„Powiedzieli, żebym przyszła sama” – recenzja i KONKURS

Przedstawicielka zachodnich mediów przeprowadza wywiady z dowódcami Państwa Islamskiego… Brzmi jak fake news. A jednak, ta historia wydarzyła się naprawdę. Tą dziennikarką jest Souad Mekhenent, a kulisy swojej pracy opisała w książce Powiedzieli, żebym przyszła sama. Za linią dżihadu (Wydawnictwo Poznańskie).
Na początku dowiadujemy się o dzieciństwie dziennikarki. Souad urodziła się jako córka Marokańczyka (sunnity) i Turczynki (szyitki), dzieciństwo spędziła w Niemczech i w Maroku u babci. Opisuje też przebieg i rozwój swojej kariery dziennikarskiej – od lokalnych mediów do najbardziej znanych mediów na świecie.
Autorka opisała wszystkie najważniejsze sytuacje i konflikty ze sceny politycznej Bliskiego Wschodu. Książka w dużej mierze stanowią relacje z jej licznych podróży – m.in. do Libanu, Jordanii, Bahrajnu, Egiptu Syrii i Iraku. Wysłuchała historii bojowników i ofiar. Nikogo nie ocenia, a stara się zrozumieć, aby przekazać czytelnikowi jak najbardziej obiektywnie prawdę. Souad Mekhenent wykazała się ogromną odwagą – wiedziała, że jej rozmówcy porywali dziennikarzy dla okupu. Dziennikarska ciekawość i poczucie służby światu było jednak silniejsze.
Niesamowite są opowieści o docieraniu do najbardziej poszukiwanych ludzi z ISIS i, oczywiście, rozmowy z nimi, których nie udało się wcześniej przeprowadzić nikomu z zachodniego świata. Nie lubię podkreślania różnic między płciami, ale tutaj jest to konieczne. Autorka dotarła do tylu osób, choć jest kobietą i muzułmanką, a wiadome, że rozmowa z religijnym radykałem stanowi w tym przypadku ogromne wyzwanie. Mekhenent musiała uważać na każde słowo, gest i na swój ubiór. Sama miała problem z doborem odpowiedniego stroju i korzystała z rad swoich informatorów na miejscu, którzy najlepiej wiedzą, jak zachować się w takiej sytuacji. Z całą pewnością Souad można nazwać współczesną Orianą Fallaci, która wierzyła w te same wartości i z pewnością jest wzorem i ideałem dla wszystkich dziennikarzy na całym świecie.
Pomiędzy wierszami poruszony jest jeszcze jeden bardzo ważny problem – poczucie własnej tożsamości. Jako przykład autorka pokazuje siebie – z jaką grupą ma utożsamiać się osoba, której rodzice są z Afryki bądź Azji, ale całe życie spędzili w Europie? Kiedy ktoś, np. sportowiec, odnosi sukcesy, jest przyjmowany z otwartymi ramionami przez wszystkich. Sytuacja zmienia się, gdy ktoś pogubi się w swoim życiu i zrobi coś złego – wtedy odrzucają go wszyscy i ciężko mu liczyć na jakiekolwiek wsparcie; są odrzuceni przez obie społeczności.
Powiedzieli, żebym przyszła sama czyta się z zapartym tchem przez całe 600 stron. Souad Mekhenent ma ogromny talent reportersko-dziennikarski, a przede wszystkim umiejętnie łączy kultury Wschodu i Zachodu, z wielką dokładnością i cierpliwością tłumaczy różnice, stara się zrozumieć, co kieruje ludźmi w podejmowanych przez nich wyborach. Gdy czytałem tę książkę, w mojej głowie raz po raz pojawiało się pytanie: jak jedna osoba mogła zrobić tak wiele w tak niebezpiecznym temacie, a w dodatku w całkowicie męskim świecie. Bardzo gorąco polecam!
KONKURS
Razem z Wydawnictwem Poznańskim przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym do zdobycia są trzy egzemplarze Powiedzieli, żebym przyszła sama! Zajrzyjcie na naszego Facebooka i odpowiedzcie na pytanie! Konkurs trwa od 19 lutego (od 9.00) do 23 lutego (do 23:59). Zwycięzców wyłonimy następnego dnia.
(Zdjęcie w tle: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Destroyed_neighborhood_in_Raqqa.png)