Donato Carrisi powraca – recenzja książki „W labiryncie”

Ciężkie jest życie autora kryminałów – trzeba wymyślić historię, która zaintryguje czytelnika i zmusi go do samodzielnego odkrywania motywu zbrodni i/lub zbrodniarza. Nie tylko należy umiejętnie skonstruować akcję powieści, ale też zaserwować rozwiązanie, które go zadowoli. W przypadku sukcesu dochodzi do kolejnego problemu: trzeba sprzedać prawa do ekranizacji komuś, kto zrozumie ducha powstałego dzieła i umiejętnie przełoży książkę na język filmu. Wydaje się, że Donato Carrisi jest człowiekiem dla którego to żaden problem – napisze książkę, wyreżyseruje film i zgarnie kilka nagród. Chciałoby się napisać: prawdziwy człowiek-orkiestra! Co można napisać na temat jego najnowszej powieści?

Sednem fabuły jest śledztwo w sprawie tajemniczego porywacza, który ukrywa się pod maską królika, a jej znakiem rozpoznawczym są oczy w kształcie serca. Jak domyśla się prywatny detektyw Bruno Genko jest on głównym podejrzanym w sprawie zaginięcia przed 15 laty Samanthy Andretti – odnalezionej na bagnach ze złamaną nogą. Równocześnie do prowadzonego śledztwa odbywa się badanie mające na celu uzyskanie od Samanthy informacji na temat jej prześladowcy. Ze względu na trudny stan psychiczny kobiety policji pomaga profiler doktor Green.

Napisanie recenzji powieści Włocha i pominięcie zwrotów fabularnych to trudne zadanie, zwłaszcza, że Carrisi lubi oszukiwać czytelnika naprowadzając go na odpowiedni trop, a później pokazując, że weszliśmy w pułapkę, którą zastawił – zapewne z uśmiechem na ustach. Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że tak naprawdę głównym bohaterem jest Genko – mężczyzna w średnim wieku, grający przed klientami niechlujnego alkoholika, po to, aby łatwiej skruszyć mur bezpieczeństwa jakim się otaczają i dowiedzieć się tego, co ludzie woleliby ukryć, ale co można powiedzieć człowiekowi, którego uważa się za nieszkodliwego pijaka. Bez rodziny i perspektyw na długie i szczęśliwe życie Bruno rozpoczyna poszukiwania Bunny’ego – wspomnianego wcześniej potwora w ludzkiej skórze. Należy brać pod uwagę drastyczność i okrutność zbrodni opisanych w powieści, zwłaszcza, że dotyczą one dzieci. Detektyw jest napisany w iście bogartowskim stylu i brak mu jedynie nieodłącznego papierosa, by pasować do wizerunku twardziela z filmów Johna Hustona. Jest cyniczny, samotny i ma do załatwienia, jak można by to podsumować – „tę ostatnią sprawę, którą trzeba zakończyć przed śmiercią”. Wiarygodny jako postać wokół której toczy się akcja powieści ma do odegrania o wiele większą rolę niż Samantha Andretti i doktor Green. Obydwa wątki zazębiają się bez większych zgrzytów, lecz ze względu na liczne zaskoczenia nie będę opisywał w jaki sposób – uważam, że spełniły swoją rolę, chociaż mam świadomość, że niektórzy czytelnicy mogą mieć wątpliwości, co do tego, czy tak duża ilość niespodzianek była dobrym pomysłem.

Przyjemność w czytaniu książki Carrisiego znajdą na pewno miłośnicy kryminałów, a także kina spod znaku Davida Finchera i M. Nighta Shyamalana – W labiryncie na pewno nie pozostawi nikogo obojętnym, gdyż na końcu trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie o to, czy wierzymy w finałowy twist autora. W mojej opinii minusem może być szybkie tempo akcji, które ma miejsce na ostatnich kilkunastu stronach, tak jakby Włoch nieco pospieszył się z zakończeniem książki. Jest to jednak powieść, która zdecydowanie zasługuje na poświęcenie czasu, zwłaszcza, że czyta się ją bardzo szybko, pomimo ponad 330 zapisanych stron. Jeśli lubicie tajemnice, misternie utkaną intrygę, a ludzkie zbrodnie nie odstręczają Was od czytania to najnowsza powieść autora Dziewczyny we mgle spełni Wasze oczekiwania z nawiązką.

www.wydawnictwoalbatros.com

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.