Wizyta w „Pudle” z Niną Olszewską

W Polsce znajduje się 120 jednostek penitencjarnych, czyli zakładów karnych i aresztów śledczych. Przebywają w nich tysiące osób skazanych lub podejrzanych o najróżniejsze przestępstwa i zbrodnie. Nina Olszewska wyruszyła w podróż po polskich więzieniach, a życie osadzonych opisała w reportażu „Pudło. Opowieści z polskich więzień” (Wydawnictwo Poznańskie).
Skrzypienia więziennej bramy pierwszego dnia odsiadki podobno nigdy się nie zapomina. Potem zaczyna się „normalne” więzienne życie, które jest głównym tematem reportażu. Niektórzy w celi spędzają 23 godziny, a pozostałą godzinę – na spacerniaku. Aby jakoś przeżyć okres kary, każdy musi przyzwyczaić się do więziennej rutyny i znaleźć nowe znajomości.
Wbrew powszechnej opinii wielu więźniów nie chce bezczynnie odbywać swojej kary. Czasami radykalnie zmieniają swoje życie i uczą się, zdają maturę czy nawet kończą studia. Decydują się również na pracę, a zarobione pieniądze wysyłają do swoich rodzin lub wydają je na własne potrzeby w więziennej kantynie. Podjęta praca ma również charakter resocjalizacyjny – pozwala doświadczyć namiastki normalnego życia.
Autorka obnaża również absurdy polskiego systemu więziennictwa – w przepisach bardzo szczegółowo opisano niemal każdy aspekt więziennego życia, np. koszt dziennego wyżywienia nie może być mniejszy niż 4 złote. Tu pojawia się przykład: jeden z zakładów karnych, który na ten cel wydaje… 4 złote i 1 grosz! Wiążę się to również z niedofinansowaniem systemu więziennictwa w naszym kraju. I chyba niestety również ze społecznym podejściem do więźnia, którego traktuje się jako kogoś gorszego i uprzedmiotawia się go.
Poruszenie w książce tematu Fundacji „Sławek”, wnosi inne spojrzenie na temat. Pomaga ona byłym więźniom zacząć samodzielne życie na wolności. Prowadzą ją państwo Łagodzińscy. Wykluczenie więźniów to ogromny problem. Dużo trudniej jest im prowadzić normalne życie, znaleźć pracę czy wynająć mieszkanie. Cały czas wisi nad nimi widmo winy, którą już odpokutowali w więzieniu.
Cieszę się, że Olszewska skupiła uwagę na pokazaniu tego, że więźniowie to normalni ludzie, którzy pogubili się w życiu. Jest to zdecydowanie największy atut tej książki. Osadzenonym trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości z dala od rodziny. Najtrudniej pełnić obowiązki rodzica, bo większość z nich to mężczyźni. Wzruszenie wywołują ich historie, gdy nagrywają bajki dla swoich pociech lub pomagają w odrabianiu lekcji przez więzienny telefon.
Podsumowując, bardzo polecam tę książkę, ponieważ ma w sobie wszystko, co powinien zawierać dobry reportaż – przy lekturze doświadczymy całej gamy emocji – od złości do wzruszenia. Olszewska na pierwszy plan stawia najważniejszą prawdę – każdy osadzony to człowiek, któremu należy się taki sam szacunek jak każdej innej osobie.