„W głębi lasu” | wrażenia po serialu

W głębi lasu był serialem wyczekiwanym ze względu na szczególne okoliczności związane z pięcioletnim kontraktem Netfliksa na zekranizowanie czternastu książek Harlana Cobena i produkowanie polskiego serialu w oparciu o amerykański, kultowy już, pierwowzór. Co więcej, nazwiska pojawiające się w obsadzie serialu robiły niemałe wrażenie, podobnie jak osoby, którym powierzono reżyserię i scenariusz miniserialu. Choć oczekiwania były duże, a w Polsce produkcje kryminalne i thrillery stoją na naprawdę na wysokim poziomie, W głębi lasu swoją szansę na spektakularny sukces, niestety, zaprzepaścił.
WIELKIE NADZIEJE…
https://teleshow.wp.pl/w-glebi-lasu-serial-netflix-harlan-coben-recenzja-czy-warto-polska-6520588974200961a
W założeniu, W głębi lasu miał być serialem skazanym na sukces. Thriller i kryminał w jednym, historia z mroczną tajemnicą w tle, w której teraźniejszość i przeszłość mieszają się ze sobą, a ta druga z uporem nie daje o sobie zapomnieć. Odnoszący sukcesy prokurator borykający się ze stratą żony, wobec nieoczekiwanych wydarzeń, z którymi zostaje powiązany, wraca pamięcią do dramatów sprzed dwudziestu pięciu lat. Na obozie, gdzie był opiekunem, dochodzi do tragedii – do lasu wchodzi czworo młodych ludzi, dwoje ginie, dwoje nigdy z niego nie wraca. Wśród tajemniczo zaginionych jest siostra głównego bohatera. Po latach pojawia się szansa i nadzieja na rozwikłanie zagadki.
Choć fabuła brzmi dość klasycznie i być może nie nazbyt oryginalnie, to po świetnym odbiorze Belfra, Kruka i Żmijowiska, spokojnie można było uznać, że W głębi lasu to pewniak – w historii odnaleźć mogą się zarówno miłośnicy tego rodzaju thrillerów z mroczną tajemnicą w tle, jak i ci, którzy czytali tekst Cobena i chcą zobaczyć, jak wypada w polskich warunkach.
I ZMARNOWANA SZANSA
Całość brzmi ambitnie, mogłoby się wydawać, że nic tu nie mogło się nie udać. W głębi lasu jednak, mimo tak świetnego materiału do zrealizowania, jako serial rozczarował. Przeciętny widz oczekiwałby od tak zarysowanego tła wydarzeń wciągającej, trzymającej w napięciu do ostatnich minut każdego odcinka, dynamicznej i mrocznej akcji; opowieści, w której nic nie jest czarno-białe i oczywiste, a każdy kolejny krok głównego bohatera w stronę rozwikłania krwawej zbrodni sprzed lat coraz bardziej mota i komplikuje. Nic z tych rzeczy. Choć czasu w odcinkach było niemało, twórcy potknęli się w tak wielu momentach, że warto sobie zadać pytanie o to, co było dla nich ważniejsze – efektowność wizualna serialu i oddanie klimatu lat 90. czy spójność, logika i sens.
Twórcy W głębi lasu błądzą niestety po omacku – usilnie próbując zagmatwać fabułę kilkuodcinkowego serialu, sami zaplątali się we własnej produkcji, poprzestając na niedopracowanym i nużącym scenariuszu, niedorzecznym porzucaniu wątków i zastępowaniu momentów kulminacyjnych sztywnymi, kuriozalnie kwadratowymi dialogami.
LAS RACZEJ PŁYTKI
W serialu na próżno szukać jakiejkolwiek głębi i tajemnicy. Pomysł twórców na serial może i był efektowny w założeniach, ale na etapie realizacji wydaje się, że pobłądzono albo postanowiono zredukować fabularną spójność, element niepewności, mroku i zagadki na rzecz męczących i o wiele za długich sekwencji, w których bohater patrzy na coś czy na kogoś.

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/w-glebi-lasu-serial-netflix-kiedy-premiera-12-czerwca-zwiastun
Oszczędzenie widzowi ładnych, ale kompletnie zbędnych i nużących obrazków, w których to Grzegorz Damięcki z załzawionymi oczami spogląda prosto w kamerę (jeśli te zabiegi miały zbudować głębię bohatera, to wyszło niezręcznie) albo owady spacerują sobie po korze jednego z tysięcy leśnych drzew (czasami odnosiło się wrażenie, że ogląda się dokument na Animal Planet, a nie przejmujący thriller), pozwoliłoby z całą pewnością twórcom na doszlifowanie fundamentalnego elementu serialu – fabuły. Zamiast spójnej i logicznej historii dochodzenia przez głównego bohatera do ciągu wydarzeń z feralnej nocy, widz dostaje nużącą i podziurawioną opowieść, która przez pięć odcinków prowadzi do niczego, a w szóstym, najpewniej z braku czasu, twórcy idą na skróty i serwują zakończenie kompletnie niesatysfakcjonujące, nierobiące żadnego wrażenia poza zadawaniem sobie kolejnych pytań o sens działań bohaterów.
KOPIŃSKI I RESZTA JAK Z PAPIERU
Skoro twórcy nie zdali egzaminu ze sztuki tworzenia wciągającej i spójnej opowieści, na ratunek powinni przyjść zaangażowani do produkcji aktorzy. W obsadzie pojawiają się naprawdę uznane nazwiska – Damięcki, Grochowska, Pazura, Stelmaszyk, Głowacki, Ferency, Koman, Czerwińska, Bluszcz, Dąbrowska. I to powinna być siła W głębi lasu – świetnie napisane postaci, wzorowo odegrane role, bohaterowie o złożonej naturze, ciekawi. Potencjał był, ale werwy i świeżości zabrakło. Można mieć wrażenie, że twórcy wraz z aktorami nie do końca mieli pomysł na to, jak sportretować bohaterów serialu. W połączeniu z dramatycznie często sztucznymi dialogami, W głębi lasu wypada pod tym względem po prostu poprawnie. Przy takiej obsadzie i całej grupie młodych, nowych twarzy, budzi to zdziwienie i frustrację.
Bohaterowie kreśleni są jedynie przez pryzmat piętna, jakie w bezlitosny sposób odcisnęła na nich zbrodnia sprzed lat. Również tylko to łączy ich ze sobą nawzajem, często wbrew ich woli. Innych cech raczej nie posiadają, przez co sprawiają wrażenie nijakich, jednowymiarowych.
Wszyscy bohaterowie, chyba tylko poza paroma wyjątkami jak Dąbrowska czy Hubert Miłkowski w roli młodego Pawła Kopińskiego, sprawiają wrażenie odrysowanych według utartego schematu, a przez to nieciekawych. Jest bezczelny policjant, cyniczny i ohydnie bogaty celebryta, ostoja prawości i sprawiedliwości, nieśmiała i małomówna dziewczyna, typowe nieprzepadające za sobą małżeństwo i pyskata asystentka wiernie biegająca za szefem. Nie ma oryginalności, energii ani nowatorstwa. Rozczarowuje zwłaszcza Damięcki, który gra poprawnie i choćby po Belfrze można było spodziewać się po nim znacznie więcej.
KLIMAT TO ZA MAŁO

https://swiatseriali.interia.pl/newsy/seriale/w-glebi-lasu-1470/news-hubert-milkowski-wiktoria-filus-to-byla-nasza-ulubiona-czesc,nId,4546987
Choć W głębi lasu to produkcja niesamowicie drętwa i bez polotu w warstwie fabularnej, realizacyjnie wypada ze wszech miar świetnie.
Na uznanie, i zapewne najmocniejszy punkt serialu, zasługują znakomite zdjęcia Pawła Flisa (swoimi umiejętnościami zachwycił już w Pakcie i Demonie) oraz klimatyczna, budująca napięcie, lepiej prowadząca fabułę niż bohaterowie muzyka. Widzowie mający za sobą Watahę i Pakt z całą pewnością rozpoznali kompozycje Łukasza Targosza.
Fantastyczna oprawa serialu w scenach z lat 90. cieszyła oko i wiernie oddała ducha epoki – największe hity tamtych lat od Maanamu po Elektryczne Gitary wplecione w sekwencje imprez i obozowych zabaw, klimat młodzieżowych, beztroskich, letnich obozów, wywoływanie zdjęć w ciemni i wiele innych smaczków z całą pewnością były dla części widzów sentymentalnym powrotem do przeszłości, a dla reszty miłą ciekawostką.
PRZESYT KONWENCJI
W głębi lasu to serial, który miał szansę odnieść sukces. Powieściowy pierwowzór Harlana Cobena przeniesiony do polskich realiów mógł być strzałem w dziesiątkę, gdyby twórcy z większym przemyśleniem poprowadzili akcję i włożyli więcej serca w sportretowanie swoich bohaterów, a nie poprzestali na schematach przykrytych efektowną, ale pustą obudową w postaci klimatu, licząc, że może się to obroni.
Brak zapału, energii i jakiejkolwiek spontaniczności w interakcjach między bohaterami odbiera produkcji Netflixa walor opowieści dynamicznej i takiej, w którą widz uwierzy. Damięckiemu i reszcie obsady nie udało się sprawić, aby ich bohaterom kibicowano czy utożsamiano się z nimi.
Samo rozwiązanie zagadki stanowiącej mechanizm napędzający całą fabułę, ale też sam proces dochodzenia do prawdy, były rozczarowujące i przypominały fajerwerki, których nie udało się odpalić – każdy nie mógł się doczekać, finalnie nic z tego nie wyszło. Tak jest też z W głębi lasu – na początku ciekawość i podekscytowanie, które słabnie z każdym kolejnym, nieudanym krokiem twórców.
Niestety, zdaje się, że motyw mrocznej zbrodni z przeszłości otoczonej aurą tajemnicy i niedomówień jako konwencja przybrana w polskich produkcjach już się przejadł, a W głębi lasu nie udało się go przełamać.
Ocena: 5/10