Oscary: kategoria „najlepszy reżyser” – przegląd nominacji

Już niedługo poznamy zwycięzcę jednej z najważniejszych oscarowych kategorii – nagroda ta jest często ukoronowaniem kariery dla wielu artystów, a zwłaszcza dla reżyserów, którzy firmują własnym nazwiskiem gotowy film i z tego względu muszą zadbać o jego odpowiednią jakość. Poznajmy tych, którzy doczekali się wyróżnienia i rywalizują o tegoroczny laur. Przypomnimy również ich dotychczasowy oscarowy bilans w tej kategorii.
Joon-ho Bong (Parasite) – ten utalentowany reżyser pokazał się szerszej publiczności dzięki takim produkcjom jak The Host: Potwór (2006) czy też Snowpiercer: Arka przyszłości (2013) do którego udało mu się zaangażować wiele hollywoodzkich gwiazd. Najlepiej czuje się jednak w rodzimej Korei Południowej – to właśnie tam nakręcił Okję (2017) i pokazał w niej, że mieszanie konwencji oraz poczucie humoru mogą iść w parze z poważnym tematem. Taki też jest jego nominowany do Oscara film – Bong zadaje pytania na temat roli technologii w dzisiejszym świecie i obnaża problem rozwarstwienia społecznego, który widoczny jest też w jego słynącej z nowoczesności ojczyźnie. Parasite zdobywał nagrody na całym świecie i pewnie zmierza po laur dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Czy Joon-ho również go otrzyma?
Bilans: 1 nominacja.
Sam Mendes (1917) – Brytyjczyk nie boi się żadnego filmowego gatunku. To właśnie jego talent i wszechstronność pozwoliły Jamesowi Bondowi na drugi oddech w Skyfall (2012). Kręcenie przygód Agenta 007 z licznymi scenami akcji i koniecznością utrzymania odpowiedniego tempa na pewno pomogły mu w powrocie do tematyki wojennej w jego najnowszej produkcji – 1917. Ta historia oparta częściowo na wspomnieniach dziadka reżysera charakteryzuje się znakomitym oddaniem realiów I wojny światowej. Wszystkie elementy filmu są na najwyższym poziomie, a współpraca z Thomasem Newmanem i Rogerem Deakinsem sprawiła, że jest to audiowizualny majstersztyk, który nie miałby racji bytu bez kogoś tak utalentowanego jak Mendes. Do tej pory otrzymał jedną statuetkę za doskonały dramat American Beauty (1999). Jeśli wygra, będzie mieć 100% skuteczności na oscarowych galach.
Bilans: 2 nominacje – 1 nagroda.
Todd Phillips (Joker) – jeśli przychodzi się do wielkiej wytwórni z pomysłem na dramat psychologiczny osadzony w świecie DC Comics i skierowany do dorosłej widowni, a w CV posiada się głównie komedie takie jak trylogia Kac Vegas (2009-13), to trzeba mieć ogromną pewność siebie i wiarę w „projekt życia” jak on sam to określił. Nowojorczyk zatrudnił do tytułowej roli wyśmienitego aktora, Joaquina Phoenixa, otrzymał zielone światło na realizację projektu i stworzył jeden z najlepszych komiksowych filmów wszech czasów, który broni się równie dobrze jako osobna opowieść bez całej komiksowej otoczki, która mogła wydawać się niezbędna. Na tym polu nigdy nie zostali docenieni fachowcy nawet tak znakomici jak choćby Christopher Nolan. Phillips mógłby zniszczyć swoją karierę, gdyby film okazał się klapą, a zamiast tego jest dziś na samym szczycie.
Bilans: 1 nominacja.
Martin Scorsese (Irlandczyk) – jeden z tych fachowców, którzy nie otrzymali Oscara za swoje najlepsze filmy, a wygrali, jak mawiają złośliwi – za zasługi. Ten 77-letni filmowiec jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi kina, a jego produkcje na stałe wpisały się w historię kinematografii. Warto wspomnieć, że największą porażką, którą musiał przeżyć, jest statuetka dla Zwyczajnych ludzi Roberta Redforda, którzy znokautowali w 1981 roku Wściekłego byka, uznawanego za klasyk kina i najlepszy bokserski obraz jaki kiedykolwiek powstał. Co bardziej zaskakujące, to jeden z jego najlepszych filmów – Kasyno (1995) – nie dostał nawet nominacji przegrywając na tym polu z… Babe – świnką z klasą. Znakomite poprowadzenie aktorów i stworzenie świetnego scenariusza może nie wystarczyć Irlandczykowi i pozostawić Scorsesego z jedynym trofeum za Infiltrację (2006).
Bilans: 9 nominacji – 1 wygrana.
Quentin Tarantino (Pewnego razu… w Hollywood) – człowiek tyle kontrowersyjny, co utalentowany, a przynajmniej tak się o nim mówi. Osobiście jego talent stawiam wyżej, a kontrowersje uważam za mocno przesadzone – w końcu na każdy zarzut o braku oryginalności Quentina można odpowiedzieć prostym i prawdziwym stwierdzeniem, że w kinie było już wszystko, a o jego wielkości decydują przede wszystkim ogromne umiejętności: reżyserskie i scenopisarskie, które pokazał w nominowanym filmie, a zwłaszcza w zaskakującym finale. Niewielu ludzi z branży potrafi poprowadzić swoich aktorów tak jak Tarantino. Mimo, że na półce może postawić dwa Oscary, to nigdy nie udało mu się otrzymać statuetki dla najlepszego reżysera.
Bilans: 3 nominacje.
Ciekawostka statystyczna: cztery Oscary ma na swoim koncie John Ford, dzięki czemu jest samodzielnym liderem w tej kategorii. Najwięcej nominacji w karierze otrzymał jednak William Wyler, który dwanaście nominacji zamienił na jedno trofeum mniej niż Ford.