„Rok za rokiem” I VOD – filmy warte uwagi 14#

Po zakończonej drugiej kadencji Donalda Trumpa, prezydentem USA zostaje Mike Pence. Putin dostaje dożywotnią prezydenturę, a Rosja przejmuje rządy na Ukrainie. Chiny stają się światową potęgą, a Stany Zjednoczone bez uprzedzenia zrzucają na swojego wroga bombę jądrową. Wielka Brytania oddala się od Europy, coraz ciaśniej zamykając swoje granice, jednocześnie popadając w coraz większe kłopoty finansowe. Akcje na giełdach spadają, a zamiast powiększania ust, młode dziewczyny wolą poddawać się zabiegom wszczepiania do ciała elektronicznych czipów. Tak wygląda dystopijna wizja niedalekiej przyszłości zaprezentowana w serialu „Rok za rokiem”. Im dłużej się jej przypatrujemy, tym mniej nierealna się ona wydaje. Za to coraz bardziej przerażająca. 

Przemiany społeczno-polityczne oglądamy oczami rodziny Lyonów z Manchesteru, która gromadzi się w dniu, kiedy to Trump naciska czerwony przycisk, odpalając pocisk jądrowy w kierunku Azji. Wydarzenie to jest kluczowe i nie bez przyczyny zostało wybrane na jedną z pierwszych scen. Jako że atak ten zdaje się być początkiem końca świata to wizja nadciągającej apokalipsy weryfikuje postawy każdego bohatera, uwydatniając ich obawy i miłości. Muszą oni odpowiedzieć sobie na wiele pytań: czy właściwie wybrali osoby, z którymi przyjdzie im spędzić koniec świata? Czy są spełnieni i dumni ze swoich dokonań? 

Każdy odcinek serialu posuwa akcję o kilka lat do przodu. I chociaż świat zmienia się diametralnie, z sekundy na sekundę, to jest w tej historii jeszcze jedna stała, spajająca wszystkie odcinki – Vivienne Rook i jej Partia Czterech Gwiazdek (od gwiazdek, którymi w mediach ocenzurowano słowo „fuck”). Postać grana przez Emmę Thompson z początku wydaje się nam zwyczajnie niedorzeczna – majętna, niezbyt bystra bizneswoman z ambicjami politycznymi. Dla większości Brytyjczyków nie ma najmniejszych szans na sukces w polityce. Jednak ku ich zdziwieniu, Rook natychmiast staje się medialną gwiazdą, zdobywa rzeszę zwolenników, a po ciepłym przyjęciu jej partii, zakłada swoją własną telewizję. Dlaczego Partia Czterech Gwiazdek zyskuje tak szerokie poparcie? Bo jedyne, czego Vivienne chce, to „żeby wywożono moje śmieci”, bo „jeśli chodzi o Izrael i Palestynę, to… pierdolę to.” Vivienne Rook zwraca się bezpośrednio do ludzi. Nie oglądacie wiadomości? Nie obchodzi was, co się dzieje na świecie? Chcecie tylko czuć się bezpiecznie we własnym domu? Ona też! 

W rodzinie Lyonów znajdziemy zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników Partii Czterech Gwiazdek. Co więcej, twórcy serialu wykreowali Lyonów tak, aby widz mógł zobaczyć jak zmiany społeczne wpłyną na sytuację wszystkich grup społecznych. Mamy tutaj bowiem absolutny miks skrajnych osobowości. Ogniwem spajającym całą rodzinę jest Muriel Deacon (Anne Reid), babcia czwórki wnucząt, głównych bohaterów serialu. Najstarszym z nich jest Stephen (Rory Kinnear), żyjący na dość wysokim poziomie doradca finansowy. Jego młodszy brat, Daniel (Russell Tovey), to urzędnik do spraw nieruchomości w względnie udanym związku homoseksualnym. Ich siostry to niezwykle optymistyczna i spontaniczna Rosie (Ruth Madeley), matka dwójki dzieci, z których każde ma innego ojca oraz przebywająca większość życia w podróży, aktywistka Edith (Jessica Hynes). Wraz z upływającymi latami niektóre związki się rozpadają, zaczynają się nowe, jedna postacie bledną, a niektóre rosną w siłę. Postępujące zmiany wpływają na członków tej rodziny w bardzo różny sposób, ale jedno jest pewne – z roku na rok życie wydaje się być coraz trudniejsze. Problemy się piętrzą i powoli już nikt nie potrafi sobie z nimi poradzić. Jedyną postacią, która na kryzysie zyskuje, jest Vivienne Rook. Zjednuje sobie ludzi, karmiąc ich patetycznymi przemówieniami, za pomocą których twórcy bardzo wyraźnie chcą nas, widzów, ostrzec przed konsekwencjami bezmyślnego podążania za wielkimi hasłami bez pokrycia (nie raz, nie dwa puszczając oczko w stronę urzędujących polityków).

Za scenariusz „Rok za rokiem” odpowiada Russell T. Davies, twórca takich pozycji jak „Skandal w angielskim stylu” czy „Doktor Who”. W wywiadach z nim czytamy, że o serialu myślał od 20 lat i dopiero głosowanie Wielkiej Brytanii w sprawie brexitu oraz wygrana Donalda Trumpa sprawiły, że zdecydował się ten pomysł zrealizować. Z fabuły serialu możemy wyłonić bardzo klarowny przekaz: nawet jeśli nie interesujesz się polityką, to ona prędzej czy później zainteresuje się tobą. „Rok za rokiem” wydaje się być jednym wielkim ostrzeżeniem dla nas, przeciętnych ludzi – nie sławnych celebrytów czy wielkich polityków. Twórcy na każdym kroku udowadniają nam, że wszystko, co przyniesie przyszłość, jest wyłącznie naszą winą. Genialnie obrazuje to monolog Muriel, która tak podsumowuje minione zmiany: „This is the world we built”. 

Miniserial HBO Go to jedna z lepszych propozycji tego roku, którą każdy z nas powinien zobaczyć. Choć na pozór przypomina kolejną ckliwą sagę rodziny z Manchesteru to w fabule kryje się o wiele więcej. „Rok za rokiem” nas przeraża, głównie z jednej przyczyny. Bardzo łatwo jest oglądać wizję przyszłości zdominowanej przez roboty. Dużo trudniej jednak jest patrzeć na zagrożenia realne, spowodowane przez każdego z nas, tak niezmiernie podobne do obrazków, które już zaczynają się pojawiać w naszych telewizorach. Serial zadziałał na mnie jak zimny prysznic, w niemal proroczy sposób oddziałując na moją wyobraźnię. Nie mniej jednak daje nam odrobinę nadziei na to, że w obecnym, 2020 roku, mamy jeszcze szansę zawrócić. 

8/10

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.