej w Poznaniu. Jednak już dwadzieścia dwa lata temu, na początku swojej kariery po wygranym Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, artystka po raz pierwszy spotkała się z wierszami poetki, które przylgnęły do niej i dalej towarzyszą. Prawda o ponadczasowości Osieckiej spełnia się i tym razem, ponieważ Justyna Szafran nie tylko powraca do poezji poetki, odświeżonej nowymi aranżacjami, ale przede wszystkim ponownie ją odkrywa z inną dojrzałością i wrażliwością.
Cały koncert składa się z subiektywnie dobranych, z pewnością mniej znanych szerszej publiczności, utworów Osieckiej, które z oszczędnym, ale porywającym w partiach solowych akompaniamentem kontrabasu (Jakub Olejnik) i fortepianu (Rafał Karasiewicz) przenoszą nas w różne zakamarki duszy. Spośród czternastu przygotowanych utworów wyłania się portret kobiety dojrzałej, której słodko-gorzkie spojrzenie na przemijanie, codzienność, relacje pozwala na osobistą refleksję. W tych wielu emocjach i pytaniach bez odpowiedzi, pojawia się przede wszystkim obraz miłości, która zadziornie wychodzi naprzeciw wszelkim banałom życia, ludzkim obawom i pozwala iść dalej. Cytując fragment jednego z wierszy Osieckiej, który znalazł się w repertuarze:
Chociaż raz
warto umrzeć z miłości.
Chociaż raz.
A to choćby po to,
żeby się później chwalić znajomym,
że to bywa.
Że to jest.
Justyna Szafran pomogła widzom uwolnić się na chwilę od rzeczywistości za murami teatru, przypominając o tym, co nienamacalne, a przecież najważniejsze. Jeżeli ktoś nie wierzy w uczucie klasycznego katharsis, polecam spróbować poszukać go we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol podczas recitalu Nie ma. Skutki powinny być następujące: rozluźnienie mięśni i zainspirowana dusza, którą, jak mówi artystka – należy tak samo karmić jak ciało.