„Nieoszlifowane diamenty” I VOD – filmy warte uwagi #12

„Nieoszlifowane diamenty” to jedna z tych produkcji, które dzielą widzów na dwie grupy: entuzjastów i zdeklarowanych przeciwników. Bracia Safdie – Benny oraz Josh – postanowili nakręcić film, który będzie taki, jak miasto w którym się rozgrywa, a Nowy Jork to przecież „miasto, które nie śpi”.
Najnowsze dzieło tych twórców, dostępne na platformie Netflix, jest ciągiem wydarzeń, które rzadko kiedy pozwalają sobie na fabularne przestoje, a nieustanna akcja, rozgorączkowany główny bohater i audiowizualna oprawa filmu mogą zarówno zmęczyć, jak też pozwolić zatopić się w opowiadanej przez Safdich historii. Jej główną osią są perypetie Howarda Ratnera – jubilera mającego sto pomysłów na minutę i próbującego dorobić się w każdy dostępny sposób. Chciwy i lekkomyślny Ratner popada w coraz większe długi i w coraz poważniejsze problemy związane z niezadowoleniem wierzycieli mających swoje – mało legalne i jeszcze mniej przyjemne – sposoby na odzyskanie pożyczonych pieniędzy. Gdy pożycza słynnemu koszykarzowi tytułowy minerał jego kłopoty nawarstwiają się, a poziom frustracji jubilera osiąga apogeum. Odzwierciedlają to zdjęcia, których autorem jest Darius Khondji, kreujące wraz z muzyką wrażenie rozedrgania – wzmacniając tym samym intensywność obrazu i budując napięcie.
Właściwie wszystko, co najlepsze w Nieoszlifowanych diamentach wiąże się z kreacją Adama Sandlera, który właśnie niczym nieoszlifowany diament lśni blaskiem wtedy, gdy trafi pod skrzydła reżysera potrafiącego wyciągnąć z niego całe spektrum umiejętności i przekuć jego talent w bardzo dobry występ. Tak samo było z Lewym sercowym (2002) Paula Thomasa Andersona oraz niedawno wydanym, bo zaledwie w 2017 roku, dramacie obyczajowym Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane) za który odpowiadał Noah Baumbach, nominowany w tym roku do Oscara za Historię małżeńską. Howard Ratner w interpretacji Sandlera to człowiek zdesperowany, żałosny i zupełnie pogubiony w życiu – związany z Julią (w tej roli zaskakująco dobra Julia Fox), o której trudno powiedzieć, że jest wzorem cnót, a z którą łączy go skomplikowana relacja. Nie układa mu się w małżeństwie, żona go nienawidzi, a dzieci nie mogą na nim polegać, gdyż nawet podczas szkolnych przedstawień musi uciekać przed wierzycielami. Mimo tych wszystkich wad naprawdę trudno nie kibicować głównemu bohaterowi i jest to efekt świetnego występu aktora, kojarzonego głównie z mało ambitnymi komediami. Na drugim planie warto zwrócić uwagę na Erica Bogosiana, dla którego jest to najlepszy występ od wielu lat. Kroku dotrzymują mu również Lakeith Stanfield (rola podejrzanego współpracownika Ratnera jest odwrócona o 180 stopni w porównaniu do tego, co zaprezentował w produkcji Riana Johnsona Na noże) oraz Kevin Garnett grający… samego siebie ze znakomitym efektem. Ten wybitny koszykarz NBA, ikona Minnesota Timberwolves i mistrz ligi z drużyną Boston Celtics, wypada w swej roli niezwykle naturalnie prezentując tym samym całkiem spory komediowy talent.
Uncut gems pokazuje nam to co wielokrotnie już w kinie widzieliśmy: nieustanną pogoń za sukcesem, środowisko ludzi dla których jedyną wartością jest pieniądz i brak moralnego kręgosłupa – pomimo tego po raz kolejny angażujemy się w tę starą jak świat historię. Jest to zasługa reżyserskich umiejętności braci Safdich, którzy potrafią sprawić, że z wypiekami na twarzy czekamy na zakończenie meczu, obstawionego przez jubilera-Sandlera i mogącego odmienić jego życie.
Ocena: 7,5/10