Recenzja „Płynąc w ciemnościach” Tomasza Jędrowskiego
Tomasz Jędrowski to debiutant na polskiej i światowej scenie literackiej. Jego powieść „Płynąc w ciemnościach” została niedawno wydana na naszym rynku przez Wydawnictwo Osnova.
Tomasz Jędrowski urodził się w Niemczech – jego rodzice wyemigrowali z Polski jeszcze przed stanem wojennym. Kształcił się w Anglii i we Francji, zdecydował się porzucić karierę prawniczą, by rozwijać swój talent literacki. Choć autor ma polskie pochodzenie, pisze w języku angielskim. Tłumaczenia na język polski podjął się Robert Sudół.
Głęboki PRL. Wrocław, Warszawa, mała wieś gdzieś w Polsce. Życie młodego Ludwika zmienia się o 180 stopni. Nieśmiały i skryty chłopak poznaje na wyjeździe studenckim Janusza. Z początku jednostronne zauroczenie przeradza się w namiętny i burzliwy romans. Jak się potem okazuje, kochankowie reprezentują dwie zupełnie różne postawy wobec panującego reżimu. Janusz wierzy w komunizm, pracuje dla partii. Ludwik w tej kwestii jest jego przeciwieństwem – potrzebuje wolności i spokojnego życia.
„Płynąc w ciemnościach” to również opowieść o dokonywaniu wyborów. Marzeniem Ludwika jest wyjechanie zagranicę, by tam zacząć nowe życie i w końcu być wolnym. Nie zapominajmy, że wtedy uzyskanie paszportu było trudne, wymagało znajomości. Możemy się więc domyślić, na jaką próbę zostanie wystawiony chłopak – czy prosić Janusza o pomoc? Jak bardzo Ludwik odejdzie od swoich ideałów, by osiągnąć zamierzony cel?
W powieści ważną rolę odgrywa książka Jamesa Baldwina Mój Giovanni. Pasuje tu paralela między życiem prywatnym pisarza a bohaterami powieści „Płynąc w ciemnościach”. Baldwin był czarnoskórym gejem – podwójnie wykluczony (ze względu na kolor skóry i orientacje seksualną) próbował odnaleźć swoje miejsce na świecie. Życie osoby homoseksualnej nie było wtedy łatwe w USA, a dodając do tego kolor skóry – zepchnięto go na margines. Jednak pojawia się tu mała nieścisłość – pierwsze jej tłumaczenie zostało w Polsce wydane dopiero w 1991 roku, natomiast akcja „Płynąc w ciemnościach” ma miejsce dużo wcześniej.
Niestety, czuć, że „Płynąc w ciemnościach” została napisana dla czytelnika zagranicznego, który niezbyt zna historię PRL-u. Polska w powieści to raczej seria czarno-białych obrazów, które mają zaszokować i wzbudzić niedowierzanie, że tak kiedyś mogło być. Polskich czytelników smutna rzeczywistość kraju sprzed 40, 50 czy 60 lat chyba już nie zaskoczy, szczególnie że większość z nich z pewnością dobrze pamięta te czasy, nie są one bardzo odległe od 2020 roku. Młodsze pokolenie zna PRL głównie z opowieści rodziców i dziadków, ale też z filmów i książek. Obawiam się, że lektura tej książki nie będzie najlepszym przykładem, by przybliżyć realia życia sprzed kilkudziesięciu lat.
Pomimo małych niedociągnięć polecam tę książkę. To przede wszystkim piękna historia o miłości i poznawania samego siebie. Szczególnie, że kwestia osób LGBT+ jest często pomijana na kartach historii, więc dobrze, że ktoś zdecydował się podjąć ten temat. Kiedyś szokował, dzisiaj twórcy starają się przywrócić pamięć o tych, o których wcześniej nie mówiono i nie chciano mówić.