Tajemnica weterana – recenzja „Dnia rozrachunku” Johna Grishama.

Choć trudno w to uwierzyć (również mi) jest to pierwsza powieść Johna Grishama, którą miałem okazję przeczytać – próbowałem zrobić to od lat, ale znając większość filmów, które powstały na podstawie jego książek odkładałem to zawsze na kiedy indziej sięgając po dzieła innych autorów. Prawdopodobnie był to spory błąd, a utwierdziła mnie w tym lektura Dnia rozrachunku.
Najnowsza książka Amerykanina zaczyna się tak jak lubił Alfred Hitchcock – główny bohater wybiera się do miejscowego pastora, po czym zabija go i wysyła napotkanego człowieka do szeryfa, aby ten dowiedział się do czego doszło w jego sennym, małym miasteczku. Oddając się spokojnie w ręce władzy na pytanie o motyw zbrodni odpowiada jedynie, że nie ma nic do powiedzenia. To samo powtarza w sądzie przed ławą przysięgłych. Na szczęście Grisham, w przeciwieństwie do Pete’a Banninga, ma do powiedzenia bardzo dużo.
Dzień rozrachunku nie jest kryminałem. Ba, nie jest nawet thrillerem prawniczym, co w jego przypadku stanowi pewne zaskoczenie. Autor Raportu Pelikana i Firmy tym razem postanowił napisać powieść o południu Stanów Zjednoczonych – o marzeniach mieszkańców małych miast rozsianych w takich stanach jak Missisipi oraz o ich skrywanych głęboko tajemnicach. Akcja toczy się w Clanton w roku 1946 r. Pete Banning posiada wspaniały dom, plantację bawełny, dwójkę dzieci i odznaczenia wojenne, które zdobył walcząc na Filipinach z Japończykami. Cieniem na jego spokojnej egzystencji kładą się drastyczne wspomnienia i rany odniesione podczas drugiej wojny światowej, zwłaszcza psychiczny uraz związany z uczestnictwem w bataańskim marszu śmierci, a także tajemnicza choroba psychiczna żony Pete’a – Liz, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej wydawała się zupełnie zdrową osobą, a obecnie przebywa w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym bez możliwości zobaczenia swoich dzieci.
Gdy Banning zabija pastora Dextera Bella zaczyna się prawnicza batalia o ocalenie majątku i złagodzenie kary dla Pete’a. W tej części książki głównym bohaterem staje się jego syn – Joel, stawiający pierwsze kroki w prawniczym zawodzie u boku wynajętych przez ojca braci Wilbanksów. Poznajemy go bliżej i wraz z nim próbujemy dowiedzieć się co doprowadziło do zbrodni. Na drugim planie w tej historii znajduje się siostra Joela – Stella. Jest to trzecia część powieści, która podzielona właśnie na trzy pokazuje w pierwszej działania tuż przed i tuż po morderstwie Bella, a następnie cały proces oskarżonego. W drugiej pozwala zagłębić się w wojenne przeżycia plantatora, a także historię miłości Pete’a oraz Liz.
Bardzo dobrze wypada historia mająca miejsce podczas konfliktu zbrojnego – pokazuje złożoność i tragedię sytuacji w której znaleźli się nie tylko amerykańscy żołnierze, ale także Filipińczycy traktowani przez Japońskich okupantów niczym „podludzie”. Ze szczegółami przedstawia zbrodnie wojenne wojsk okupacyjnych nie szczędząc drastycznych szczegółów i wrzuca kamyczek do ogródka Douglasa MacArthura – jednego z najbardziej kontrowersyjnych dowódców II wojny światowej. Najważniejsza jest tu jednak dramatyczna historia małżeństwa Banningów, zniszczonego przez wojnę i złe decyzje. Wpisuje się ona w trend obyczajowych, tragicznych historii w stylu takich pisarzy jak John Steinbeck czy William Faulkner (zresztą nieprzypadkowo wspomniany w fabule jako jedna z postaci drugoplanowych) prowokując podobne pytania na temat odpowiedzialności i grzechu. Ważną kwestią są też nierówności rasowe – Stany Zjednoczone jako kraj wolności nie radziły sobie z nią tak jak wynikałoby to ze stereotypu i stosując m.in. prawa Jima Crowa haniebnie traktowały ludzi, którzy przelewali swoją krew za ojczyznę, sugerując poprzez segregację rasową, że zniesienie niewolnictwa wcale nie było tak istotne jako przyczyna wojny secesyjnej, jak mogłoby się wydawać. Autor nie pisze o tym w swej powieści wprost, ale takie właśnie myśli pojawiają się, gdy czytamy w Dniu rozrachunku o tym, w jakich warunkach żyli i jak często byli traktowani czarni mieszkańcy USA.
Nie wiem czy jest to najlepsza powieść w dorobku Johna Grishama. Na pewno jest jedną z najbardziej uniwersalnych. To bardzo dobra propozycja zarówno dla wielbicieli dramatów sądowych, opowieści obyczajowych, a także wojennych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, a na koniec otrzyma dość zaskakujące rozwiązanie zagadki. Tym razem nie „kto zabił?” lecz „dlaczego to zrobił?”.