Uniwersalność „Don Kichota”

„…I nigdy, prze­nigdy, nie prze­sta­waj marzyć. Ale bacz uważnie, czego sobie życzysz…”.

Trudno napisać coś nowego o powieści tak znanej jak dzieło Miguela de Cervantesa Saavedry – zwłaszcza, że recenzje Don Kichota idą w setki, a może nawet w tysiące, dlatego warto skupić się przede wszystkim na tym, co dzisiejszemu czytelnikowi tej książki może zaproponować słynny hiszpański autor i jak możemy postrzegać głównego bohatera tej opowieści.

Tym, co czyni Rycerza Smętnego Oblicza (jak sam się określa) wyjątkowym jest próba jego zaszufladkowania – trudno jednoznacznie określić z kim mamy do czynienia: czy z marzycielem, błaznem, a może mądrym człowiekiem zatrutym swoimi obsesjami związanymi z fascynacją średniowieczną literaturą rycerską. Don Kichot podąża drogą sprawiedliwego broniąc wszystkich, którzy nie są tak traktowani – chcąc przy okazji stać się uosobieniem cnót i dobroci. Jego szlachetna natura doprowadza nie tylko do często bolesnych starć z prawdziwymi przeciwnikami, ale i do wspaniałych zwycięstw odniesionych w starciach z potworami, które kłębią się w jego wyobraźni, a w rzeczywistości nie stanowią dla nikogo zagrożenia głównie z tego względu, że nie są żywymi istotami. To szaleństwo jest jednak metodyczne – to właśnie on wybiera co stanowi zagrożenie i czemu należy się przeciwstawić, przez co z jednej strony jest tragikomiczny, a z drugiej Cervantes wkłada w jego usta słowa, które zmuszają do myślenia i kreują Don Kichota na filozofa.

Dzięki temu, że postawa Don Kichota jest tak niejednoznaczna w ocenie zmusza nas do myślenia na temat drogi, którą sami obieramy w życiu – o to, czym się w nim kierujemy, co uważamy za priorytet i elementy uszczęśliwiające nas. Możemy zastanowić się nad tym, czy potrafimy postępować zgodnie z samym sobą i rozglądnąć się wokół, by sprawdzić, czy w naszym codziennym znoju jest ktoś taki jak Sancho Pansa – nieodłączny towarzysz, przyjaciel, a więc ktoś, kto będzie potrafił powiedzieć nam, że obrana przez nas droga prowadzi do błędów.

Irytuje natomiast fakt, że autor z uporem maniaka przypomina czytelnikom, że to on jest autorem „prawdziwego” Don Kichota. Jest to jednak zrozumiałe, gdy przypomnimy sobie, że w ówczesnych czasach kwestia praw autorskich była traktowana lżej niż obecnie, co musiało doprowadzać Cervantesa do prawdziwej furii – kto z nas czułby się dobrze wiedząc, że ktoś inny zbiera zasłużone przez nas pochwały i gratyfikacje na swoje konto będąc tylko zdolnym naśladowcą naszego talentu? To istotna sprawa w całym kontekście historycznym o którym należy pamiętać podczas lektury, a jednocześnie frustrująca dla osób czytających powieść i zanurzonych wyobraźnią w jej treści, ponieważ wybija po prostu z rytmu i po pewnym czasie autor zaczyna być w tym irytujący.

O bohaterze Cervantesa pamięta wciąż kino. Don Kichot stał się w nim nie tylko ucieleśnieniem bolesnego marzycielstwa i powolnego popadania w szaleństwo, ale również doskonałym punktem wyjściowym dla historii o niemocy twórczej i traktatów na temat kondycji ludzkości. Do legendy kina przejdzie historia o filmie Terry’ego Gilliama – Brytyjczyk przez wiele lat próbował go nakręcić i nawet zaczął produkcję po czym udało mu się ją skończyć (zmieniając przy okazji całą koncepcję) po… 16 latach. Zmieniono też tytuł, który obecnie brzmi Człowiek, który zabił Don Kichota. Okrzyknięto go najbardziej pechowym filmem w historii kinematografii i jest to ogromną ironią losu, że podobna sytuacja musiała przydarzyć się akurat przy ekranizacji powieści Miguela de Cervantesa.

Uniwersalizm całej opowieści sprawia, że jej popularność i przemożny wpływ na wiele innych rodzajów sztuk niż tylko literatura nie maleje pomimo wielu wieków, które upłynęły od daty jej wydania. Sprawdza się zarówno jako opowieść o przyjaźni, o poszukiwaniu własnej drogi oraz jako powieść przygodowa pozostając przy tym jednym z najważniejszych dzieł w historii literatury.

www.wydawnictwomg.pl

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.