„Żelazny most” | VOD – filmy warte uwagi #20

Żelazny most Moniki Jordan-Młodzianowskiej uznać można za film prawdziwie autorski, jako że odpowiada ona zarówno za scenariusz, jak i reżyserię. Miłosny trójkąt z codziennością pracy górnika w tle miał stać się dla reżyserki pretekstem do ogólnych rozważań na temat tego, co banalne i silnie eksploatowane w kinie – ludzkich emocji i wzajemnych interakcji wynikających z ich plątaniny.
PROZA ŻYCIA
Historia opowiedziana w Żelaznym moście jest w swojej prostocie nad wyraz sugestywna. Trójka znajomych – małżeństwo i kumpel męża – tkwi wdziwnym, miłosnym układzie. Mężczyźni przyjaźnią się – razem pracują w kopalni, razem chodzą na basen, razem imprezują. Pomiędzy nimi nieoczekiwanie staje żona jednego z nich, która z czasem nawiązuje romans z najlepszym przyjacielem swojego męża. Żeby sytuacja nie była zbyt prosta i oczywista, kochanek Magdy, a kumpel Oskara, jest równocześnie jego przełożonym i często, aby móc w spokoju rozkoszować się obecnością kobiety, wysyła kolegę w dalekie zakątki kopalni. Któregoś razu dochodzi do tragedii – wskutek tąpnięcia, Oskar zostaje uwięziony pod ziemią, a jego żona i najlepszy przyjaciel zaczynają odczuwać wyrzuty sumienia. Na drugim planie zaś toczy się akcja ratunkowa zaginionego górnika.
Fabuła Żelaznego mostu nie jest wyszukana, ot, można powiedzieć, że jest nawet dość schematyczna i przewidywalna. Trwający dłuższy czas romans, który nagle staje się zapalnikiem bomby, wskutek jakiegoś dramatu czy innej nieoczekiwanej sytuacji. Gdyby jednak Jordan-Młodzianowska nie podała widzowi całego kontekstu emocjonalnego na tacy, a poprzestała na pewnych ciekawych i intrygujących niedopowiedzeniach (jak choćby wiedza Oskara na temat zdrady ze strony żony i przyjaciela), całość przybrałaby zupełnie inny, lepszy charakter. Widz mógłby mieć wówczas pewien margines pozostawiony jedynie dla własnej wyobraźni i poukładać w głowie własne scenariusze na temat relacji między trójką bohaterów.
O PARĘ SCEN ZA DUŻO
Przedstawienie w Żelaznym moście romansu Magdy i Kacpra w sposób możliwie najbardziej banalny okazał się być zabiegiem dość niefortunnym, który zamiast wzbogacić fabułę, przyczynił się do tego, że kilka scen filmu stało się kompletnie zbędne i mogły one ustąpić miejsca bardziej wnikliwemu sportretowaniu bohaterów targanych wyrzutami sumienia, poczuciem zdrady i nielojalności, a jednocześnie tkwiących w nieoczywistej miłosno-przyjacielskiej zależności. Widz i bez tandetnych scen erotycznych, może domyślać się, w czym przejawiał się romans żony i kumpla Oskara – niepotrzebnie poświęcony temu czas można było wykorzystać w inny sposób, z niewątpliwą korzyścią dla filmu. W tym przypadku reżyserka postanowiła pójść na łatwiznę.
KOPALNIA I GÓRNICY, ALE TYLKO W TLE
Wielka szkoda, że reżyserka lepiej nie wykorzystała potencjału tkwiącego w osadzeniu akcji Żelaznego mostu na Śląsku i umiejscowieniu bohaterów w realiach życia górników. W wielu scenach dawało się odczuć brak mocniejszego zaakcentowania specyfiki wykonywania tego rodzaju zawodu i strachu o bliskich, w jakim potrafią funkcjonować rodziny górników.
Na pewno na uznanie zasługuje prowadzenie równolegle z dylematami Kacpra i Magdy akcji związanej z poszukiwaniami Oskara – nadawało to całości bardziej prozaicznego, brutalnego klimatu i jeszcze bardziej uwypuklało emocjonalną karuzelę, w jakiej znaleźli się bohaterowie.
Finałowa sekwencja filmu, ostatnie piętnaście minut, to prawdziwy emocjonalny kalejdoskop – Jordan-Młodzianowska w wyważony, a przez to kompletnie wstrząsający i poruszający sposób, kończy swoją opowieść, boleśnie pokazując, jak brutalne i niesprawiedliwe może być życie.
Niewątpliwą zaletą Żelaznego mostu jest umiar reżyserki w kwestii dramatyzowania fabuły. Nie naraża on widza na banalną histerię i tragizm fabularny. Choć nie mogę jej nie zarzucić zbyt oczywistego przekazu i odmówienia widzowi pola do popisu dla jego własnej wyobraźni, Jordan-Młodzianowska wie, jak nie popaść w pełne skrajności. Tworzy historię naznaczoną dramatem, tragedią, szeregiem decyzji, które niczym domino, powodują konsekwencje niemożliwe do zatrzymania, ale mimo to, zachowuje w wybranych środkach pewien pożądany umiar, dzięki czemu całość wypada przekonująco i prawdziwie.
NIEWYKORZYSTANY POTENCJAŁ
Pewnym problemem Żelaznego mostu jest nie w pełni wykorzystany potencjał nie tylko kontekstu górniczego, ale również możliwego do uzyskania studium psychologicznego ludzi zaplątanych w sieci emocji, niedopowiedzień, kłamstw i nieprzemyślanych decyzji. Odbija się to niestety na jakości gry aktorskiej, co smuci tym bardziej, że role w dramacie Jordan-Młodzianowskiej zostały obsadzone bezbłędnie. Na ekranie możemy zobaczyć Łukasza Simlata jako Oskara, Bartłomieja Topę jako Kacpra i Julię Kijowską jako Magdę. Na drugim planie błyszczą również Cezary Łukaszewicz i Andrzej Konopka.
Przyjęta przez reżyserkę konwencja filmu pozbawiła tę grupę świetnych, znanych z cenionych i dobrze przyjmowanych produkcji, możliwości rozwinięcia skrzydeł w pełni – nieustannie miało się wrażenie, że cała obsada gra jakby na pół gwizdka i poza pewnymi punktowymi epizodami, nie mogła lepiej oddać charakteru granych przez siebie bohaterów, a czasami wręcz można było odczuć, jakby aktorzy nie wyszli ze swoich ról z poprzednich filmów i seriali (zwłaszcza Kijowska, która nie pokazała nic ponad to, czym zachwyciła w Miłości Fabickiego). Można się tylko zastanawiać, czy problem leżał w scenariuszu, czy nieumiejętności reżyserki w zmotywowaniu aktorów do stanięcia wyżej.
DEBIUT UDANY
Przez pierwszą połowę filmu trudno jest zaangażować się w oglądaną historię, w wielu momentach nie mogącą opędzić się od nudy i pewnej monotonii, dopiero od połowy, kiedy to przyspiesza akcja ratunkowa, a emocje między Kacprem i Magdą eskalują, można mówić o jakimkolwiek odczuwaniu rozgrywających się na ekranie dramatów.
Choć Żelazny most to film niepozbawiony wad, a reżyserce nie udało się nie popaść w pułapkę nadmiaru pomysłów, które trudno zmieścić w obrębie jednej fabuły, to daje on nadzieję na kolejne, coraz lepsze produkcje Moniki Jordan-Młodzianowskiej. W swoim filmie udało jej się przemycić pewien własny styl i pokazać, że drzemie w niej znaczny potencjał na tworzenie historii wciągających, angażujących i oryginalnych, ale jednocześnie przemyślanych i bardzo dobrze wyważonych.
Ocena: 6/10
Żelazny most obejrzycie na Netflixie.