Opowieść o wybaczaniu – recenzja książki ,,Kołysanka z huraganem” Justyny Wicenty

,,Żałoby w nic ładnego nie ubiorę” – stwierdza na kartach swojej książki Justyna Wicenty i myślę sobie, że ktoś powiedział to pierwszy raz. Mówiąc ściślej, pierwszy raz tak dosadnie, z głębi ciemnej doliny, bez estetyzacji tego, co się dzieje. Estetyzacja cierpienia nie dotyczy chwili, gdy ono się dzieje; jest raczej oznaką (i sposobem) na uporaniem się z traumą – odnalezienie sensu tłumaczyć może jego przypadkowość i wybiórczość. Mówienie o cierpieniu w chwili jego doświadczania jest niezwykle trudne bo – jak mniemam – ma pełnić funkcję terapeutyczną, ale żeby było czymś więcej niż zapisem psychosomatycznych objawów i osobistych doświadczeń, musi nieść ze sobą nie tyle pokrzepienie, co prawdę o świecie, którego, chcąc nie chcąc, doświadczamy w pełnym wymiarze. Uniwersalizacja podjętego tematu jest w tym przypadku konieczna, bo decyduje o tym, czy spotykamy się już z literaturą, czy jeszcze z zapisem rozproszonych myśli i doznań. W przypadku książki Justyny Wicenty otrzymujemy i jedno, i drugie – kawal trudnej do przeżycia literatury i do bólu szczegółową relację o procesach, które dzieją się w człowieku w chwili utraty bliskiego.
,,Kołysanka z huraganem” to bardzo intymny zapis zmagania się z utratą dziecka. Cierpi nie tylko matka, która trzymała Tadka w chwili, gdy przestał oddychać. Cierpi tez ojciec rodziny, i starsze dziecko, które intuicyjnie wyczuwa nastroje rodziców i przyjmuje różne sposoby radzenia sobie z tą sytuacją. Śmierć dziecka, a więc zaburzenie naturalnego rytmu życia sprawia, że rodzina przeżywa kryzys – jest przecież swoistym ekosystemem, siecią naczyń połączonych.
,,Kołysanka…” to opowieść o życiu po utracie małego chłopca; o tym, jak można funkcjonować w sytuacji, gdy własne ciało bardzo chce żyć, a dusza jeszcze nie wie, czy to będzie w ogóle możliwe; albo o tym, że ekosystem rodzinnych zależności – realizujących się we wspólnocie- nie znosi próżni (jakkolwiek bezdusznie to brzmi) i uparcie dąży do przywrócenia harmonii; albo o tym, że nawet dwuletnie dziecko – starsza córka bohaterki ,,Kołysanki…” cierpi po starcie braciszka. To opowieść o rozpaczy, smutku, tęsknocie i zagubienia, które nieodłącznie wpisane w rytm rozwoju człowieka. Justyna Wicenty napisała o swoich własnych doświadczeniach, narratorem jest ona sama, bardzo szczerze i bardzo wprost opisuje etapy swojego cierpienia fizycznego i psychicznego. To cierpienie ma różne fazy i natężenia, ale zawsze, absolutnie zawsze oddziałuje na rodzinę. Kształtuje dzień, noc, święta, jest z bohaterką w czasie zakupów i odprowadzania córki do przedszkola. Staje się brzemieniem w postaci leku, wyrzutów sumienia, wspomnień, próby zrozumienia – dlaczego? Bohaterka książki bardzo długo szuka odpowiedzi na to pytanie. Wydaje się, że odnalezienie jej przyniesie ukojenie, a rozwiązanie jakiejś skomplikowanej i zupełnie bezsensownej zagadki stanie się kluczem do powrotu do życia. Ale pytanie pozostaje dla Justyny bez odpowiedzi dlatego, że jej nie ma. Kobieta słyszy – ,,to był przypadek”, ,,nieszczęśliwy wpadek” i staje twarzą w twarz z najtrudniejszą rzeczą do pokonania – wybaczeniem sobie. Musi samodzielnie nadać cierpieniu jakikolwiek sens bo przecież – dopowiadam – bo nie potrafię inaczej o tym cienieniu myśleć, nie potrafię zaakceptować innego rozwiązania – przecież trzy miesiące życia małego chłopca miało sens!
W historii opowiedzianej przez Justynę Wicenty nie odnajdziemy pokrzepiających frazesów i świadectwa ukojenia, które spada z nieba. Jest wręcz przeciwnie – dostajemy obraz codziennej walki o spokój, wybaczenie (sobie samej), odnalezienie radości z życia. W tej opowieści nie jesteśmy przez narratora prowadzeni za rączkę, jesteśmy podglądaczami, którzy mrużąc oczy oglądają jej trudną codzienność. Jako czytelnicy towarzyszymy bohaterce w docieraniu do katharsis. Okazuje się, co nie jest chyba aż tak zaskakujące, że wybaczenie trzeba rozpocząć od wybaczanie sobie samemu.
,,Kołysanka z huraganem” to dla mnie przede wszystkim bardzo pełny obraz miłości matki do dziecka. I to ona, ta miłość, zostaje, gdy nie ma już niczego.
9/10
Agnieszka Winiarska
___________-