Pisarski „Obłęd” Justyny Kopińskiej

Publicystyka interwencyjna spełnia wiele zasadniczych funkcji. Przede wszystkim mocno wpływa na społeczeństwo. Naświetla ważne problemy, uczula jednostki na istotne kwestie. Może także realnie wpływać na rzeczywistość, aktywizować odpowiednie organy państwa do zaangażowania się w konkretne sprawy. Historie, których dostarczają reporterzy, są też niewątpliwie interesującą i wciągającą lekturą dla czytelników. Wystarczy przywołać choćby postać Michała Olszewskiego i jego zbiór reportaży Najszybsze buty na świecie, w którym porusza problemy jednostek degradowanych przez prywatnych inwestorów czy skrupulatnie zatajane przez Kościół molestowania dokonywane przez księży. Nie da się także przejść obojętnie obok prac Justyny Kopińskiej, zdobywczyni Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, Wyróżnienia im. Andrzeja Woyciechowskiego, Nagrody im. Teresy Torańskiej i Grand Press. Jej reportaże Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie, Polska odwraca oczy i Z nienawiści do kobiet wywołały duże poruszenie w społeczeństwie. Co jednak dzieje się, gdy reporter postanawia przelać realne historie i problemy na świat fikcji? Wydawałoby się, że konwersja reportażu na powieść fabularną powinna zwiększyć grono odbiorców, a tym samym uświadamiać większą ilość obywateli. Problem jednak leży w tym, by zrobić to dobrze. Na podobny pomysł wpadła właśnie wspomniana Justyna Kopińska w swojej najnowszej książce Obłęd. Sprawdźmy, czy był to przebłysk geniuszu, czy raczej porwanie się z motyką na słońce…
Najnowsza książka Justyny Kopińskiej opowiada o sytuacji w jednym z polskich szpitali psychiatrycznych. Główny bohater – reporter Adam – dowiaduje się, że w pobliskiej placówce stosowane są dość rygorystyczne metody leczenia pacjentów. Sprawa intryguje dziennikarza do tego stopnia, że postanawia poznać życie szpitalne od podszewki. Mężczyzna pozoruje własną chorobę psychiczną i dobrowolnie wchodzi w machinę psychiatrycznej rzeczywistości, kierowanej przez oschłą ordynator Alicję. Pobyt w szpitalu okazuje się koszmarem. Pacjenci są wręcz poddawani przemocy psychicznej, która tłumaczona jest rzekomym działaniem terapeutycznym. Placówka zaczyna przypominać pewnego rodzaju machinę ideologiczną, na której szczycie stoi wspomniana wcześniej ordynator – Alicja.
Nigdy na nikogo nie krzycz. Twój krzyk zostanie odebrany jako słabość. To tak, jakbyś dał drugiej osobie ogromną władzę nad sobą, skoro umiała cię wyprowadzić z równowagi.
Fabuła wydaje się niezwykle atrakcyjnym materiałem na powieść. Ale czy jest to zadanie dla reportera? Justyna Kopińska stosuje w swojej książce narrację trzecioosobową, która buduje dystans między czytelnikiem a bohaterami. Momentami aż prosi się o zastosowanie mowy pozornie zależnej. Zamiast tego musimy domyślać się, co czują uciskani psychicznie pacjenci. Autorka nieco pochyla się jedynie nad wnętrzem Adama, choć i tutaj trudno dopatrzeć się jakiejś dogłębnej analizy postaci. A przecież to psychika wybija się na pierwszy plan powieści! Blado wypada również język i styl książki. Są proste, brak w nich jakiegokolwiek artyzmu, indywidualizmu. Przez to Obłęd sprawia pozory napisanego przez początkującego ghost writera, który boi się wyjść poza ramy poprawnego pisania. W ukształtowaniu językowym tekstu widać reporterskość, obserwacje są przefiltrowane przez bezosobowego narratora, który momentami próbuje nadać im rumieńców. Niestety, efekt jest mierny. Książkę po prostu źle się czyta.
Ciężko było mi także zaangażować się w historię choćby w minimalnym stopniu. Wpłynęło na to wiele czynników. Po pierwsze – bohaterowie wykreowani przez Kopińską nie mają rysów prawdziwych ludzi. Czytając, widziałam ich tylko przez pryzmat urywków fabuły w najbardziej drastycznych momentach, ale mimo to, przez brak wnikania w psychikę, nie jestem w stanie wymienić choćby trzech cech którejkolwiek z postaci. Dystans jest nie do pokonania. Dotyczy to nawet głównego bohatera – Adama. Przez większą część książki widzimy go tylko jako chłodnego obserwatora wydarzeń, który, mam wrażenie, sam nie jest zaangażowany w szpitalne życie. Dopiero na samym końcu całej historii dowiadujemy się nieco o wnętrzu protagonisty. Jednak i to się nie sprawdza. Nie da się uwierzyć w autentyczność Adama. To, co odnalazłam w jego psychice, wydaje się jak jakiś sztuczny dodatek, brokatowa naklejka, dodana do mizernej, literackiej laurki, która miała nadać historii literackości.

Justyna Kopińska
Jedyną postacią w Obłędzie, o której charakterystykę można by się pokusić po lekturze książki jest Alicja. Na szczęście główna antagonistka nosi już pewne ludzkie rysy, choć i tak przebija się przez nią pewna sztuczność i konwencjonalność. Kopińska postanowiła osadzić bohaterkę jednoznacznie po stronie zła, tak aby czytelnik nie miał żadnych wątpliwości, wobec kogo powinien odnosić się nieprzychylnie. Narrator pokazuje nam więc Alicję jako okrutną lekarkę i wyrachowaną, zgorzkniałą kobietę. Autentyczności dodają jej retrospekcje z dzieciństwa, choć ich oklepane motywy sprawiają, że efekt jest dość mizerny. Piszę to z wielkim smutkiem, bo uważam, że postać Alicji miała duży potencjał na stanie się intrygującą, niejednoznaczną bohaterką.
Człowiek dąży do spójności. Brzydota zewnętrzna przyciąga ohydne czyny jak magnes. Wnętrze powoli zapełnia się okropnościami, by odzwierciedlić to, co od dawna wszyscy wiedzieli.
Przez ten istny reportersko-kryminalno-powieściowy miszmasz ciężko mi nawet określić gatunek tego dzieła. Mamy tutaj do czynienia z mieszanką reporterskiego widzenia, z miernymi elementami psychologizacji postaci i dawką kryminalnego dreszczyku. Szpital psychiatryczny został pokazany poprawnie – jako machina zniewalająca psychicznie człowieka. Szkoda, że Kopińska nie wyszła ze swojej strefy reporterskiego komfortu, bo można było się tutaj pokusić o wiele literackich zabiegów. Nie udało mi się jednak znaleźć w Obłędzie postaci z krwi i kości, jak również autentyczności. Język (z którym suma summarum mam problem w każdej książce Kopińskiej) to pisarska katastrofa – kalki, paralelność, tendencyjność, czyli wszystko to, czego wystrzegają się cenieni autorzy. Obłędem było podejmowanie się napisania powieści przez Kopińską, która, co tu dużo mówić, nie ma odpowiedniego warsztatu, by pretendować do dobrego pisarstwa.