„Faworyty” Manueli Gretkowskiej – recenzja

Mimo że cały świat w tym roku zwolnił, Manuela Gretkowska nie zamierza się zatrzymać. To dla niej bardzo pracowity czas. Na początku lata ukazał się jej przewodnik „Wenecja. Miasto, któremu się powodzi” (recenzja już wkrótce na naszej stronie!), a niedawno światło dzienne ujrzała najnowsza powieść pisarki pt. „Faworyty”.
Rok 1767. Od niedawna na polskim tronie zasiada Stanisław August Poniatowski. Stara się pokazać wszystkim dookoła, że jest silnym władcą, jednak każdy wie, że daleko mu do niezależności. Za jego plecami karty rozdaje rosyjski ambasador Repnin, który działa w imieniu carycy Katarzyny, kochanki króla Stanisława Augusta, i Familia – stronnictwo polityczne zgrupowane wokół rodów Poniatowskich i Czartoryskich. Okazuje się zatem, że władcą bezpośrednio sterują kobiety.
Król to tylko jedna z głównych postaci powieści Gretkowskiej. Na pierwszy plan wysuwają się również wspomniane wcześniej kobiety – Magdalena Sapieha, Izabela Czartoryska i Elisabeth Lubomirska. Wszystkie trzy ścigają się o względy Antosia (tak zdrobniale nazywają króla) i miejsce w jego łóżku. Jak pewnie się domyślacie, nie robią tego z miłości albo jakichś innych głębszych uczuć. Najważniejszy jest interes rodzinny. One mają już dzieci i mężów, którzy kibicują swoim żonom w walce o miejsce przy Poniatowskim.
W „Faworytach” idealnie został oddany klimat Warszawy i obyczaje dworskie sprzed 250 lat. To nie tylko wystawne uczty i zabawy, ale również smród i bród na ulicach stolicy i pałacowych komnatach. Czuć zaduch przepełnionego miasta.
Coraz bardziej popularna w polskiej literaturze staje się dekonstrukcja mitów narodowych i pokazywania historii naszego kraju w innych świetle niż miało to miejsce dotychczas. Coraz rzadziej możemy spotkać postacie podobne do tych, które kreował Henryk Sienkiewicz w swoich utworach – bohaterowie ci mają nienaganne maniery, są honorowi i całym sercem oddani polskim sprawom. Artyści obecnie starają się pokazać bardziej realistyczny wizerunek osób, które miały wpływ na historię. Często spotykają się przez to z krytyką ze strony niektórych środowisk. Warto jednak zastanowić się, czego obecnie potrzebujemy – przekonania, że jesteśmy narodem wybranym i cały czas żyć w przeświadczeniu o naszej szczególnej roli dla świata? Co się stanie, jeśli dopuścimy do siebie taki pogląd? A może to tylko chwilowa moda, która przeminie tak szybko, jak się pojawiła? Uważam jednak, że zawsze warto zmienić perspektywę i popatrzeć na swoją tożsamość z nieco innej strony.
Gretkowska ze śmietanki towarzyskiej XVIII-wiecznej Warszawy stworzyła swoisty kosmos, w którym wszystko jest ze sobą powiązane, a decyzja jednej osoby wpływa bezpośrednio na innych. Nie musi to być decyzja króla; on jest tu tylko pionkiem. Życiem rządzi miłość i namiętność, a na szczeblach władzy widać to jeszcze wyraźniej; nieważne czy mówimy o XVIII, czy XXI wieku.
„Faworyty” to moje pierwsze spotkanie z Gretkowską, ale na pewno nie ostatnie. Muszę niestety przyznać, że narracja prowadzona jest nieco chaotycznie, co wpływa na to, że książkę czyta się dosyć wolno, pomimo jej niewielkich rozmiarów. Niewątpliwie jednak warto ją przeczytać. Bywa brutalna, czasami wręcz niesmaczna, ale na pierwszy plan przebija się piękny język pisarki i talent literacki, który niewątpliwie posiada. Koniecznie zajrzyjcie do „Faworyt”!