Dokąd prowadzi ta literacka improwizacja, czyli recenzja ,,Końca samotności” Janusza Leona Wiśniewskiego

Są takie książki, które idealnie trafiają w swój czas. Po pierwsze, zyskują uznanie czytelników. Po drugie, ich poetyka jest na tyle innowacyjna, że w zauważalny sposób wpływają na kształt polskiej literatury. Po trzecie – najważniejsze, opowiadają historię, której brakowało, a dopełnia ona nasze wyobrażenie o świecie, rozpala emocje, wypełnia braki albo rozjaśnia literacko zaciemnione miejsca. Przeglądając fora internetowe i literackie blogi bez zaskoczenia stwierdzam, że jedną z takich książek jest ,,Samotność w sieci” Janusza Leona Wiśniewskiego. Czy zatem jej kontynuacja, która w tym roku ukazała się nakładem wydawnictwa Wielka Litera ma szansę powtórzyć sukces najbardziej popularnej powieści autora? Zapraszam do lektury recenzji.
Na początku warto zastanowić się, dlaczego Janusz Leon Wiśniewski podjął decyzję o konieczności napisania kontynuacji książki, która, mam wrażenie nadal mocno żyje w czytelnikach i dla wielu z nich wciąż posiada status ,,kultowej”. W licznych wywiadach pisarz powtarza, że już w 2003 roku, a więc dwa lata po wydaniu ,,Samotności w sieci”, pojawiły się pierwsze, ponawiane cyklicznie, propozycje, by rozpoczął pracę nad drugą częścią. Nie zdecydował się wówczas na ten krok z wielu powodów. Jednym z nich był smutek, który, jak wspomina Wiśniewski był ściśle wpisany w sam proces pracy nad powieścią. Cytując <<,,Samotność w sieci” to książka o smutku, pisana w smutku i przeciwko smutkowi<< Można zatem przyjąć, że autor z osobistych względów nie chciał wracać do historii, której spisywanie przypominało mu o trudnych do zniesienia emocjach. Ale można także założyć, że powieść powstała pod wpływem silnych uczuć, i była ich artystyczną ekspozycją, co tylko przydało jej autentyczności. Właśnie z tego względu bezbłędnie trafiła ona w gusta czytelników. Z tej perspektywy wydaje się więc, że napisanie kontynuacji mogło być obarczone rozbudzeniem w sobie rzeczy, których już w pisarzu nie było – czymś na kształt niepotrzebnego otwierania zabliźnionych ran. Jednak, dużo bardziej niż wewnętrzne motywacje Wiśniewskiego do napisania ,,Końca samotności” zastanawia mnie kwestia autentyczności i emocjonalności, które kiedyś zadecydowała o sukcesie jego książki, a której teraz bardzo brakuje w kontynuacji. Zastanawia mnie także, czy skoro pisarz próbuje wskrzesić w nas historię, która już się skończyła (no bo przecież emocje autora już wybrzmiały), to czy ma szansę na powodzenie?
,,Koniec samotności” to, jak podkreśla Wiśniewski, opowieść o współczesnych dwudziestolatkach. Ale historia Nadii i Jakuba ściśle zaplątana jest w proces tropienia śladów historii, która dawno temu wydarzyła się komuś i, jak się okazuje, wcale nie osiągnęła swojego końca. Jakub, główny bohater powieści jest ogniwem łączącym przeszłość z teraźniejszością. Jest synem Agnieszki, której losy z wypiekami twarzy czytaliśmy w ,,Samotności w sieci”. Nie wiadomo jednak, kto jest jego ojcem. Ta niewiadoma rozpala ciekawość czytelnika, każe snuć domysły, rozważania na temat moralności i obowiązku (albo jego braku) mówienia prawdy o pochodzeniu nawet za cenę cierpienia. Mimo wszystko trudno oprzeć się wrażeniu, że ta powieść Wiśniewskiego pozbawiona jest tego, co stanowiło o sukcesie jego najważniejszej książki – ,,Koniec samotności” nie daje nam żadnej pożywki emocjonalnej! Akcja toczy się wolno, widać, że autor rozsmakowuje i rozgaszcza się w tej opowieści – trochę tak, jakby urządzał znów dawno sprzedane mieszkanie, którego kiedyś się pozbył, ale kupił je znów z sentymentu. Nie pomaga tutaj świetny język pisarza, zgrabne połączenie dwóch bardzo odległych światów i całkiem dobry pomysł na historię samą w sobie. Mimo niemal gotowego przepisu na sukces, powieść nie wzrusza i nie ma też w niej nic odkrywczego. Czasami miałam wrażenie, że nadmierna dbałość pisarza o to, by swoich bohaterów wykreować na jednostki niesamowite, zupełnie odrywa ich od rzeczywistości. Egzaltacja w ich zachowaniu sprawia, że miałam spory problem by utożsamiać się z nimi. Denerwujące są także komentarze na temat kondycji współczesnego społeczeństwa polskiego, które w moim odczuciu, nie wnoszą niczego do książki, a tylko zaburzają akcję i dają nam jasny sygnał, że powieść jest aż do bólu osadzona w naszej teraźniejszości. Taki zabieg może sprawić, że za kilka lat czytelnicy nie zrozumieją zawartych w niej kontekstów a przez to odebrana zostanie im całkiem spora część historii.
Czy wszystkie te zgrzyty i pęknięcia wynikają z braku pomysłu na powieść? Nie sądzę. Janusz Leon Wiśniewski potrafi wspaniale skroić fabułę i bohaterów. Umie też przekazać swoim czytelnikom całą paletę różnorodnych emocji. Myślę, że kontynuacja ,,Samotności w sieci” ugięła się pod ciężarem…,, Samotności w sieci”. W tym temacie jednak już chyba wszystko zostało powiedziane. A kolejne napisane słowa przypominają raczej improwizację literacką. Można pisać – będzie to zapewne piękne. Tylko po co?
Agnieszka Winiarska
___________