,,Wisła w ogniu” Szymona Jadczaka – recenzja książki

Prawdziwy kibic Wisły Kraków po przeczytaniu książki Szymona Jadczaka poczuje się oszukany. Nie chodzi tutaj o sprzeczności na linii czytelnik – autor. Sprawa dotyczy uświadomienia sobie, w jakiej iluzji żyli ludzie sympatyzujący z klubem, a jaka była rzeczywistość drużyny z grodu Kraka.
Każdy interesujący się piłką nożną wyobraża sobie, że klub to prężnie prosperujące przedsiębiorstwo mające zaplecze w postaci ośrodka treningowo-meczowego, sztabu ludzi pracujących na dobre imię klubu oraz piłkarskich wojowników, którzy będą zostawiali swoje zdrowie na murawie. Dziennikarz śledczy Szymon Jadczak w swojej nowej książce ,,Wisła w ogniu”, która ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Otwarte, zwraca uwagę na bardzo ważną kwestię w środowisku futbolowym, jakim są grupy najzagorzalszych fanów, tak zwanych ,,ultrasów”. Wydawać by się mogło, że problem związany z utrzymaniem dyscypliny w tego typu środowiskach, został już rozwiązany. Nic bardziej mylnego! Jak czytamy w książce Jadczaka, pseudokibice to niemal odrębna społeczność, która rządzi się własnymi prawami i co gorsze, robi wszystko, żeby innym narzucić te prawa.
Reportaż przywołuje historię powstania oraz funkcjonowania grupy kiboli krakowskiej Wisły, którzy za pomysłem swojego lidera o pseudonimie „Misiek” przybrali nazwę Sharks (wzorowaną na jednej z drużyn hokejowych NHL). Prowadzenie żywiołowego dopingu na meczach miało być tylko przykrywką do prowadzenia działalności przestępczej. Członkowie grupy poza stadionem zajmowali się handlem i przemytem narkotyków, wymuszaniem haraczy, napadami oraz kontrolowaniem krakowskich klubów nocnych. Od samego początku podporządkowywanie sobie kolejnych sektorów miasta, a co za tym idzie powiększanie szeregów Sharksów, miało doprowadzić do powstania organizacji, która miała przejąć władzę nad klubem przy ulicy Reymonta w Krakowie. Narracja książki przeprowadza czytelnika przez historię najważniejszych osób zarządzających kibolską bandą. Ukazuje strukturę, jej powiązania z innymi grupami pseudokibiców spoza Krakowa i z głównymi rywalami ,,z podwórka”, czyli kibolami Cracovii. Oprócz pseudokibiców spod znaku ,,rekina” działających na niekorzyść klubu, w książce Jadczaka, czytelnik może także poznać losy ludzi od lat sympatyzujących i pomagających Wiśle Kraków. W okresie gdy w klubie nie było już Bogusława Cupiała, najbardziej znanego właściciela Wisły – a władza pozostawała w rękach bandyckich kompanów, to właśnie oni, wierni fani klubu, wspierali go płacąc comiesięczne wynagrodzenia piłkarzom! W tym miejscu warto zastanowić się, kto zatem jest prawdziwym fanem drużyny – ci, którzy robią wspaniałe oprawy na stadionach, ale jednocześnie podcinają korzenie drzewa, na którym siedzą; czy właśnie ci, o których niewiele wiemy a są oni w stanie poświęcić własne pieniądze by ratować klub. Odpowiedź jest chyba prosta.
Zadziwia jeszcze fakt, iż będąc u steru, grupa Sharksów nie została oskarżona o niegospodarność. Kibole pozostawali bezkarni i nieuchwytni, ponieważ posiadali liczne kontakty w policji i prokuraturze. Członkowie gangu posiadali zaplecze finansowe na wypadek popadnięcia w konflikt z prawem. Owym zapleczem była kasa klubowa Wisły Kraków, którą systematycznie opróżniano. Książka „Wisła w ogniu” opisuje więc proces destrukcji prawidłowo funkcjonującego klubu piłkarskiego, który z konkretnych przyczyn znalazł się na skraju upadku finansowego i wizerunkowego.
Obecna kondycja krakowskiej Wisły jest pozostałością tornada, jakie przeszło przez nią w ciągu kilku minionych lat. Wyrazy uznania należą się autorowi, Szymonowi Jadczykowi za podjęcie trudnego zadania i opisanie bardzo hermetycznej społeczności pseudokibiców. Autor wspomina, że podczas zbierania materiałów do napisania książki, otrzymywał pogróżki skierowane do siebie i wobec swojej rodziny. Tym samym, w nasze ręce trafia książka, która porusza aktualne i niebezpieczne zagadnienie. Uważam, że „Wisła w ogniu” jest pozycją wartą przeczytania nie tylko przez kibiców Wisły Kraków. To solidna dawka dobrego reportażu o polskim futbolu.
Dariusz Winiarski
____________